Listy z frontu

Listy z frontu

Rudolf Sandhof do Hermana Sandhofa, Kalkhorst, 11 kwietnia 1942 r. W Lubece musieli Anglicy całkiem groźnie gospodarować. Anneliese przysłała mi dziś w liście wycinek z gazety „Lubecker Generalanzeiger”, na którym były fotografie ze zniszczeń, wyglądających jednak okrutnie. Złość ogarnia człowieka. kiedy się widzi, jak te kanalie niszczą bezbronnych ludzi i rzeczy, a nie można od razu ciosu odparować. Ale przecież kiedyś dojdzie do obrachunku. Kiedy skończymy z bolszewizmem, to wtedy panom Anglikom Zgaśnie uśmiech na twarzy. To im się jeszcze udało, że pchnęli do walki Rosjan i zyskali w ten sposób wolny oddech i przedłużyli wojnę, ale jak tu nastąpi koniec, zapewne nikt się już nie znajdzie, kto byłby w możności przeszkodzić nam, byśmy uzyskali zadośćuczynienie za wszystkie haniebne ich czyny. Heimig do Anne Heimig, Koln, 30 kwietnia 1942 Zrób mi przyjemność i wierz mi. Idź i kup sobie maskę gazową, gdyż sądzę, że będziesz jej potrzebowała, ale tylko dobrą i bynajmniej nie tanią i każ ją na sobie wypróbować. Gdy teraz niebawem zacznie się walka, będzie ona straszna, użyty wtedy będzie “S” gaz. Będą wtedy walczyć gazem. Wtedy przyjdą z gazem Anglicy i nie ujrzę już więcej swej Anneczki. Więc posłuchaj mnie i zaopatrz się w maskę. I schodź także do piwnicy, gdyż w Kolonii będzie ciężko. Marck do Otto Marck, Wadgassen, 28/29 sierpnia 1942 r. Czy istnieją u was naprawdę tacy idioci, że wierzą w to, że wojna z Rosją w tym roku się skończy? Ja osobiście takim wariatem nie jestem i z żadnym takim nie rozmawiałem. Poradź mu w każdym razie, by się leczył u psychiatry lub od razu zamieszkał w domu dla obłąkanych. Czy nie widzicie, co się dzieje na świecie, na środkowym i północnym froncie? Perchaska do Marii Kaufmann, Klabings koło Wiednia, 27/28 sierpnia 1942 r. Tyle tutaj przewija się narodowości: Rumuni, Bułgarzy, Węgrzy, Włosi, Ukraińcy i inni. Nie wiemy już co wróg, a co przyjaciel. Nie podoba mi się to wszystko, ale skąd brać ludzi. Z samochodami też źle, wozów mało, a te co są, psują się. Do tego brak benzyny i oliwy. Otto Friedl do Charlotte Friedl, Zinter, 27/29 sierpnia 1942 r. Jestem przekonany, że wskutek zajęcia tutejszych terenów, warunki gospodarcze w Rzeszy muszą się poprawić. Gospodarczo panuje tu wzorowy porządek, na każdym majątku jest jakaś specjalna hodowla. Nad każdym majątkiem jest rodzaj “Freihandere”, ale korzyści z tego systemu ma państwo. Stalin mówiąc o raju sowieckim, miał do pewnego stopnia racje, bo kraj ten jest żyzny, urodzajny i bardzo wielki, ale cóż z tego, gdy ludność z tego bogactwa nie mogła korzystać. Wszyscy musieli w tych majątkach pracować z wyjątkiem ułomnych i starców, a korzystać mogli zaledwie z małych, przydzielonych im ogródków. Płacono grosze za pracę lub wcale, przydziały były minimalne, o ubranie musieli żebrać u komisarzy. Dlatego też nie ma tutaj sklepów, ani nawet szynku. Rej wodzili Żydzi, ludność sterroryzowana unikała sprzeciwu, bojąc się wysyłania na Sybir. Rozmawiałem z takim, co po 3-4-letniej tam obecności wrócił. Robią wrażenie idiotów. Szkoda, że nasi krajowi komuniści nie mogą zobaczyć raju sowieckiego. Na pewno uspokoiliby się i przestali agitować. My chłopom rosyjskim wrócimy ziemię, wielu z nas tutaj się osiedli i zaprowadzimy gospodarkę niemiecką. Ta wieś, w której jesteśmy, poddała się zupełnie bez walki, ludność nie pouciekała, wskutek tego nie ma zniszczeń. Ludność już przywykła do nas, nie wolno nam im nic zabierać, cała nasza propaganda idzie w tym kierunku – dać im jak najwięcej i w ten sposób zabezpieczyć sobie tyły. Jedno jest przykre, że tym ludziom tak bezwzględnie wierzyć nie można, bo za plecami są fałszywi. Schulz do A. Schreder, Wiedeń, 16 września 1942 r. Jestem tutaj pod Rżewem, a więc o wiele głębiej w Rosji i bliżej frontu jak to wówczas, gdy ostatnio pisałem do was. Niebezpieczeństwa pełno wokół. Wszystko przygotowuje się do zimy. Postaram się dostać do batalionu narciarskiego. Bez nart musi być ciężko poruszać się zimą. Znacie moje możliwości. Na nartach zupełnie inaczej i bezpieczniej człowiek się czuje, mogąc się poruszać. Czy zobaczymy się w tym roku, trudno mi coś o tym pisać, gdyż nie mam pojęcia, jak ta cała sytuacja się ukształtuje. Gdy minie lato i susza, stracimy dużo atutów, a gdy przyjdzie mróz i mów dowóz się polepszy nie wiem, czy wytrzymamy

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 08/2000, 2000

Kategorie: Historia