Milicjanci gorszego sortu

Milicjanci gorszego sortu

Wojciech Raczuk fot Ewa Smoliñska-Borecka

Wojciech Raczuk stracił zdrowie, łapiąc bandytę. „Dobra zmiana” obniżyła mu rentę. A sąd mu ją teraz przywrócił Morderca strzelał z pepeszy. Wystrzelił 18 kul – stwierdzili śledczy, którzy pozbierali i policzyli łuski. Sześć kul trafiło milicjanta Wojciecha Raczuka. Cudem uniknął śmierci. Został inwalidą II grupy, dostał rentę. W ramach „dobrej zmiany”, a konkretnie na podstawie ustawy dezubekizacyjnej, były milicjant stracił 70% renty. Przez ponad półtora roku sądził się w tej sprawie. W maju br. sąd przyznał mu rację i Raczuk ma otrzymywać świadczenie w poprzedniej wysokości. I wtedy premier, który do tej pory ignorował prośby w sprawie Raczuka wysyłane do niego przez organizacje emerytów, w trybie ekspresowym przyznał mu na rok rentę specjalną w wysokości 2500 zł brutto. Złośliwi mówią, że ta szybka ścieżka rentowa ma związek z jesiennymi wyborami. Podobnie jak skomasowane trzymiesięczne świadczenia 500+ na pierwsze dziecko i „piórnikowe”, które mają być wypłacone we wrześniu. Prosiłem o 15 minut życia Kiedyś Osiedle Młodych. Ale dziś nikt w Białej Podlaskiej tak o nim nie mówi, bo osiedle ma ponad 40 lat, a młodzi się postarzeli. Teraz dzieci tamtych młodych nazwały osiedle Orzechówek i wymyśliły nawet jego herb. W ostatni weekend został uroczyście odsłonięty mural z herbem namalowany na garażach, tuż obok muralu z Rejtanem rozrywającym koszulę i innych patriotycznych dzieł. Miejscowi są dumni z tych murali, a w szczególności z Rejtana. Można usłyszeć, że ktoś taki by się teraz przydał, bo coraz bardziej przerażające jest to, że rządzący za nic mają zdanie tych obywateli, którzy się z nimi nie zgadzają. Oni tu, w Białej Podlaskiej, zrobili, co mogli – w ostatnich wyborach samorządowych na prezydenta miasta wybrali Michała Litwiniuka, kandydata Koalicji Obywatelskiej, popieranego przez PSL, SLD oraz Stowarzyszenie Emerytów i Rencistów Policyjnych. A Koalicja Obywatelska zdobyła dziewięć z 23 mandatów w radzie miasta. Orzechówek ma dużo uroku, jest czysty i bardzo zielony. Wojciech Raczuk mieszka w jednym z wielu czteropiętrowych budynków. Przygotował się na spotkanie. Na stole leży stary portfel z brązowej skóry, nadszarpnięty przez kulę, i kabura pistoletu na gumowych szelkach, którymi przymocowuje się broń pod pachą. To pamiątki z nocy, kiedy został inwalidą. Portfel odegrał wtedy ważną rolę – Raczuk miał go w wewnętrznej kieszeni na piersi. To on zmienił tor lotu jednej z kul z pepeszy i dlatego trafiła pod żebra, a nie w serce. Raczuk na dowód rozpina koszulę i pokazuje wgłębienie pod żebrami z lewej strony, gdzie kula się wbiła. Druga kula trafiła w nerwy i mięśnie prowadzące do ręki i było podejrzenie, że nigdy tą ręką nie będzie ruszał. Pochodzi ze wsi pod Międzyrzecem Podlaskim. Ojciec w czasie wojny był żołnierzem Armii Krajowej, potem w dywizji gen. Maczka. Wojciech Raczuk odbył zasadniczą służbę wojskową, ale do zostania w wojsku jako zawodowy jakoś się nie kwapił. W wieku 22 lat zatrudnił się w milicji, w wioskowym komisariacie. Trzy lata później Biała Podlaska została stolicą województwa i tworzono tam komendę wojewódzką MO. Raczukowi zaproponowano przejście do Białej Podlaskiej, do sekcji zabójstw. Ta sekcja to sól milicji, a teraz policji. Ale też jedno z najniebezpieczniejszych miejsc pracy. Był 8 lutego 1982 r. Raczuk, wówczas porucznik i starszy inspektor sekcji zabójstw, został po pracy, żeby nadgonić papierkową robotę. Przed godz. 22 przyszedł szef. Powiedział, że kompletuje czteroosobową grupę, która ma ująć Józefa Koryckiego. Raczuk zgodził się do niej dołączyć, choć wiedział, że to niebezpieczna misja. Przypiął pod pachą gumowymi szelkami kaburę z niedużym pistoletem P-64. Nie założył kamizelki kuloodpornej, choć ją miał. – Ona bardzo utrudniała ruchy, bo ważyła 8-9 kg – twierdzi. – Mówi pani, że mimo to wolałaby ją mieć na sobie. Teraz ja też bym wolał. Józef Korycki był postacią znaną w regionie. Nazywano go Janosikiem Podlaskim. Jego specjalnością były kradzieże. Miał swoją grupę, zwaną przez niego związkiem zbrojnym, i twierdził, że wymierza sprawiedliwość. Grupa kradła głównie mienie państwowe i spółdzielcze, ale też zabierała podatki zebrane od rolników przez sołtysów czy okradała pociągi na stacji towarowej w Łukowie. W październiku 1980 r., w czasie napadu na pociąg na tej właśnie stacji, Korycki zastrzelił z pepeszy 20-letniego mężczyznę, który pilnował ładunku. To z powodu wielu kradzieży i tego zabójstwa był poszukiwany przez milicję.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2019, 25/2019

Kategorie: Kraj