Listy od czytelników nr 10/2020

Listy od czytelników nr 10/2020

Starzejemy się

Różne pokolenia odmiennie postrzegają wydarzenia i konflikty polityczne. Zrozumiałem to, gdy obserwowałem pełne emocji dyskusje polityczne na temat zakłócenia udziału prezydenta w obchodach rocznicowych w Pucku. Obie strony sporu przerzucały się pretensjami o to, czy bardziej krytykowany i obrażany był kiedyś prezydent Komorowski, czy teraz prezydent Duda. Każda ze stron akcje organizowane przez drugą określa jako chamskie. Słucham i chciałbym wystąpić w obronie Jarosława Kaczyńskiego. Przecież to on dzierży palmę pierwszeństwa w organizacji tego rodzaju happeningów.

W 1993 r. razem z Adamem Glapińskim, obecnym prezesem NBP, stali na czele manifestacji, która pod Sejmem paliła kukłę ówczesnego prezydenta Lecha Wałęsy. Był to czyn szczerej nienawiści, żadna hipokryzja. Okazuje się, że taka postawa często bywa skuteczna. Czytając dzienniki Marii Dąbrowskiej, w zapisach z 1947 r. znalazłem jej opinię o UNESCO: „Słabość tej organizacji wynika m.in. stąd, że jej działalność jest wyłącznie pozytywna. UNESCO nie działa przeciw komuś czy czemuś. Nie posiada zastrzyku nienawiści, będącego dziś jedyną rzeczą, jaka nadaje sprawom i rzeczom charakter pasjonujący”. Jednak czasy trochę się zmieniają. Czy trudno sobie dzisiaj wyobrazić siłę reakcji wszystkich służb mundurowych, specjalnych i tajnych, gdyby spalono kukłę obecnego prezydenta?

Minęły dawne, dobre czasy. Jednak żal, że tak łatwo zapomina się o przeszłości i odbiera się chwałę pierwszeństwa zasłużonym ludziom mojego, starszego pokolenia. Pierwszy w brutalnym atakowaniu prezydenta był Jarosław Kaczyński i tego honoru nie można mu odebrać.

Wiesław Żółtkowski

Państwowy kult „wyklętych”

Twórcy i wyznawcy mitu „wyklętych” z tragedii robią farsę. Kto sam bierze broń do ręki, nie jest żołnierzem. Jest samozwańcem, przebierańcem, terrorystą. Las i karabin nie są rozwiązaniem żadnego problemu; powiększają problemy, zamiast je zmniejszyć. Ale żeby to zrozumieć, trzeba logicznego spojrzenia. Tego niektórym zabrakło. Zauważmy, że aby przeżyć, „leśni” musieli kraść, czyli nie byli tacy wspaniali, za jakich się uważali. Upaństwowienie mitu „wyklętych” jest żałosne, nie służy społeczeństwu, a wszystkim należy się prawda. Czy na pewno wszystkie przestępstwa „leśnych” zostały spisane?

Zbigniew Litwiniec, Radzyń Podlaski

Przede wszystkim to nie byli żadni żołnierze. Żołnierz to członek sił zbrojnych podmiotu państwowego. Żadna z tych organizacji nie była takimi siłami, oprócz Armii Krajowej do momentu rozwiązania. Wszystkich później, w zależności od punktu widzenia, można nazywać różnie. Bojownikami, partyzantami, bandytami, ale nigdy żołnierzami. Większość tych, o których mowa, to zwyczajni bandyci

Wojciech Janowski

Przekłamania TVP Olsztyn

Stowarzyszenie Spadkobierców Polskich Kombatantów II Wojny Światowej wyraża zdecydowany protest wobec informacji wyemitowanej przez TVP Olsztyn o przebiegu uroczystości 75. rocznicy śmierci dowódcy 3. Frontu Białoruskiego gen. Iwana Czerniachowskiego, jaka odbyła się w Pieniężnie 16 lutego 2020 r. Tego dnia w programie informacyjnym TVP Olsztyn tendencyjnie podała: „Generał Iwan Czerniachowski – dla współczesnych Rosjan to bohater, dla Polaków symbol powojennego zniewolenia”. Pytamy, jakie powojenne zniewolenie Polaków gen. Czerniachowski symbolizuje, skoro zginął w lutym 1945 r.? Dla wielu Polaków, także dla Stowarzyszenia Spadkobierców Polskich Kombatantów II Wojny Światowej, gen. Czerniachowski jest bohaterem.

TVP Olsztyn milczeniem pominęła obecność na uroczystości kilku polskich organizacji i delegacji ambasady Federacji Rosyjskiej w Polsce. Nie pominięto jedynie Stowarzyszenia Tradycji Ludowego Wojska Polskiego, jednak przemilczano jego patrona – gen. Zygmunta Berlinga.

TVP Olsztyn nie wyemitowała wypowiedzi przedstawicieli tych organizacji, którzy mówili o gen. Czerniachowskim jako o bohaterze. Zacytowano tylko oburzającą wypowiedź prezesa STLWP mjr. w st. spocz. Kazimierza Rdzanka, która koresponduje z tonem narracji TVP Olsztyn: „Tu nie przyjechaliśmy, żeby upamiętniać gen. Czerniachowskiego, przyjechaliśmy oddać pokłon i hołd tym, którzy zginęli w walce z hitlerowskimi Niemcami o wolność naszej ojczyzny”. Po co trudził się pan Rdzanek, aby po raz pierwszy przyjechać na miejsce śmierci gen. Czerniachowskiego? Nie lepiej było „oddać pokłon i hołd tym, którzy zginęli”, 17 stycznia br., w 75. rocznicę wyzwolenia Warszawy, pod pomnikami Bohaterom Warszawy 1939-1945, Żołnierzom 1. Armii Wojska Polskiego oraz w miejscu, gdzie do 2019 r. stał pomnik gen. Berlinga? A tam pana Rdzanka nie było. (…)

Zwieńczeniem informacji są opinie dyrektora Archiwum Państwowego w Olsztynie Norberta Kasperka: „W Polsce powinny być pomniki tych, których uważamy za bohaterów, a raczej on polskim bohaterem nie jest i nigdy nie będzie”, oraz Radosława Nojmana, który ogłosił, że gen. Czerniachowski „odpowiedzialny jest wspólnie z generałem NKWD Iwanem Sierowem za podstępne aresztowanie dowództwa, następnie rozbrajanie, pojmanie żołnierzy Armii Krajowej z Wileńszczyzny, Nowogródczyzny… Jest to (…) zbrodnia wojenna”. Pierwszy z panów nie powinien używać słowa „nigdy”, a jeśli mówi o tym, kogo uważamy za bohatera, powinien wykazać się tolerancją wobec poglądów Polaków inaczej myślących niż on sam. Drugi zaś niech pozna relacje Polaków, dziś mieszkańców Olsztyna, a podczas wojny żołnierzy AK z Wileńszczyzny. Ich przeżycia wojenne powinny uczyć rozsądku młode pokolenia. Powinien też poznać znaczenie terminu „zbrodnia wojenna”.

I na koniec – TVP Olsztyn ograniczyła się do relacji ze wzgórza w Pieniężnie, gdzie był pomnik gen. Czerniachowskiego. Nie pokazała uroczystości na kwaterze wojennej cmentarza parafialnego. Czy miejsce wiecznego spoczynku żołnierzy radzieckich poległych w walkach na ziemi Warmii i Mazur nie zasługuje na pamięć Polaków?

Prezes Zarządu Głównego – Roland Dubowski, członkowie Prezydium ZG – Wojciech Samborski i Krzysztof Teliczan, przewodniczący Komisji Zagranicznej – Tadeusz Kowalczyk

Dylemat dzieci i wnuków

Prof. Ryszard Turski w liście (PRZEGLĄD nr 3/2020) pisze o swoim stryju, żołnierzu AK, który ujawnił się w 1944 r., wstąpił do 2. Armii WP i poległ na Łużycach. Zastanawia się, czy dzieci i wnuki mogą być ze stryja dumne. Odpowiadam: tak, mogą być dumne. Historia to splot rozmaitych zdarzeń. Polacy z różnych kierunków szli walczyć o Polskę. Młodych ludzi (to wiem od Ojca, żołnierza Polski Niepodległej w Poznaniu) nie interesowało zbytnio, jakiej opcji politycznej jest grupa konspiracyjna, jeśli tylko dowiadywali się, że będą walczyć z okupantem. To miejsce determinowało, z której strony się szło do Berlina, by pokonać wroga, który w 1939 r. wywołał wojnę, a taktycznie wcześniej wykorzystał nastawienie Stalina przeciwko Polsce i jego chęć władania światem zachodnim. Cześć pamięci por. Wacława Turskiego!

Andrzej Antczak

Adopcyjny węzeł gordyjski

Nie ma chętnych do bycia rodzinami zastępczymi, a te, które są chętne, często się nie nadają. Znam placówki, w których jest więcej dzieci i są to dzieciaki świetnie wspierane i kochane. Tymczasem system na siłę przywraca dzieci do rodzin biologicznych, w których były krzywdzone. Brakuje rodzin zastępczych, więc co będzie z dziećmi po zlikwidowaniu większych placówek? Najpierw trzeba stworzyć taki system opieki zastępczej, aby ludzie chcieli i mogli go prowadzić. Aby pracownicy socjalni wspierali takie rodziny, a nie utrudniali ich pracę. Myślmy w kategoriach dziecka, a nie wytycznych, które często tworzą teoretycy. Te wytyczne należy też zmieniać dla dobra dzieci, które za swój los nie ponoszą winy, a często się nią obarczają.

Db

Mówiąc o domach dziecka, warto wspomnieć o ustawie antyaborcyjnej, która zakłada, że każda kobieta – nieważne, w jakiej jest sytuacji – jeżeli jest w ciąży, musi urodzić. Nieważne też, kim jest ojciec. Proszę więc się nie dziwić, że dzieci niechciane będą istnieć i zapełniać domy dziecka. A żadna instytucja nie zastąpi kochającej rodziny, rodziców, którzy chcą i umieją wychowywać dzieci. Ustawa zakładała edukację seksualną i dostęp do antykoncepcji, ale w jaki sposób jest realizowana, każdy dobrze wie. Jeżeli ideologia, którą popierają kolejne rządy, jest ważniejsza niż dobro rodzin i dzieci, nie ma na to żadnego lekarstwa. Widocznie polskie społeczeństwo jest za tym, aby problemy istniały, a nie były rozwiązywane.

Mii

Skąd wziąć nauczyciela

W tym, że w szkołach szykuje się kryzys kadrowy, wielką zasługę mają minister Mirosław Handke i premier Jerzy Buzek. Ich reforma oświaty miała na celu wyłącznie pozbawienie pracy dziesiątek tysięcy nauczycieli, upodlenie ich, pozbawienie szacunku społecznego i uczynienie ich pracy uciążliwą i stresującą. Wytyczona przez tych panów w latach 1998-2000 polityka oświatowa była kontynuowana przez wszystkie kolejne rządy.

Bohdan Piętka

Wydanie: 10/2020, 2020

Kategorie: Od czytelników

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy