Obecna elita władzy pogardza ludźmi pracy, dołami społecznymi Jarosław Urbański – socjolog, autor książki „Prekariat i nowa walka klas” Brak pewności i stabilności, niemożliwość przewidzenia przyszłości i lęk, że ta przyszłość oznacza pogorszenie. Te wszystkie kryteria spełniamy ja i moi rówieśnicy. Prekariat to miliony zatrudnionych na niepewnych warunkach. Pytanie, które coraz częściej zadają ludzie z mojego pokolenia, brzmi: jak żyć? – Rzadko jest tak, że nie mamy innego wyjścia i godzimy się na zupełnie skandaliczne warunki. Najczęściej sobie to racjonalizujemy, mówimy, że to tylko okres przejściowy. Ludzie sobie powtarzają: zawsze mogę odejść; poszukam innej pracy; jak skończę studia, będzie lepiej; może za trzy lata wyjadę do Anglii; założę własną knajpę. Często nie wybiegają w przyszłość dalej niż pięć lat. Do tego czasu można jeszcze coś planować, większość jednak planuje w dużo krótszej perspektywie. Tymczasem mijają lata od ukończenia studiów i nic się nie zmienia. – Młode pokolenie znalazło się w zupełnie nowej sytuacji. Często nie potrafi sobie nawet wyobrazić, czym jest praca etatowa, czym są świadczenia socjalne. Ludzie w wielu przypadkach wiszą na świadczeniach socjalnych rodziców. Zerwana została ciągłość pokoleniowa na płaszczyźnie pracy. Rodzice wiedzieli, czym jest Kodeks pracy, znali go, natomiast dla pana pokolenia to zupełnie nieznany dokument, by nie powiedzieć eksponat muzealny. Młodzi mają zupełnie inne doświadczenia na rynku pracy niż ich rodzice. – Przedstawiciele poprzedniego pokolenia, nawet jeśli zmieniali miejsca pracy, przeświadczeni byli o racjonalności umowy o pracę i o istnieniu, poszanowaniu pewnych praw. Nastąpiła celowa zmiana instytucjonalna rynku pracy. Wszystko ma dziś zależeć od relacji między pracodawcą a pracownikiem. Taka umowa cywilnoprawna może być dowolnie skonstruowana, nie ograniczają jej zapisy Kodeksu pracy. A ustawa ta i inne zakładają, że praca musi być chroniona. Nie był to wymysł PRL, ale efekt nacisku pracowników od 100-150 lat, ich reakcji na patologiczne zjawiska pracy od świtu do nocy czy zatrudniania dzieci. Ośmiogodzinny dzień pracy wprowadzono nie po II, ale po I wojnie światowej. A miało być tak pięknie, w mediach i na uczelniach zapewniano młodych ludzi, że to będzie lepszy świat. Że człowiek nie będzie już przywiązany do jednego pracodawcy i będzie mógł realizować się indywidualnie. – Taka szansa otwiera się tylko przed bardzo wąską grupą. Przenoszenie na nasz grunt pewnych rozwiązań z innych krajów było ogromnym błędem. Próbowano przekopiować jakieś koncepcje czy idee z Niemiec, gdzie otoczenie socjalne jest zupełnie inne. W takich okolicznościach okazało się, że ta wolność jest iluzoryczna i reglamentowana. Brak związania umową o pracę nie jest żadną wolnością. Jeżeli wolność mierzymy czasem wolnym od pracy, bo wolności nie daje sama praca, dostrzegamy, że tego wolnego czasu robi się coraz mniej. Okazuje się, że lepiej mieć etatową pracę, w miarę dobrze płatną, i w czasie wolnym robić to, na co ma się ochotę. Nie martwiąc się o zabezpieczenia społeczne, nie tracąc czasu na ciągłe poszukiwanie pracy, na długie dojazdy czy podejmowanie nisko płatnego i krótkotrwałego zatrudnienia w wielu miejscach równolegle itd. Ułuda leżaczków Jak w takich warunkach będzie wyglądała solidarność społeczna między ludźmi, których umowy o pracę są pisane pod konkretną osobę? To wręcz wymusza życie na zasadzie: każdy sobie rzepkę skrobie. – Pytanie o solidarność społeczną jest bardzo ważne. Bo czy od teraz, zgodnie z koncepcją zindywidualizowanych warunków pracy, będzie ona problemem tylko każdego z nas z osobna? Pytał pan, jak żyć. Może lepiej zapytać, jak walczyć? Czy pokolenie, które wchodzi na rynek pracy i nigdy nie miało w rękach Kodeksu pracy, nie powinno go wreszcie przeczytać? Wynotować sobie przepisy, które go dotyczą, i zacząć się zastanawiać, jak można poprawić ten świat i swoje warunki pracy? Wtedy łatwiej zrozumieć, że nie da się tego zrobić bez współpracy z innymi pracownikami, koleżankami i kolegami. Bez wzajemnego zaufania i solidarności. Nie widzę, żeby moi rówieśnicy zaczytywali się w Kodeksie pracy. Z jednej strony, słyszę, że nie mają kontroli nad swoim życiem, a z drugiej, że jakoś to będzie. – Niepokoją mnie postawy lekceważenia coraz trudniejszej sytuacji. Mówiąc szczerze, jestem przerażony, gdy idę przez miasto i widzę ludzi,









