Coraz częściej w całej Polsce pojawiają się egzotyczne zwierzęta, których pozbywają się nieodpowiedzialni właściciele – Nie radzę odsuwać szyby! Ona może być niebezpieczna! Potężne, biało-żółte zwoje o grubości męskiego uda wypełniają pomieszczenie ogrzewane silną lampą. Wąż leży nieruchomo, ale cielsko z małą głową utrzymuje charakterystyczną pozycję zwiniętej sprężyny – gotowość do ataku. Nieczęsto na zapleczu Ptasiego (!) Azylu przy warszawskim zoo przebywa taki egzotyczny pacjent – dorodny pyton tygrysi, w dodatku rzadki albinotyczny okaz. Trzymetrową samicę odnalazł w lesie pod Wołominem przypadkowy przechodzień. Ciekawe, jak się poczuł, kiedy w stercie zeszłorocznych liści jego pies wywęszył i wygrzebał tak niecodzienne znalezisko. Wyrzutki i podrzutki – Ona może zaatakować – ostrzega Agnieszka Czujkowska, szefowa działu hodowlanego warszawskiego zoo. – Zostawię tu pana na chwilę, bo mam zaraz operację goryla, ale proszę za bardzo się do niej nie zbliżać. Zrobiłem kilka portretów bez użycia lampy błyskowej, zasunąłem cichutko szybkę i zostawiłem pytonicę w spokoju. Może dojdzie do siebie? Po ciosie w głowę straciła oko (które powinno być usunięte z oczodołu), ma też dotkliwą infekcję paszczy. Mocno się wymarzła podczas chłodnych jeszcze letnich nocy i poranków, zanim ją odkrył ciekawski pies, a ekopatrol warszawskiej straży miejskiej dostarczył do przytulnego Ptasiego Azylu. W całym kraju coraz częściej trafiają się takie egzotyczne wyrzutki i podrzutki. Tylko czasem to niefortunni uciekinierzy. Zwykle te biedne zwierzaki znudziły się swoim właścicielom, bo stały się zbyt uciążliwe lub kosztowne w utrzymaniu. I wtedy spotkała je eksmisja – bezpardonowa wyprowadzka w nieprzyjazny dla nich polski biotop. Zjawisko to stało się masowe, zwłaszcza w sezonie przedurlopowym, i obejmuje nie tylko koty i psy. Już prawie dwie dekady temu w mazurskim jeziorze wędkarz złapał piranię (tyle że z niegroźnego gatunku). Ostatnio w rybackiej sieci znaleziono ośmiornicę (specjalista ichtiolog orzekł, że najprawdopodobniej zdechła w oceanicznym akwarium, a do jeziora trafiła jak do śmietnika). Małe, niespełna metrowe krokodylki i aligatorki już kilkakrotnie karmiły wyobraźnię czytelników i łamy mediów podczas sezonów ogórkowych. O wiele mniej zabawna mogła być niezgłoszona ucieczka sporej anakondy – tej wielkości ciężarna i głodna samica może być groźna dla ludzi, zwłaszcza dzieci. Schwytano ją w pobliżu uczęszczanego podlubelskiego kąpieliska Piaski, a ten pochodzący z Ameryki Południowej wąż świetnie poluje w wodzie. Takie epizody są częścią znacznie szerszego, groźnego zjawiska. Przybysze z Ameryki Żółwie czerwonolice, żyjące naturalnie w Ameryce Północnej i Środkowej, od dawna zamieszkują wrocławską Odrę i staw na warszawskiej Kępie Potockiej. Nikt nie zliczy, ile zostało podrzuconych do sadzawek w ogrodach zoologicznych. A ile trafiło, ot tak, na ulicę albo do polskich lasów, rzek i jezior (a także miejskich parków)? Chorują, ale umieją przetrwać coraz cieplejsze zimy. Jako mięsożerne drapieżniki wyżerają i wypierają rodzime gatunki, co gorsza – mogą przemycić nie wiadomo jakie pasożyty i choroby. Nasz troskliwie chroniony arcyrzadki żółw błotny nie ma z nimi żadnych szans. Taki los spotkał już szlachetne raki – wyparły je hordy raków amerykańskich, które uciekły z hodowli i opanowały polskie wody śródlądowe. Nieprzemyślane lub przypadkowe importy gatunków rzadko kiedy kończą się szczęśliwie. Zwykle dochodzi do katastrofy. Czasem narasta ona powoli, ale skutki są zwykle długofalowe i praktycznie nieusuwalne. Norka amerykańska (rodzima dawno wyginęła) kojarzy się nam z futrami gwiazd filmowych. Polska jest, niestety, wygodnym azylem dla hodowców tych zwierząt. Uciekinierki z wielkich ferm hodowlanych to żarłoczni seryjni zabójcy ptaków oraz tysięcy innych drobnych stworzeń. Te urocze, puszyste, ale krwiożercze zwierzaki świetnie pływają i wspinają się nawet na najcieńsze gałązki. Niedostępne dla lisów czy innych drapieżników mokradła są dla nich jak wielki szwedzki stół – ucztują tu, nie mając żadnych naturalnych wrogów ani przeszkód. Atakują znacznie większe od siebie ptaki, także kaczki i łabędzie, bez pardonu sięgają po najrzadsze gatunki. Sławomir Mrozek, znany fotografik przyrody, idąc na kolejną sesję zdjęciową wypatrzonego bączka, ku swojej rozpaczy odnalazł splądrowane gniazdo i niedojedzone szczątki pięknego samca. W sam