W pandemii pojawiły się fałszywe zbiórki pieniędzy na medyków czy wyłudzanie danych na sanepid. I zalew cyberprzestęptw W październiku 2020 r. 83-letni pensjonariusz domu opieki społecznej po zakażeniu koronawirusem trafia do szpitala w Gorzowie Wielkopolskim. Nie udaje się go uratować. Oszczędności jego życia umierają wraz z nim. Od dnia pogrzebu codziennie odbywa się kilka lub kilkanaście transakcji. Konto zostaje całkowicie wyczyszczone. Jak mówi jeden z członków rodziny w telewizyjnym programie interwencyjnym: – Ktoś urządził sobie bez żadnych zahamowań życie na bogato, ile bankomat wytrzyma. Wuj w portfelu prawdopodobnie miał karteczkę z PIN do karty. W Brodnicy oszuści podszywają się pod przedstawicieli sanepidu. Dzwonią anonimowe osoby i proszą o podanie danych osobowych w celu np. umówienia na test. To próba wyłudzenia danych. Dziś wystarczy znać czyjeś imię, nazwisko, PESEL i numer dowodu, żeby wziąć pożyczkę przez internet na cudze konto. Niemal normą stali się ludzie w maseczkach uciekający przed płaceniem ze stacji benzynowych. Ustawiają samochód tak, żeby numery rejestracyjne nie były widoczne w kamerze. Ci, którzy okradają stacje, mają przeważnie dodatkowy zbiornik w bagażniku. Kierowca ukradł 2 tys. litrów paliwa, wlewając do baku w aucie z jednego pistoletu 5 litrów, a w tym samym czasie drugim pistoletem napełniał kanister leżący w samochodzie. Wcześniej magnesem zakłócał pracę dystrybutora, dzięki czemu równocześnie mógł zlewać paliwo z dwóch węży. Złodziei w maseczkach boją się także sklepy. Wcześniej, by zasłonić twarz przed obiektywem kamery przemysłowej, zakładali kaptury, ciemne okulary, czapki z daszkiem. Teraz maseczki dają anonimowość, czasem nie wiadomo nawet, czy kradnie kobieta, czy mężczyzna. W tym starciu wygrywają sklepy z bramkami antykradzieżowymi, bo system wychwyci wynoszony towar i włączy alarm. W pandemii dużo placówek wprowadziło kasy samoobsługowe – złodziej skanuje więc towar, ale nie płaci i wychodzi ze sklepu, zanim maszyna poinformuje, że nie dokonał płatności. Albo nabija na kasę inny produkt, niż chce kupić. Badania „Bezpieczeństwo w handlu detalicznym w Europie” pokazują, że 50,4% odnotowanych przestępstw sklepowych przypada na sklepy spożywcze. „Zamaseczkowany” złodziej z Włodawy trafił na monitoring w domu, do którego wszedł przez wybitą szybę w oknie. Miał czapkę z daszkiem, ale że ubrał się w krótkie spodenki, na nodze widać było duży tatuaż. Tak stracił anonimowość. Niczym gang Olsena Można kraść metodą na klamkę, czyli sprawdzić, czy drzwi nie są otwarte i czy ktoś w mieszkaniu zareaguje. Zabiera się różne przedmioty z korytarza: torebki, kurtki itp. Można też na panią z dzieckiem. Ona dzwoni do mieszkań, ono badawczym okiem lustruje, co tu jest cennego. Ona podpytuje o starszych sąsiadów. Można na pana z dywanem na ramieniu, który przemierza osiedle i też lustruje mieszkania. Można wyłudzać pieniądze nawet na krzyżówkę z naszego tygodnika. Podobnych zdarzeń przybywa. W listopadzie na południu kraju złodziej skorzystał z otwartych drzwi i pod nieobecność domowników wyniósł stary telewizor i cyfrowy dekoder. W innym przypadku złodziej użył oryginalnego klucza do drzwi mieszkania starszej pani, który niezbyt mądrze schowała. Straciła wszystkie oszczędności, kilkanaście tysięcy złotych. Złodzieje okradają otwarte samochody, gdy np. właściciel robi zakupy lub płaci za benzynę. Ale też z placów budowy znikają betoniarki, piły paliwowe, wiertarki, silniki do pilarek i inne narzędzia oraz sprzęt budowlany. Pewien złodziej chodził po sklepie z kalkulatorem, aby ukraść towar za maksymalnie 500 zł. Pomylił się: wartość rzeczy, które wybrał, wyniosła 506 zł. – Jeżeli ktoś dokonuje kradzieży lub przywłaszczenia cudzej rzeczy ruchomej, której wartość nie przekracza 500 zł, mamy do czynienia z wykroczeniem podlegającym karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny. Jeżeli wartość tego przedmiotu przekracza 500 zł, mamy do czynienia z przestępstwem. Podlega ono karze pozbawienia wolności od trzech miesięcy do pięciu lat – tłumaczy Anna Chybińska, adwokat z kancelarii Dubois i Wspólnicy. W Augustowie rodzimy gang Olsena dokładnie zaplanował kradzież paliwa, założył do swojego mercedesa skradzione tablice, ale złodzieje daleko nie ujechali, bo zamiast oleju napędowego wlali do baku benzynę. Samochód stanął. W emocjach pomylili paliwo. Na masową skalę pojawiły się kradzieże katalizatorów samochodowych. Wystarczy półtorej minuty, lewarek, szczypce, nóż i śrubokręty. Rdzeń katalizatora pokryty jest platyną,










