Macron: Więcej wizji, mniej śrubokrętów

Macron: Więcej wizji, mniej śrubokrętów

German Chancellor Angela Merkel and French President Emmanuel Macron are pictured during a news conference at the Chancellery in Berlin, Germany on June 29, 2017. Chancellor Merkel is meeting today the the European leaders of the G20 prior to the G20 which will be in Hamburg on July 7 and 8, 2017. (Photo by Emmanuele Contini/NurPhoto) *** Please Use Credit from Credit Field ***

Prezydent Francji obiecuje reformy, które mają zdyscyplinować państwa unijne Latem 2014 r. w biurze berlińskiego profesora Henrika Enderleina zadzwonił telefon. Do znanego ekonomisty dobijał się jego francuski kolega po fachu Jean Pisani-Ferry. – Henriku, czy możecie zatrudnić na waszej uczelni byłego doradcę François Hollande’a? Nazywa się Macron i jest znakomitym ekonomistą. Być może go znasz. Zdolny, ale trochę niepokorny. Pokłócił się z prezydentem i teraz szuka pracy – mówił Francuz. Enderlein już wtedy wiedział, kim jest Emmanuel Macron. Spotkał go w Pałacu Elizejskim, kiedy Macron był doradcą Hollande’a. Obaj wzięli udział w panelu o niemiecko-francuskich stosunkach gospodarczych. Macron nie został jednak docentem w berlińskiej Hertie School of Governance, bo wkrótce pogodził się z prezydentem i przyjął tekę ministra gospodarki w rządzie Manuela Vallsa. Ale już podczas tamtej rozmowy telefonicznej Enderlein i Pisani-Ferry zgodnie uznali, że „będą ludzie z tego Macrona”. Niemniej jednak warto zadać sobie pytanie: co by było, gdyby Macron jesienią 2014 r. rzeczywiście przeprowadził się do Berlina. Czy Marine Le Pen byłaby dziś prezydentem? Przypuszczalnie Angela Merkel byłaby wtedy załamana. Po bezapelacyjnych zwycięstwach lidera La République en marche! (LREM) w wyborach prezydenckich i parlamentarnych szefowa niemieckiego rządu odetchnęła, ale czy może dziś spać spokojnie? Prezydent Francji zawładnął sercami wielu Europejczyków, lecz jest przekonany, że niemiecka dominacja w UE musi dobiec końca. Dla Merkel jest więc przyjacielem i zarazem wrogiem. Politykiem, który w tandemie z przyszłą kanclerz (lub przyszłym kanclerzem) Niemiec pragnie uratować Unię, jednocześnie naciskając, aby zwiększyła inwestycje. Niemiecko-francuska przyjaźń może być ożywcza, lecz z niemieckiego punktu widzenia niezwykle kosztowna. Odpowiednia kolejność Według założeń Macrona Unia powinna mieć jedną faktyczną centralę – w Brukseli. Plany francuskiego prezydenta przewidują ponadto wystawienie jednego ministra gospodarki i finansów, który miałby reprezentować wszystkie państwa członkowskie. Prezydent chciałby także, aby razem ponosiły odpowiedzialność za wspólne długi, co zaskoczyło niemieckiego ministra finansów Wolfganga Schäublego. „Jeśli mamy wspólnie wzmocnić UE, to najpierw Francja i Włochy muszą same poprawić swoją sytuację. Wtedy porozmawiamy, jak zmienić Unię. To jest odpowiednia kolejność”, zaznaczył Schäuble w wywiadzie dla tygodnika „Der Spiegel”. Sama Merkel już kilkakrotnie podkreślała w mediach, że jej rząd na pewno nie zmieni polityki gospodarczej „tylko z tego względu, że Macron został prezydentem”. Postulaty nowego gospodarza Pałacu Elizejskiego dodały zresztą pieprzu niemieckiej kampanii wyborczej. Liderzy SPD próbują wykorzystać różnice między Macronem i Merkel oraz udowodnić, że tylko socjaldemokraci będą w stanie przyzwolić na jego śmiałe plany. Minister spraw zagranicznych Sigmar Gabriel i kandydat na kanclerza Martin Schulz co rusz wyrażają wiarę w słuszność spostrzeżeń Macrona. – Ten, kto kwestionuje wagę jedności niemiecko-francuskiej dla gospodarek krajów UE, nie wie, co mówi – uważa Gabriel, autor głośnego ostatnio dokumentu Élysée 2.0, czyli koncepcji wznowienia traktatu elizejskiego z 1963 r. – Przestańmy wyliczać wady pomysłów Macrona, a zacznijmy akcentować, co jest z nimi zbieżne. Byłoby żal, gdyby nasz narodowy egoizm zniweczył ambitne plany nowej francuskiej administracji – dodaje. Ten przedwyborczy strzał był wymierzony w Schäublego i jego rygorystyczną politykę oszczędnościową. Minister finansów zareagował ze stoickim spokojem człowieka od 55 lat obecnego w polityce. – Nowy szef niemieckiej dyplomacji ma widocznie teraz więcej pomysłów na gospodarkę niż swego czasu jako minister gospodarki. To ja pytam: dlaczego już wtedy nie zrealizował swoich planów? – pyta Schäuble. I dodaje: – Jeśli nadwyżka handlowa w Niemczech pozwoli nam na większe inwestycje, to nie będziemy się temu przeciwstawiać. Zgadzam się, Gabriel powinien częściej słuchać porad Macrona: mniej gadać, za to więcej działać. W chadecji panuje zresztą przekonanie, że niemiecka nadwyżka handlowa nie ma związku z polityką. Za główny jej powód eksperci uważają wysoką konkurencyjność gospodarki oraz politykę monetarną Europejskiego Banku Centralnego, który stawia na niskie oprocentowanie, popierane skądinąd przez samego Macrona. Tyle że polityka pieniężna Maria Draghiego obniżyła także kurs euro, co sprawiło, że niemieckie produkty stały

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2017, 28/2017

Kategorie: Świat