ZAPROSZENIE DO DEBATY: Gdy myślę lewica… Celem lewicy może być marginalizacja prawicy, ale nigdy nie może nim być marginalizacja jej wyborców. Ich problemy są autentyczne Aby się wydobyć z klęski 2005 r., lewica w Polsce powinna „wymyślić się na nowo”, jak przy takich okazjach mawiają Anglosasi. Potrzeba nam nie tylko nowych twarzy i nowych struktur. Te już są. Potrzeba przede wszystkim nowych, prawdziwych odpowiedzi na wyzwania, przed jakimi staje Polska w XXI w. Wybory 2005 r. ujawniły nieprzygotowanie lewicy do stawienia czoła tak bezwzględnemu przeciwnikowi jak koalicja prawicy z nacjonalistami, populistami i katolickimi fundamentalistami. Trwałość poparcia dla tej koalicji, mimo jej arogancji, mimo skandali, afer, obskurantyzmu i zwykłego nieudacznictwa, uświadamia, że liczyć może ona nadal na masowe poparcie. Jej twórca, Jarosław Kaczyński, twierdzi, że w polityce jego partia, PiS, reprezentuje przeciętnego Polaka. Niezależnie od tego, jak krzywdzące – gdyby prawdziwe – byłoby to twierdzenie dla przeciętnych Polaków, jest ważne, aby lewica i jej obecny sojusznik – demokraci, budując swój program, postawili przed sobą dwa cele. Po pierwsze: stworzenie oferty dla Polaków nieprzeciętnych – to jest takich, których od innych wyróżnia wykształcenie, stosunek do religii, zakres wyznawanej i praktykowanej tolerancji, aktywność społeczna czy biznesowa. Po drugie, pomoc wszystkim, którzy poszkodowani przez transformację ustrojową zawierzyli szarlatanom z PiS, LPR i Samoobrony. Nie chodzi tylko o pomoc społeczną. Oznacza to nie tylko interwencję na rzecz najuboższych. Zaczadzeniu teorią spisku i układu uległo wielu Polaków, niezależnie od swojej kondycji materialnej. Dlatego konieczne jest podjęcie wreszcie rękawicy rzuconej przed wieloma laty przez prawicę i przedstawienie swojej prawdy o najnowszej historii Polski i tej części świata. Spiskowe teorie dziejów produkowane masowo przez PiS i jego ideologów miałyby moc oddziaływania podobnie małą jak „Protokoły mędrców Syjonu”, gdyby lewica i środowiska demokratyczne odpowiedziały na autentyczną potrzebę prawdy o XX w. i przedstawiły własną, uczciwą i pełną ocenę procesów i wydarzeń historycznych, takich jak PRL, rewolucja „Solidarności”, stan wojenny czy geneza Okrągłego Stołu i III RP. Bez wypracowania rzetelnego poglądu na te wydarzenia, pozostające częścią debaty publicznej, trudno będzie przekonać wyborców, że warto zaufać formacji, która nie potrafi porozumieć się co do własnych sukcesów i porażek. Takiej debacie musi towarzyszyć inny język, wolny od nienawiści i uprzedzeń, które cechują dotychczasową debatę o tych wydarzeniach. Szczególnym przypadkiem klęski lewicy, a zwłaszcza środowisk opozycji demokratycznej, w debacie historycznej jest lustracja. Ponieważ opinia publiczna uznała, w dużej mierze za ich sprawą, że PRL i jej służby były kwintesencją zła, zaakceptowano także, że jakikolwiek kontakt, choćby wymuszony, był formą zdrady narodowej. Wyrok Trybunału Konstytucyjnego powstrzymujący kolejną, najostrzejszą jak dotąd falę lustracji jest tylko chwilowym zwycięstwem państwa prawa i sprawiedliwości nad PiS, koalicją rządową i młodymi radykałami z PO. Pełne otwarcie archiwów Instytutu (Deformowania) Pamięci Narodowej jest, moim zdaniem, kwestią czasu. W tej sytuacji misją lewicy powinno być dotarcie do opinii publicznej i przekonanie do trudnej prawdy, jaka się z tych archiwów wyłania. Wczoraj oburzenie zmusiło do zamilknięcia tych, którzy szkalowali Jacka Kuronia. Jutro jego historia czerwonego harcerstwa, członkostwa w PZPR, listu otwartego napisanego wraz z Karolem Modzelewskim do członków PZPR wykluczy go z polskiego panteonu, uczyni postacią wątpliwą, szemraną. Dziś jeszcze ponad połowa narodu z szacunkiem wypowiada się o gen. Jaruzelskim, twierdzi, że stan wojenny był konieczny. Ale jutro, bez uczciwej debaty Jaruzelski zostanie zredukowany do roli wschodnioeuropejskiego Pinocheta, któremu w dodatku nie powiodły się reformy gospodarcze. Dyskryminacja osób uznanych za winne kolaboracji z SB jest tylko początkiem planu kompromitowania elit („wykształciuchów”) wyrosłych i ukształtowanych w PRL. Tak wygląda oferta prawicy dla inteligenckiej młodzieży. To próba wyrzucenia poza nawias wszystkich tych ludzi i środowisk, które swoją pozycję, swój awans społeczny osiągały w PRL. Po III RP, która zdegradowała – w dużej mierze na ich własne życzenie – robotników, pora w IV RP na środowiska inteligenckie rodem z PRL. Wolne słowo w służbie tabloidu Swoją rolę w zwabieniu Polaków w zasadzkę IV RP odegrały media, a ściślej prawicowe, ideologiczne zacietrzewienie części
Tagi:
Robert Kwiatkowski









