Ludzie z lumpeksu – rozmowa z dr hab. Ryszardem Szarfenbergiem
Rząd jest bezradny wobec biedy, nie wierzy, że da się coś z nią zrobić Dr hab. Ryszard Szarfenberg – profesor Uniwersytetu Warszawskiego, wicedyrektor Instytutu Polityki Społecznej UW, przewodniczący Polskiego Komitetu Europejskiej Sieci Przeciwdziałania Ubóstwu (EAPN Polska). Rozmawia Krzysztof Pilawski Panie profesorze, skąd w Polsce wzięła się bieda? – Generalnie ubóstwo jest znane od starożytności. Wolałbym, żebyśmy nie sięgali tak daleko i skoncentrowali się na tzw. nowej biedzie, czyli okresie po 1989 r. Spotykam się z dwiema wykładniami: zgodnie z pierwszą tę nową biedę wywołały zmiany systemowe, zgodnie z drugą – za biedę odpowiadają dotknięci nią ludzie. Która z nich jest panu bliższa? – Mówienie, że mamy do czynienia głównie z komponentem indywidualnym albo systemowym, jest uproszczeniem. W pytaniu zabrakło trzeciej możliwości – wpływu społeczności lokalnej na utrwalanie biedy. Ponadto czynnik indywidualny może być wywołany cechami, na które mamy wpływ (np. brakiem chęci do pracy, lenistwem), lub takimi, na które wpływu nie mamy – ograniczoną sprawnością, koniecznością opieki nad członkiem rodziny itp. Hojny Balcerowicz Jednak początek nowej biedzie dała gwałtowna zmiana systemowa. – Transformacja musiała doprowadzić do powstania nowej biedy, bo mieliśmy do czynienia z masową likwidacją miejsc pracy w sektorze państwowym. Część osób podjęła działalność na własny rachunek, inni znaleźli pracę w nowych przedsiębiorstwach, ale spora grupa nie odnalazła się w nowej rzeczywistości i zaczęła się utrzymywać głównie ze świadczeń socjalnych. Energiczni i pracowici odnaleźli się, a bierni i leniwi – nie. – To oczywiście obraz fałszywy. Mimo deklarowanej wolnej konkurencji, w której mieli wygrywać najlepsi, działo się różnie. W czasie prywatyzacji dochodziło do uwłaszczenia się kierownictwa dawnych firm państwowych lub spółdzielczych. Znamy przypadki „przedsiębiorczych” osób zdobywających majątek dzięki obchodzeniu lub łamaniu prawa. Słowo afera towarzyszyło nam przez całe lata 90. Jakie znaczenie mają cechy osobiste osób, które w wyniku transformacji znalazły się w zupełnie innej sytuacji – np. robotnika likwidowanego pegeeru na głębokiej prowincji i rolnika – właściciela pola obok dużego miasta, które nagle stało się atrakcyjnym terenem budowlanym? Teraz mało kto pamięta, że te same rządy, które zastosowały w gospodarce terapię szokową, równocześnie rozszerzyły przywileje emerytalne z PRL. – Rzeczywiście. Ci, którzy tracili pracę, mogli przejść na emeryturę w wieku 55 lub 50 lat, jeśli mieli odpowiedni staż pracy – 40 lat dla mężczyzn, 35 dla kobiet. Do stażu wliczano okres nauki w szkołach przyzakładowych, służbę wojskową, studia. Osoby, które nie spełniały tych kryteriów, mogły się ubiegać o rentę z tytułu niezdolności do pracy. Rynek pracy szybko się skurczył, wskaźniki bezrobocia były niższe, niż gdyby ci ludzie pozostali zawodowo czynni, osłabły konflikty społeczne. W ten sposób osłonięto proces transformacji – przekształcenia gospodarki socjalistycznej w kapitalistyczną. Gdy to przekształcenie zostało dokonane, działania osłonowe przestały mieć sens. Nagle się okazało, że w Polsce jest największy odsetek osób niepełnosprawnych na świecie, więc naturalnie zaostrzono tryb przyznawania rent. Potem ogłoszono, że Polska jest krajem najmłodszych emerytów i zlikwidowano większość przyznanych wcześniej przywilejów emerytalnych, a w tym roku podwyższono wiek emerytalny. Uboga studentka przyjmie… W 1997 r. Polacy, zgodnie z sondażem CBOS, uważali, że główna przyczyna biedy tkwi w przyjętych rozwiązaniach strukturalnych, 10 lat później za winnych biedy uznali samych biednych. Jak pan ocenia te wyniki? – Ważny jest okres, w którym przeprowadza się badania. Jeśli ludzie oceniają, że sprawy kraju idą w złym kierunku i gospodarka spowalnia, widzą przyczyny biedy w czynnikach zewnętrznych. Jeśli jednak sytuacja gospodarcza i nastroje są dobre, mamy tendencję do przypisywania biedy cechom indywidualnym – lenistwu, bierności, bezczynności. Tak było w 2007 r. – gospodarka się rozwijała, ludzie mogli wyjechać legalnie do pracy w Unii Europejskiej, do Polski zaczęły płynąć z Brukseli fundusze pomocowe. Dwa lata wcześniej społeczeństwo dało upust ogromnej frustracji, głosując na Prawo i Sprawiedliwość, Samoobronę i Ligę Polskich Rodzin. – W pierwszych latach XXI w. wyjątkowo









