Iraccy stróże prawa giną, aby Amerykanie mogli przeżyć Iraccy policjanci żyją niebezpiecznie. Polują na nich rebelianci i kryminaliści. Funkcjonariusze padają ofiarą zamachów i porwań. W Iraku stróże prawa giną znacznie częściej niż amerykańscy żołnierze. W ciągu dziewięciu krwawych dni na przełomie kwietnia i maja w serii zamachów straciło życie ponad 250 Irakijczyków. Większość ofiar to rekruci lub członkowie sił bezpieczeństwa. Powstańcy i terroryści nad Tygrysem zmienili taktykę. Unikają potyczek z wojskami USA, dysponującymi ogromną siłą ognia i powietrznym wsparciem. Za to tym ostrzej atakują irackich żołnierzy i policjantów, słabo uzbrojonych, źle wyszkolonych, będących znacznie łatwiejszym celem. Wielokrotnie terroryści wywlekali z autobusów funkcjonariuszy sił bezpieczeństwa jadących na służbę czy urlop. Tym, którzy zostali rozpoznani jako „kolaboranci”, napastnicy odcinali głowy. Od lipca ub.r. w Iraku poległo przypuszczalnie co najmniej 1,2 tys. policjantów i żołnierzy wojsk rządowych. W bieżącym roku zginęło ponad 600 samych tylko stróżów prawa. Tak naprawdę nie można ustalić, jakie straty poniosły do tej pory siły bezpieczeństwa rządu irackiego. Według władz Akademii Policyjnej w Bagdadzie, tylko w ostatnich trzech miesiącach 2004 r. w akcji straciło życie lub zostało ciężko rannych około 1,3 tys. kadetów i oficerów policji. Nawet wysocy dowódcy nie są pewni dnia ani godziny. Płk Abdul Karim Fahad Abbas, komendant policji w stołecznej dzielnicy Dura, jechał samochodem do pracy. Nagle padły strzały, auto zatrzymało się pod gradem kul. Kilkanaście sekund później oficer i jego kierowca byli już martwi. W Kirkuku czterej funkcjonariusze zginęli w zamachu bombowym, gdy uczestniczyli w pogrzebie zamordowanego dzień wcześniej kolegi. W Mosulu na północy kraju islamski fanatyk wkroczył do kwatery głównej policji i zdetonował ukryty pod ubraniem pas z trotylem. Śmierć na miejscu poniósł bryg. Walid Kaszmula, dowódca wydziału do walki z korupcją. Podczas pogrzebu oficera zamachowcy ostrzelali kondukt pogrzebowy, zabijając lub raniąc kilkunastu żałobników. Do zamachu na „przeklętego Kaszmulę, odszczepieńca i głównego amerykańskiego agenta w regionie” przyznała się w internetowym przesłaniu „iracka Al Kaida” krwawego jordańskiego terrorysty Abu Musaba Zarkawiego. Al Kaida zagroziła śmiercią innym „policjantom, wyznawcom politeizmu i amerykańskim sługusom”. Funkcjonariusze wiedzą, że takie groźby należy traktować poważnie. „Codziennie nasi ludzie są zabijani, zarzynani, rozrywani przez bomby”, opowiada Chalid Eataya, starszy instruktor Akademii Policyjnej w Bagdadzie. Podczas krytycznej fazy wojny w Wietnamie amerykańscy generałowie doszli do wniosku, że „należy zmienić kolor zabitych z białego na żółty” – przeciwko partyzantom z Północy powinni walczyć przede wszystkim żołnierze Wietnamu Południowego. Nie odwróciło to jednak klęski Stanów Zjednoczonych, zresztą bardziej moralnej niż wojskowej. Obecnie stratedzy Pentagonu rozumieją, że sytuacja w Iraku zostanie opanowana tylko wtedy, jeśli przeciw zapewne 20 tys. rebeliantów wystąpią w miarę sprawne miejscowe siły bezpieczeństwa. Pozwoli to zmniejszyć amerykańskie straty, a być może w przyszłości umożliwi wycofanie części 150-tysięcznych sił zbrojnych USA. Amerykanie popełnili błąd, rozwiązując armię Saddama Husajna, potem jednak podjęli intensywne wysiłki na rzecz stworzenia wojska i policji nowego Iraku. Według oficjalnych informacji z Waszyngtonu, Stany Zjednoczone w ciągu ostatnich dziewięciu miesięcy wydały 5 mld dol. na zakup dla sił bezpieczeństwa Iraku ponad 100 tys. kałasznikowów, 110 tys. pistoletów, 100 tys. kamizelek kuloodpornych, 6 tys. samochodów oraz 230 mln sztuk amunicji. Nie wiadomo jednak z całą pewnością, ilu żołnierzy, gwardzistów narodowych i policjantów udało się wyszkolić i wystawić. Waszyngton, a także władze w Bagdadzie niemal każdego miesiąca podają na ten temat inne dane. „To brzmi jak bajka. Te informacje są tak fikcyjne jak broń masowej zagłady [Saddama Husajna]”, irytował się podczas przesłuchań w Izbie Reprezentantów USA polityk Partii Demokratycznej, Dennis Kucinich. 23 kwietnia prezydent George W. Bush twierdził, że irackich żołnierzy i policjantów jest teraz w Iraku więcej niż Amerykanów – ponad 150 tys. Tymczasem wielu pełni służbę tylko na papierze, inni zaś pojawiają się w jednostkach tylko po to, aby pobrać żołd. Rzecznik Ministerstwa
Tagi:
Krzysztof Kęciek