Prof. Jacek Raciborski socjolog, profesor w Instytucie Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego, kierownik Zakładu Socjologii Polityki. Przez rok mówiono, że jedyną alternatywą dla PiS jest PO, świadomie próbowano budować system dwupartyjny. To się oddaliło – Jakie społeczeństwo wyłania się nam, gdy patrzymy na pierwsze wyniki wyborów? Co na ich podstawie możemy powiedzieć o Polakach? – Rzuca się w oczy frekwencja, podobna jak cztery lata temu w wyborach samorządowych i istotnie wyższa niż rok temu. To dobry sygnał krzepnięcia instytucji samorządu terytorialnego. Druga obserwacja – widzimy autonomię systemu władz lokalnych w stosunku do centrum. – Dużą? – Jaka będzie jej skala, zobaczymy w najbliższych tygodniach. To zależy od tego, w jakim zakresie koalicja rządowa odwzoruje się w sejmikach i radach dużych miast. Widać też, że funkcje prezydentów, burmistrzów i radnych są nadal bardzo cenione. Kandydatów na radnych było niemal tylu co przed czterema laty, kandydatów na prezydentów i burmistrzów było nieco mniej. Widać więc, że istnieją na poziomie lokalnym zasoby aktywistów. To jest ważna sprawa. Są badania pokazujące, że dla jakości życia na szczeblu lokalnym i efektywności działania przywództwo jest najważniejszym czynnikiem. Nie punkt wyjścia, nie odziedziczone zasoby, nie dochody, lecz jakość przywództwa. – Innymi słowy – dobry prezydent czy burmistrz może zrobić cacuszko nawet z biednej miejscowości, zły – utopić nawet najbogatszą. – Tak jest. Lokalne elity polityczne w krótkim relatywnie czasie mogą nadać dynamikę miastu czy gminie. To jest widoczne i naukowo opisane, w szczególności przez badaczy z Centrum Studiów Regionalnych i Lokalnych UW. Wybory pokazały też bardzo ciekawe zjawisko: rozmijanie się ocen i norm formułowanych przez największe media, te centralne, z ocenami i normami lokalnymi. To jest pocieszające. Systemu dwupartyjnego nie będzie – Chodzi panu o to, że największe media, i publiczne, i prywatne, lansowały PO i PiS, a obie te partie zyskały tylko 52% poparcia? – Nie tylko. Weźmy sytuację Gorzowa. Tam wygrał Tadeusz Jędrzejczak, prezydent, który został okrzyknięty przestępcą, osadzony w więzieniu, i to w dodatku jeszcze przed władzą PiS, wprawdzie później został wypuszczony, ale przecież wystarczająco go napiętnowano bez wyroku sądowego. A mimo to wybrano go już w I turze. Przykład mniej spektakularny – wynik PSL, aż 13% w wyborach do sejmików, partyjnych w istocie – przy rokowaniach sondażowych daleko niższych. Widzimy więc, że owo zrównywanie klimatu, również jeśli chodzi o tzw. dystrybucję godności, nie do końca się udaje. Kiedyś dystrybucja godności była narzucana przez „Gazetę Wyborczą” i w ogólnym rachunku było to pozytywne, teraz sytuacja trochę się skomplikowała, niemniej nadal mechanizm narzucania istnieje. Ale środowiska lokalne są wobec niego bardziej autonomiczne, niż można by oczekiwać. – Wróćmy do PO-PiS. W największych mediach mówiło się w zasadzie tylko o tej parze, mówiono, że mamy system irlandzki, amerykański, że PiS to republikanie, a PO to demokraci. A okazało się, że te dwie partie razem mają 52% poparcia, czyli 25% uprawnionych do głosowania. Tezy o ich dominacji okazały się bujdą. – To mnie nie zaskoczyło. Też przewidywałem, że format dwupartyjnego systemu nie jest w zasięgu ręki. A wybory pokazały, że sytuacja nawet w tym kierunku nie zmierza. Że te dwie partie, PO i PiS, zdaje się, są na szczycie swojego poparcia. Tak się układa – że jedna zyskuje, druga traci, i że poparcie dla nich oscyluje na podobnym poziomie jak wynik wyborów parlamentarnych. Przez rok mówiono, że jedyną alternatywą dla PiS jest PO, świadomie próbowano budować system dwupartyjny. To się oddaliło. – A nie przybliżył się, z uwagi na blokowanie, system dwublokowy? Coś na kształt systemu francuskiego? – Jeżeli już chcemy snuć taką analogię, to raczej powinniśmy mówić o systemie dwuipółblokowym. Z taką zawiasową partią, której rolę pełniłaby centrolewica. Tylko że ten model nie pasuje do naszej rzeczywistości. Nie wydaje się, by polski system był dwublokowy, czy nawet ewoluował w tym kierunku, dlatego że współdziałanie PO i PSL jest tylko taktyczne. To odpowiedź na ordynację, na zapis o blokowaniu. Ona mogłaby nawet polegać na włączeniu do tego bloku SLD. Tylko że lewica gra o więcej niż PSL. – Nie wierzy pan w trwałą koalicję PO-PSL? – Blok tych partii okazał się względnym sukcesem, ale gdyby mówić o realnej koalicji, dzieli je wszystko.
Tagi:
Robert Walenciak









