Wybory, których nikt nie wygrał

Wybory, których nikt nie wygrał

Members of a mobile voting unit bring a ballot box to a person under quarantine due to the outbreak of the coronavirus disease (COVID-19), as she votes during the parliamentary election, in Sofia, Bulgaria, April 4, 2021.,Image: 603301682, License: Rights-managed, Restrictions: , Model Release: no, Credit line: STOYAN NENOV / Reuters / Forum

Bułgarzy nie chcą już ryzykować żadnych reform, gdyż te, które zostały wdrożone, zabrały im wszystko Wybory do bułgarskiego Zgromadzenia Narodowego zaowocowały serią zarówno przewidywalnych, jak i cokolwiek zaskakujących zjawisk. Wszystkie one mają wymiar bardziej kabaretowy niż polityczny. Bułgarki i Bułgarzy poszli do urn 4 kwietnia. Do tej pory żaden lider żadnego ze stronnictw nie ma pomysłu na to, jak w nowej konfiguracji stworzyć choćby techniczny rząd. W tych wyborach nie udało się wyłonić zwycięzcy – wszyscy przegrali. Arytmetyka powyborcza Rządząca obecnie partia GERB otrzymała 26,18%. To jednoznacznie prawicowe ugrupowanie, które z pewnością ma dużo więcej wspólnego z oligarchicznym klubem lub korporacją niż ze stronnictwem politycznym. Jego szefem i dyktatorem bułgarskiego procesu wewnątrzpolitycznego jest premier Bojko Borisow, były ochroniarz Todora Żiwkowa. Odpowiednik Jarosława Kaczyńskiego, tylko skuteczniejszy, bo trzymający pod ścisłą osobistą kontrolą niemal cały aparat instytucjonalny i gospodarczy państwa. Dość poważnym zaskoczeniem był wynik partii o cokolwiek groteskowej nazwie Jest Taki Naród (ITN), która uplasowała się jako druga. Jasne było, że uzyska spore poparcie, ale nie spodziewano się, że zostanie najważniejszym ośrodkiem opozycyjnym. Przewodzi jej Sławi Trifonow, z trudem udający poważnego człowieka śpiewak i telewizyjny szołmen, uchodzący za zaprzyjaźnionego ze wszystkimi najważniejszymi ośrodkami oligarchicznymi w kraju. ITN uzyskała poparcie na poziomie 17,66%, wyprzedzając Bułgarską Partię Socjalistyczną (BSP), która osiągnęła jedynie 15,01%, co dla tego ugrupowania jest wynikiem poniżającym. Ruch na rzecz Praw i Wolności (DPS), stylizujący się na europejskich liberałów, zajął czwarte miejsce z wynikiem 10,5%, a zaraz za nim uplasowała się Demokratyczna Bułgaria – 9,45%, która jest swoistym konglomeratem antykomunistycznych nostalgików, marzących wciąż o głębokiej lustracji, i wielkomiejskiej młodzieży pragnącej nowoczesności. Kolejną kuriozalną formacją, która uzyskała reprezentację parlamentarną, jest partia Powstań! Mafia precz! (sic!). Na jej czele stoi Maja Manołowa, była rzecznik praw obywatelskich mocno skłócona z Borisowem. Dostała się do parlamentu siłą 4,72% głosów (próg wyborczy to 4%) jako najmniejsze ugrupowanie w 45. Zgromadzeniu Narodowym Republiki Bułgarii. Katastrofa lewicy GERB stracił ok. 7 pkt proc. w porównaniu z poprzednimi wyborami z roku 2017 (wtedy uzyskał 33,54% głosów). Największym przegranym jest jednak Bułgarska Partia Socjalistyczna i jej przewodnicząca Kornelia Ninowa. Cztery lata temu partia ta otrzymała 27,93%. Teraz jej wynik jest o niemal 13 pkt proc. niższy. Pomimo że BSP w trakcie kilku ubiegłych kadencji była w opozycji, pomimo wielu katastrofalnych błędów rządu i licznych skandali korupcyjnych, pomimo trwających niemal pół minionego roku codziennych masowych protestów antyrządowych na ulicach Sofii i kilku większych miast, socjaliści stracili dwa razy więcej głosów niż partia rządząca. – Oczywiście dla postronnego obserwatora sytuacja ta będzie zdumiewająca, ale nie jest to wyłącznie bułgarską specyfiką. Sromotne porażki systemowych, nominalnie lewicowych partii widzimy w całej Europie – komentuje Nikołaj Draganow, bułgarski dziennikarz i dokumentalista. – BSP przeszła ten sam proces, który strawił niemal wszystkie tradycyjne europejskie socjaldemokracje. Chodzi o trend zapoczątkowany jeszcze pod koniec lat 90. przez Blaira i Schrödera, czyli porzucenie wszelkich złudzeń zmiany i zapisanie lewicowych partii do obozu neoliberalnego. W Bułgarii proces ten przebiegł nieco inaczej, został dodatkowo skarykaturyzowany i doprowadził do dziwacznej sytuacji – dodaje Todor Todorov, znany lewicowy komentator polityczny i pisarz. – BSP przepoczwarzyła się w partię stricte prawicową, nie próbując choćby minimalnie tego maskować. Jej program w sferze ekonomicznej jest jednoznacznie probiznesowy, jakościowo spójny z chadeckimi czy liberalnymi stronnictwami zachodnioeuropejskimi. W sferze kulturowo-obyczajowej zaś mowa jest, a jakże, o wartościach tradycyjnych, rodzinie itd. – uzupełnia. – Program to jedno, ale też przekaz, jaki Ninowa formułowała od samego początku przewodniczenia partii, był przerażający dla lewicowo myślącego obywatela czy działacza – ocenia Draganow. – Owszem, dokonała odejścia od lewicowości w sensie programowym, ale także zmieniła całe emploi. Mówiła bez opamiętania o udogodnieniach dla biznesu niczym jakiś spuszczony ze smyczy amerykański libertarianin. Jednocześnie włączyła się

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 19/2021, 2021

Kategorie: Świat