Mała mistrzyni wielkiego dyktanda

Mała mistrzyni wielkiego dyktanda

Zdolności do ortografii Ania odziedziczyła po babci Julci, która skończyła tylko siedem klas Do Katowic Ania Korzeń pojechała z siedmioma koleżankami ze szkoły, które również brały udział w konkursie o tytuł „Bezbłędnego małego gościa” – mistrza polskiej ortografii. Konkurs już po raz czwarty zorganizowało Radio Katowice wspólnie z miesięcznikiem „Mały Gość Niedzielny”. Teksty dyktand – osobne dla uczniów szkół podstawowych, osobne dla gimnazjalistów – przygotował przewodniczący Rady Języka Polskiego PAN, prof. Walery Pisarek. Powiedział dziennikarzom, że pracował nad nimi miesiąc: – Zaczynam od zbierania trudnych słów. Potem łączę je w całość i tak powstaje historyjka. Ostateczna wersja jest gotowa kilka godzin przed odczytaniem. Dzięki temu nikt poza mną jej nie zna. Dyktando łatwiejsze, o „Jakubku znużonym dwuipółgodzinną harówką przy odkuwce zasuwki, śrubki i innych drobiażdżków do miniszkatułki”, przygotowane zostało dla dzieci z podstawówek, a „Wspomnienia eksbrzdąca” dla uczniów gimnazjów. Informator z regulaminem konkursu dotarł do szkoły w Ropie w powiecie gorlickim późno, na początku października. O jego trzech poprzednich edycjach grono pedagogiczne ani dyrekcja tej małej wiejskiej szkółki po prostu nie wiedziały. Po wysłaniu zgłoszeń do organizatorów polonistki Maria Gryboś i Wiesława Laskoś zorganizowały z grupką uczniów zajęcia pozalekcyjne mające na celu ćwiczenie ortografii. – Słownika ortograficznego na pamięć nauczyć się nie da, ale zasad pisowni tak – mówi 15-letnia Anna Korzeń, tegoroczna zdobywczyni tytułu „Bezbłędnego małego gościa”. Wyjechali busem Andrzeja Smołkowicza o 5.00 rano, aby się nie spóźnić, gdyż pisanie dyktanda przez gimnazjalistów zaplanowane było w Katowicach na 9.00. Ani Korzeń przypadło miejsce oznaczone numerem 1, w drugim rzędzie stołów, pośród tysiąca rówieśników z całej Polski. Blisko niej siedziała koleżanka z klasy, Małgosia Data, pozostałe dziewczynki: Anna Korzeń „II”, Olga Rąpała, Natalia Halińska, Urszula Prorok, Ewa Łukaszyk i Magda Passoń rozsadzone były po całej sali. „Wspomnienia eksbrzdąca” dyktował dziennikarz Kamil Durczok: „Jako pięcioipółletni berbeć ujrzałem wtenczas po raz pierwszy capstrzyk z autentycznym tamburmajorem na czele bębnów i waltorni. Urządzano go rokrocznie, niekiedy na przekór aurze, w wigilię Święta Niepodległości. Potem zazwyczaj siostrzenica i zięć komendanta wespół z chórem podchorążych i szwoleżerów różnych szarż śpiewali patriotyczne hymny i chorały. Podczas apelu poległych niektórzy staruszkowie, szczerze wzruszeni, pochlipywali z cicha, a niejedna kobieta wręcz szlochała. Dziś nie każdy wie, że to Śląsk Cieszyński, wyprzedziwszy inne ziemie, pierwszy zrzucił jarzmo studwudziestotrzyletniej niewoli i zerwał wraże pęta. Już 19 października powstała tu Rada Narodowa Księstwa Cieszyńskiego pod przewodnictwem rzymskokatolickiego księdza Józefa Londzina. Wkrótce w Krakowie oddział pułkownika Roi rozbroił Austriaków. Półtora tygodnia później, w niedzielę 10 listopada o siódmej z rana wrócił z więzienia do Warszawy brygadier Piłsudski. Nazajutrz Rada Regencyjna przekazała mu naczelne dowództwo. Zaraz też POW rozpoczęła rozbrajanie niemieckich ciemięzców. O granicy Rzeczypospolitej na zachodzie decydowała zwycięska ententa. Natomiast walki o kurhany na Kresach Wschodnich nieprędko wygasły”. – Do jedynego telewizora z obrazem z wnętrza sali, w której młodzież pisała dyktando, nawet nie próbowaliśmy się dostać, tak był oblężony przez opiekunów-wychowawców – opowiada ze śmiechem dyrektor gimnazjum w Ropie, Paweł Żegleń. – Mogliśmy tylko zaciskać kciuki i… czekać. – Gdy Ania wyszła z sali, na tablicy ogłoszeń był już wywieszony tekst ze „Wspomnieniami eksbrzdąca” – wspomina nauczycielka Maria Gryboś. – Obie jednakowo zestresowane, próbowałyśmy go na gorąco przeanalizować. Ani wydawało się, że popełniła dwa błędy. Wśród zebranych w holu nauczycieli, głównie polonistów, wybuchł nawet ostry spór na temat „ciemięzcy”; stanowiska się spolaryzowały; jedni optowali za „z”, drudzy za „ż”. Nasza trójka – z dyrektorem, też polonistą – była za „ciemięzcą”, tak jak nomen omen „zwycięzcą”. Mieliśmy rację! Po przerwie przyszła kolej na dzieci ze szkół podstawowych. Aktor Michał Żebrowski, nim zaczął dyktowanie, powiedział, że jako uczeń był dobry w kopaniu piłki, a nie w ortografii, i pozostał głuchy na prośby o zwolnienie tempa, bo nie wszyscy nadążali z pisaniem. – Kazano mi dyktować bez litości – usprawiedliwiał się przed zalaną łzami dziewczynką, która oddała kartkę, nie zdążywszy napisać o „urzeczonej

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 05/2003, 2003

Kategorie: Kraj