Ludzkie rykowisko

Ludzkie rykowisko

Człowiek nie jest monogamiczny w tym stopniu, w jakim chciałaby tego nasza kultura Dr Bogusław Pawłowski z Katedry Antropologii Uniwersytetu Wrocławskiego zajmuje się antropologią fizyczną – dziedziną opisującą zachowania człowieka z perspektywy biologii. Jest członkiem Polskiego Towarzystwa Antropologicznego, a także opiekunem Międzywydziałowego Koła Naukowego Etologii Naczelnych. – Szukanie partnera często nazywa się szukaniem drugiej połówki pomarańczy. A jak to wygląda oczami antropologa biologicznego? – Niewątpliwie obie płcie są w stosunku do siebie komplementarne, jak Ying i Yang: mają w życiu do spełnienia inne funkcje biologiczne i inne funkcje w społeczeństwie – począwszy od zbieracko-łowieckich, aż po uprzemysłowione – choć tutaj coraz bardziej zacierają się te funkcje. Co ciekawe, społeczeństwa tradycyjne świetnie o tym wiedzą: kobiety z mężczyznami nie spędzają wiele czasu. Problem powstaje, gdy zaczynają ze sobą spędzać zbyt wiele czasu, tak jak to jest u nas. W społeczeństwach tradycyjnych płcie nie rywalizują ze sobą, co ma coraz częściej miejsce w naszej kulturze. Występuje tam ewidentny podział ról; można nawet powiedzieć: każda z płci robi to, co lubi. Są to różne połówki, ale nie w sensie dopasowania partnerstwa. U nas mówiąc o tej pomarańczy, myśli się o monogamii: każdy ma swoją połówkę, z którą jak się połączy, to już na zawsze. Tak jakbyśmy mieli jakiś magiczny superklej, który zapobiegnie rozstaniu. Tymczasem człowiek nie jest monogamiczny w tym stopniu, w jakim chciałaby tego nasza kultura. To nie znaczy, że nie istnieją takie monogamiczne związki „sklejone” do końca życia miłością, wielbioną zresztą we współczesnej kulturze Zachodu i uważaną za specyficzny superglue. – Co zwykle bardziej pociąga połówki? Podobieństwa czy przeciwieństwa? – Tendencje są dwojakie. Przeciwieństwa uważa się za atrakcyjne w małych, zamkniętych społecznościach. Wtedy szuka się czegoś innego, preferuje się heterozję – czyli unika krzyżowania podobnych genów. W dużych społecznościach prawdopodobieństwo spotkania osobnika o bardzo podobnym genotypie jest małe, dlatego ludzie łączą się na zasadzie podobieństwa: wykształcenia, inteligencji, zainteresowań, światopoglądu. Co nie znaczy, że tylko w ten sposób – zasada ta dotyczy większości, a nie wszystkich. – Czy to znaczy, że dzisiaj dobieramy się w pary na innych zasadach? – Sposób doboru partnerów był różny w różnych epokach. Jeśli mamy strukturę haremową, to zwykle mężczyźni, którzy są właścicielami różnych dóbr, mają przywilej wyboru. Oni decydują, bo oni płacą rodzicom wybranki tzw. kałym. W tym wypadku kobiety mają niewielki wpływ i małe szanse posiadania męża na wyłączność. Choć badania ekologów behawioralnych pokazują, że kobiety w kulturach poligynicznych wolą być trzecią żoną bogatego człowieka niż jedyną, ale z mężem, który klepie biedę i nie potrafi zapewnić warunków życia ani jej, ani potomstwu. Bo do czego tutaj mieć wyłączność? Do zera na koncie? Nikt nie chce się łączyć z osobą niedającą przynajmniej minimalnych gwarancji na zapewnienie podstawowych dóbr niezbędnych do przetrwania. Samice u większości naczelnych preferują te samce, które zapewniają im lepszą ochronę i lepsze geny. Synowie takich samców będą mieli podobne cechy przywódcze – a tym samym większą szansę na sukces reprodukcyjny w przyszłości. Natomiast w społecznościach, gdzie jest zarówno wiele samic, jak i wiele samców, samice mają już coś do powiedzenia. Mogą się godzić lub nie. W niektórych społeczeństwach to rodzice wybierają męża i aranżują związki. Zresztą małpi rodzice niektórych gatunków także zwracają uwagę na to, z kim się zadaje młoda małpka, i selekcjonują jej towarzystwo. W jeszcze innych społeczeństwach, jak na Zachodzie, panuje równouprawnienie w wybieraniu. – A biura matrymonialne? Czy w dzisiejszych czasach nie są one odpowiednikiem rodziców? – W biurze pożądane cechy partnera wybierają sami osobnicy. Raczej jest to więc „czwarty sposób wyboru”. One tylko zapewniają to, że każdy może szybciej znaleźć osobnika, który spełnia określone kryteria. Dzięki biurom matrymonialnym jest tak, jakbyśmy z losowo wybranej grupy kilku tysięcy ludzi spotykali garstkę o wymaganych cechach. – Co jest odpowiednikiem ludzkiego rykowiska? Media? Internet? – Chociaż coraz więcej znajomości zawieranych jest na internetowych czatach, media te dają jednak głównie pośredni kontakt. Wciąż takimi miejscami bezpośredniego kontaktu są dyskoteki, McDonaldy czy multikina. Dobrze zaprezentować się można też

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 01/2004, 2003, 2004, 52/2003

Kategorie: Wywiady