Marines przeciwko talibom

Marines przeciwko talibom

W Afganistanie toczy się największa bitwa tej wojny, ale nie przyniesie rozstrzygnięcia Koalicja rozpoczęła największą w całej wojnie ofensywę przeciwko afgańskim rebeliantom. W Pakistanie schwytany został przywódca afgańskich talibów. Zachodni politycy i wojskowi liczą, że przyniesie to wreszcie przełom w wojnie. Wielka bitwa w będącej matecznikiem czarnych turbanów, jak nazywani są talibowie, prowincji Helmand rozpoczęła się 13 lutego. Bierze w niej udział ponad 15 tys. żołnierzy – oddziały amerykańskich marines, brytyjskich komandosów oraz rządowych wojsk afgańskich. W operacji uczestniczą także Kanadyjczycy, Duńczycy i Francuzi. Południowa część prowincji Helmand od lat jest kontrolowana przez talibów. Tu znajdują się największe uprawy maku opiumowego oraz ośrodki produkcji opium. Ze sprzedaży narkotyków talibowie czerpią ogromne zyski, dzięki którym finansują wojnę. W minionym roku wojska brytyjskie próbowały usunąć rebeliantów z prowincji, ale akcja podjęta zbyt nielicznymi siłami nie przyniosła sukcesu. Obecnie jest inaczej. Prezydent Barack Obama polecił wysłać do Afganistanu kolejne 30 tys. żołnierzy, także inne państwa NATO pod naciskiem Waszyngtonu zwiększyły kontyngenty. Operację „Mosztarak”, co w języku dari znaczy „wspólnie”, „razem”, przygotowywano długo i starannie. Nie trzymano jej w tajemnicy, być może w nadziei, że talibowie wpadną w popłoch i uciekną. Politycy w Waszyngtonie zapowiadają, że jeśli „Mosztarak” zakończy się sukcesem, część amerykańskich oddziałów zostanie wycofana z Afganistanu już w 2011 r. Wojskowi zdają sobie jednak sprawę, że zadanie nie jest łatwe. Oficer brytyjskiego batalionu saperów Matt Bazeley powiedział z patosem: „Wchodzimy do jądra ciemności”. Amerykańscy żołnierze zostali przetransportowani na teren miasta Mardża przez 60 helikopterów i walczą tam wspierani przez afgańskich sojuszników. Brytyjczycy i inne oddziały uderzyły w okręgu Nad Ali. Talibowie nie przystąpili do regularnej bitwy, w której nie mieliby żadnych szans z powodu ogniowej, technicznej i liczebnej przewagi wojsk sojuszniczych. Ofensywa przebiega jednak powoli. Żołnierze koalicji napotkali bowiem liczne pułapki. Rebelianci założyli tysiące min, bomb i ładunków wybuchowych. Niektóre z nich zamurowali w ścianach domów, inne zawiesili nawet na drzewach. Amerykańscy saperzy natrafili na długą superbombę, nazwaną łańcuchem stokrotek, składającą się z granatów moździerzowych, pocisków rakietowych oraz… motoroweru. Brytyjscy inżynierowie skonstruowali ładunek wybuchowy nazwany „Pyton”, który jest detonowany na polach minowych. W ten sposób powstaje bezpieczne przejście dla żołnierzy. Postępy ofensywy powstrzymuje także ogień snajperów oraz liczne gniazda oporu. W USA uznany został za bohatera kapral piechoty morskiej, Andrew Koenig, trafiony w głowę celnym pociskiem strzelca wyborowego – uratował go mocny hełm. Przewiduje się, że oczyszczenie z talibów okręgów Nad Ali i Mardża potrwa kilka tygodni. Jak zazwyczaj bywa, najbardziej poszkodowani są cywile. Pocisk, który uderzył w dom w pobliżu Mardży, zabił 12 osób, w tym sześcioro dzieci. Naczelny dowódca brytyjskich sił w południowym Afganistanie, gen. Nick Carter, wyjaśnił, że w domu tym znajdowali się także talibowie. Przewożenie rannych do Laszkar Gah, stolicy prowincji Helmand, jest bardzo utrudnione, ponieważ rebelianci zaminowali jedyną drogę. Generał afgańskich wojsk rządowych, Mohiudin Ghori, twierdzi, że talibowie wykorzystują cywilów w charakterze żywych tarcz. „Ustawiają kobiety i dzieci na dachach i strzelają zza ich pleców”, oskarża generał. Dowódcy koalicji nie zamierzają popełniać błędów poprzednich ofensyw, kiedy usuwali talibów z określonych regionów, potem jednak wycofywali się i przeciwnicy mogli powrócić. „Tym razem przygotowaliśmy zespół afgańskich urzędników, cały rząd, który natychmiast może wkroczyć i przejąć władzę”, oświadczył naczelny dowódca międzynarodowych sił ISAF w Afganistanie, amerykański generał Stanley McChrystal. Nową administrację ma chronić 1,9 tys. afgańskich policjantów wspieranych przez żołnierzy US Army. Czy jednak te plany się powiodą? Przeważające wojska NATO z pewnością osiągną taktyczny sukces i przepędzą talibów z terenów produkcji opium. Nie przyniesie to jednak rozstrzygnięcia. Afgańskie siły bezpieczeństwa, a także urzędnicy uważani są za nieudolnych i notorycznie skorumpowanych. Wątpliwe, aby po wycofaniu się zagranicznych wojsk potrafili utrzymać kontrolę nad prowincją Helmand. Rebelianci przegrupowują się już w regionie Uruzgan, na północ od Helmand. Czy wojska ISAF są w stanie rozpocząć tam następną ofensywę? Jak poradzą sobie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 08/2010, 2010

Kategorie: Świat