Listy i e-maile

Listy i e-maile

Czym był Ruch 8 Lipca W nawiązaniu do tekstu Zbigniewa Siemiątkowskiego w „Przeglądzie” (z 11 VI b.r.) pt. „Czym był Ruch 8 Lipca” (którego zasadnicze tezy podzielam), pragnąłbym nadmienić, że byłem wówczas nie tylko I sekretarzem KU PZPR UW, ale jednocześnie (co dla historyków nie mniej ważne) przewodniczącym Komitetu Koordynacyjnego Ruchu 8 Lipca. Przewodniczącym jego Rady Programowej był prof. Jacek Wódz (Uniwersytet Śląski). Do osób w Ruchu nader aktywnych zaliczyłbym jeszcze m.in. Bohdana Dzieciuchowicza, Leszka Juchniewicza, Jerzego Mikosza, Andrzeja Szarawarskiego, Jana Wojnowskiego, Bogusława Zaleskiego i Kazimierza Zarzyckiego. W kontakcie z nami pozostawali m.in. Marek Borowski, Włodzimierz Cimoszewicz, Krzysztof Komornicki, Józef Oleksy i Marcin Święcicki. Aktywnych i godnych wymienienia jest zresztą znacznie więcej. Pan Włodzimierz Abkowicz (w liście do „Przeglądu” z 2 VII b.r.) twierdzi, że działaczom Ruchu 8 Lipca, szczególnie ze stolicy zabrakło odwagi. Łatwiej o takie oceny, po blisko 12 latach, jakie minęły od tamtego czasu. Myślę, że zakres odwagi, o jaki upomina się (ex post facto) p. Abkowicz nie był wówczas możliwy. Trzeba trzymać się reguł historyzmu, a więc brać pod uwagę ówczesne realia polityczne (o których expressis verbis napisał Siemiątkowski), jak i czynniki psychomentalne (trzonem Ruchu byli nie wytrawni gracze polityczni, lecz nauczyciele akademiccy). Warto w tym miejscu zauważyć, że sugestie natychmiastowego oderwania się od PZPR i stworzenia „na pniu” nowej partii lewicowej wysuwane były (wiem o tym dobrze) już w październiku i listopadzie 1989 r., a więc znacznie przed XI Zjazdem PZPR. Nie uczyniliśmy tego świadomie. Nie byliśmy przecież lekkoduchami, lecz – po prostu – partyjnymi reformatorami. To – jak się wydaje – wiele tłumaczy. Ktoś kiedyś napisał (czy nie Tomasz Nałęcz?), że byliśmy ostatnimi rewizjonistami w PZPR. Wprawdzie wątpliwy to zaszczyt być rewizjonistami „ostatniej godziny”, gdy ów rewizjonizm niewiele mógł kosztować (wyrzucenie z partii?!) to jednak trzeba uznać, że Ruch 8 Lipca, jego wewnątrz i pozapartyjny rezonans, orientacja na polityczny pluralizm i socjaldemokratyzm, okazał się zjawiskiem nadzwyczaj potrzebnym i pożytecznym właśnie w ówczesnej formule programowo-politycznej. Co się zaś tyczy ukształtowania się w Polsce centrolewicy i centroprawicy w „europejskim tego słowa znaczeniu”, to proces ten wciąż trwa i – być może – nabierze w przyszłości nader ciekawych, oryginalnych i pożądanych kształtów. Nie poganiajmy przyszłości. Leszek Jaśkiewicz, Warszawa Dość szpecenia kraju! Problem architektury krajobrazu w Polsce nie jest nowy, ale trzeba przyznać, że w PRL radzono sobie z nim zdecydowanie lepiej niż teraz. Niegdyś urzędników irytowały dość ekstrawaganckie wille cygańskie, dziś co drugi nowy dom w Polsce zasługuje na miano budowlanego „gargamela”, a nikomu to nie przeszkadza. Z obrzydzeniem patrzę też na paskudne, betonowe płoty, którymi ostatnio grodzi się wszystko, co możliwe. Innym, jeszcze poważniejszym problemem jest samowola władz gminnych, które bez żadnych ograniczeń przekształcają tereny leśne i rolne na działki budowlane, wspierając tym samym lokalny budżet. A wśród nowobogackich panuje moda na budowanie swych willi na odludziu, z dala od istniejących już wsi i osiedli. Jak tak dalej pójdzie, niedługo zabraknie w Polsce terenów z otwartą, nieograniczoną przez człowieka przestrzenią, a krajobraz bez dróg, słupów energetycznych i kominów będzie prawdziwą rzadkością. Uważam, że konieczne jest jak najszybsze zmodyfikowanie istniejącego prawa, pozwalającego gminom i prywatnym właścicielom na tak dużą swobodę w tej kwestii. Apeluję do prof. Aleksandra Böhma (autora artykułu) i innych specjalistów w tej dziedzinie o przygotowanie niezbędnej ustawy, która mogłaby trafić do Sejmu np. za pośrednictwem posłów sympatyzujących z organizacjami ekologicznymi. Musimy zrobić wszystko, aby uratować polski krajobraz. Piotr Pałgan, Częstochowa URZĘDNIK USA POTRAKTOWAŁ MNIE  JAK PRZESTĘPCĘ Kościół Baptystów zaprosił dziewięcioosobową grupę Polaków (w tym i mnie) na spotkanie Winnsboro Discipleship Exchange Program w Teksasie. Nie wiem, jakie kryteria obowiązują urzędników amerykańskich, bo wszyscy otrzymaliśmy jednakowe zaproszenia z opisem podróży, miejscem pobytu i biletami lotniczymi. Niestety, wg uznania urzędników Konsulatu Generalnego w Krakowie, trzy osoby (m.in. ja) nie otrzymały wizy wjazdowej do USA. Niegrzeczny urzędnik Konsulatu USA zapytał mnie, czy znam angielski? Odpowiedziałam, że uczę się i znam słabo. Po dwóch zdaniach wypowiedzianych po angielsku w dniu 20.06.2001 r. odmówił wydania mi wizy z uzasadnieniem, iż nie mogę jej

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc 30,00 zł lub Dostęp na 12 miesięcy 250,00 zł
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2001, 32/2001

Kategorie: Od czytelników