Macedończyk made in Poland

Macedończyk made in Poland

60 lat temu zakończyła się jedna z najkrwawszych wojen na Bałkanach. Jej ślady znajdziecie tu, wśród nas Wojciech Śmieja Korespondencja ze Skopje Obcy głos pyta, jak się nazywam. „521” – odpowiadam, jak mnie nauczono. „Jak się nazywasz?!”. Głos staje się bardziej natarczywy. „521!” – mam już łzy w oczach, bo jestem dzieckiem i nie wiem, o co chodzi. Wezwany do wagonu Grek z politbiura tłumaczy polskiemu lekarzowi, że dzieci mają numery. Polak na to, że żadne dziecko nie wjedzie do Polski bez imienia. Zagroził, że sprawa dotrze do sekretarza partii, Zachariadisa. W końcu Grecy numery zabrali. Pan nawet nie wie, jakie to ważne: Polacy zwrócili nam imiona! Prof. Taszka Mamurovskiego spotkałem w Skopje. Choć jest Macedończykiem i mieszka w Macedonii, mówi, że do swej ojczyzny nie może wrócić już ponad 60 lat: – A przecież powiedzieli mi, że wyjeżdżam tylko na dwa miesiące! Gdybyście go spotkali, wyjaśniłby wam, że ta jego ojczyzna składa się z trzech części. Jedną z nich, ukochanym heimatem, jest Macedonia Egejska ze stolicą w Sołuniu, czyli greckich Tesalonikach; drugą, tą niepodległą, Macedonia Wardarska ze stolicą w Skopje. Najbardziej na wschodzie leży zaś Macedonia Piryńska, dziś w Bułgarii. Profesor pokazałby wam mapę, która ukazuje tę historyczną krainę obrazowo przeciętą zasiekami z drutu kolczastego w miejscu dzisiejszych granic Macedonii, Bułgarii i Grecji. Czy 14-latki mogą wyzwolić państwo – Najpierw był dowódca naszych wojsk, gen. Markos, potem Chrystus, tacy z nas byli komuniści – opowiada ze śmiechem Risto Solomanovski, sąsiad z klatki profesora (blok, w którym mieszkają, wzniesiono właśnie dla nich, „Egejców”). – Dziadek był popem we wsi, a w mojej rodzinie do komunistycznej partyzantki należało osiem osób. Dla komunistów byli mięsem armatnim, które za obietnice autonomii dla Macedonii Egejskiej chwytało za broń przeciw królewskim wojskom greckim. Moja wioska nazywała się Statica i liczyła 135 domów. W czasie wojny zginęło 62 ludzi. Dlaczego rodzice Rista i Taszka, a z nimi tysiące innych Macedończyków, popierali greckich komunistów w wojnie domowej 1946-1949? Bo jeszcze na długo przed II wojną władze w Atenach urządzają im pierwsze w Europie masowe wysiedlenia – z greckich doświadczeń w tej dziedzinie wzór wezmą i Hitler, i Stalin. Kreml wyczuwa pismo nosem i podejmuje geopolityczną grę o Grecję i wpływy na Bałkanach już w latach 20.: łudzi niepiśmiennych górali obietnicą wyzwolenia spod greckiego jarzma. Nic dziwnego, że według niektórych źródeł nawet 60% zaangażowanych po partyzanckiej stronie sił greckich stanowią egejscy Macedończycy. Jest wiosna 1948 r., kiedy wizja świetlanej komunistycznej przyszłości zaczyna się oddalać. 4 marca 1948 r. Radio Wolna Grecja ogłasza, że wszystkie dzieci poniżej 15. roku życia będą ewakuowane z terenów kontrolowanych przez komunistyczną partyzantkę. Dzieci wyjadą na dwa, trzy miesiące, mówiono płaczącym rodzicom, tam, gdzie będą bezpieczne: do krajów demokracji ludowej. Komunikat kończy się optymistycznie: Wrócą, jak tylko wygramy wojnę. – Miałem cztery lata, więc prawie nic nie pamiętam – opowiada Pando Tolič. – Mam tylko sny, że stoję nad przepaścią i chwytam się jakiejś spódnicy, chyba matczynej. Rozdzielili nas z rodzicami. W drodze młodszymi opiekowały się starsze dziewczyny, takie 14-, 15-letnie. Szliśmy boso. Rodziców wywieźli do Polski, mnie do Rumunii. Taka polityka była. Żeby rozdzielić, wynarodowić. W rozmowach ze wszystkimi ofiarami paidomazomy, bo tak tę ewakuację nazwała historiografia, powracają te same obrazy: dramatyczny nocny marsz przez góry, rozstania z rodzicami, ostrzeliwanie kolumn przez alianckie lotnictwo. Niektórzy, jak Taszko, nie będą potrafili po tylu latach powstrzymać łez. Pierwsze transporty do Polski po półrocznym etapie w Rumunii przychodzą w październiku 1948 r. Mniej więcej połowę 15-tysięcznej „greckiej emigracji” stanowią Macedończycy, a wśród nich jest ponad 3 tys. dzieci. – Szli przez Albanię i Jugosławię, gdzie były centrale rozdzielcze – precyzuje Taszko. – Exodus był masowy, samych dzieci ok. 30 tys. Szli do Związku Radzieckiego, Rumunii, Polski, Czechosłowacji, Węgier… Młodsze dzieci zabierali po to, żeby rodzice przyłączali się do partyzantki. Starsze dzieci, 14-latków, KPG

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2009, 29/2009

Kategorie: Reportaż