Lizodupek trzyma się mocno

Lizodupek trzyma się mocno

Wszystko się trzyma niewzruszone, a najmocniej głupota. Teraz w rozkwicie, bo „śpiewać każdy może”, rządzić też Z Olgą Lipińską rozmawia Przemysław Szubartowicz – Wierzy pani w cuda? – Skąd panu to przyszło do głowy?! – Bo po ostatnich wyborach polska inteligencja odetchnęła z ulgą, jakby stał się jakiś cud. – Wie pan, ja już dosyć długo żyję i do każdego zbiorowego entuzjazmu podchodzę z dystansem. Największa radość była podobno w ’56 r., kiedy ukochany Gomułka doszedł do władzy, ale potem dał nam porządne baty. Było też „Pomożecie? Pomożemy!” i znów odetchnęliśmy. W supersamie leżały w koszach paczkowane wędliny, była zupa z płetw rekina i inne luksusy, a potem kolejna zapaść. I wreszcie ’89 r., kiedy już nam między palcami złożonymi w literę V wyrosła pajęczyna. I znów zrobiło się jak zwykle. Kiedy w ’93 r. władzę przejęła lewica, w moim kabarecie śpiewaliśmy ironicznie: Skacowana bez grosza przy duszy / wraca Polska pod obcas komuszy, i dalej: Komuno, buzi, lecz z obrzydzeniem… Gdybym miała 20 lat, powiedziałabym, że jestem szczęśliwa ze zwycięstwa Platformy, ale jestem już dużą dziewczynką i przestaję wierzyć w cuda. – Jednak po ostatnich dwóch latach widać kontrast. – Tak, wyprowadziliśmy z domu kozę. Politykom, niestety, zwykle gotuje się w głowach od władzy, nie potrafią wyciągać wniosków i ciągle wpadają w te same pułapki. Tracą poczucie rzeczywistości, coś krzyczą, wymachują rękami, zmieniają Polskę, „będzie lepiej” itd. Mimo to cieszyłam się, że już nie będę oglądała panów Ziobry, Putry czy Suskiego. Niestety, dalej oglądam. Głuchy telefon – Ale już z pozycji opozycji. – Kaczyński nie odpuści, będzie wkładał patyki w szprychy, bo nie znosi wszystkiego poza sobą. Obecna władza mówi coś o miłości. Jeżeli rzeczywiście będzie nas kochać, to my się odwdzięczymy tym samym. Tu też cytat z piosenki do Ojczyzny: Dobrej nocy życz nam / bądź sympatyczna / jak my tobie ty nam… – Może i telewizja publiczna znów panią pokocha? – Na razie od czasu do czasu kocha mnie TVN, prosząc o trzydziestosekundowe wypowiedzi. Ale w październiku, już po wyborach, pan prezes Urbański, zapytany, czy do TVP wróci mój kabaret, powiedział w jednym z wywiadów, cytuję: „Nie wykluczam, bo Olga Lipińska to osoba, która dla Polski zrobiła ogromnie wiele. Mówiąc żargonem, stworzyła nowy format kabaretu telewizyjnego. To wielka zasługa wielkiej artystki”. Koniec cytatu. – Zadzwonił do pani? – Nie. Na razie kocha mnie tylko poprzez prasę. A był mi kiedyś bardzo życzliwy, prawie mój fan. Gdy został prezesem, nawet się ucieszyłam. Ale do tej pory się nie odezwał, więc jest jak zwykle. Ale jeśli już mówimy o jakiejś poprawie i wyjściu z tandety i polityki w telewizji, to nic z tego nie będzie, jeśli TVP będzie nadal spółką skarbu państwa. – Dlaczego? – Z kilku powodów. Po pierwsze, telewizja jako spółka w swojej działalności musi podporządkować się prawu handlowemu – musi mieć zysk. Zysk z reklam. Reklamodawcy uważnie patrzą na oglądalność i żadna siła ich nie zmusi do reklamowania swojego produktu przy programach tzw. misyjnych. Misja, pojęcie wytarte i wyśmiane przez tandeciarzy, nie musi być niszowa. Nie są żadną misją programy zachęcające do czytania książek czy słuchania poważnej muzyki, jeśli są zrobione źle i nudzą. I słusznie nie mają wzięcia. Pomieszanie pojęć. Misja równa się nuda. To nieprawda. Misja to każdy dobry program, z którego widz coś dla siebie ciekawego wyniesie. Reklama chce trafiać do najgłupszego widza, byle masowego. Ten chce oglądać siebie w serialach lub coś do śmiechu, „na ten przykład” – taniec na lodzie lub coś w tym guście. Wszystkie pretensje nieszczęsnego inteligenta, że wartościowe programy telewizja upycha w nocy, są bezzasadne. Telewizją rządzi reklama. I dopóki rządzi, żadnej misji, edukacji czy propozycji intelektualnych nie ma i nie będzie. Zysk, forsa, oglądalność – to jest siła, która przyciąga tandeciarzy z różnych dziedzin. Telewizja hołubi ich, bo są posłuszni i wykonają każdy numer. Paradoksalnie program superwredny i antyedukacyjny nazywa się „Misja specjalna”. Specjalna. Wstyd. A Polak ogląda, co mu dają. W telewizji pokazali, to widocznie prawda. Po drugie: miłość polityków do wizji. Być na wizji, mówić

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2007, 51-52/2007

Kategorie: Wywiady