Masoni w sutannach

Masoni w sutannach

Rzad Mikolajczyka 1944. fot. Wikipedia

Jak Kościół zwalczał po wojnie swojego ukrytego wroga Kościół katolicki od wieków uważał masonerię za głównego wroga. Nawet pożoga wojenna i objęcie rządów w Polsce przez PPR nie przerwały antymasońskiej krucjaty. Krucjaty, na czele której stanął prymas Stefan Wyszyński. „Istnieją oznaki, iż Kościół, zajęty przez dziesiątki lat atakami innych, wrogich mu sił, stanął obecnie znowu oko w oko z tym najdawniejszym, nieubłaganym swoim przeciwnikiem, który w chwili obecnej występuje pod postacią masonerii”, pisał kilka lat po wojnie Witold Sawicki, niegdyś członek Stronnictwa Narodowego, a później ekspert prymasa Wyszyńskiego do spraw masonerii. Dojście do władzy PPR zapoczątkowało trudny okres w funkcjonowaniu Kościoła katolickiego nad Wisłą. Hierarchowie musieli na nowo ułożyć stosunki z rządzącymi, którzy nie ukrywali negatywnego stosunku do religii. Ogrom strat wojennych polskiego Kościoła – materialnych i osobowych – wymagał podjęcia wysiłku odbudowy struktur, a w wielu przypadkach tworzenia ich od podstaw. Szczególne wyzwanie stanowiły Ziemie Odzyskane, gdzie należało zbudować sieć parafii i zintegrować wiernych przybyłych z różnych części kraju. Również postawa duchownych często wymagała uwagi przełożonych. Historyk Robert Żurek pisze, że pod koniec 1945 r. prymas August Hlond ostro skrytykował zakony, które „troszczyły się nie o potrzebujących wsparcia ludzi, lecz wyłącznie o pomnożenie materialnego stanu posiadania swoich zgromadzeń”. Nieformalna antymasońska komórka Mimo wielu wyzwań, przed którymi stanął polski Kościół po 1945 r., walka z tajnymi stowarzyszeniami nie straciła na znaczeniu. Wręcz przeciwnie. Jak przekonuje Tomasz Krok w książce „Antymasońska komórka Episkopatu Polski w świetle badań i dokumentów (1946-1952)”, już pod koniec 1946 r. Jerzy Krasnowolski, katolicki intelektualista związany z przedwojennym ZHP, przedstawił lubelskim biskupom pomysł utworzenia „ośrodka mającego na celu badanie masonerii pod względem zadań, celów i metod jej działalności, struktury, a także rozpracowanie pod względem personalnym”. Pomysł ten spotkał się z pozytywnym przyjęciem ze strony m.in. abp. Stefana Wyszyńskiego, stojącego wówczas na czele diecezji. Podczas przesłuchania w 1952 r. Krasnowolski wspominał, że abp. Wyszyńskiego najbardziej interesowały „wpływy masońskie wśród duchowieństwa”. Z tego powodu hierarcha miał mu zlecić opracowanie materiałów i dostarczenie danych personalnych duchownych, którzy utrzymują kontakty z masonami lub istnieją co do tego przypuszczenia czy podejrzenia. Zgodnie z poleceniem Krasnowolski wkrótce przekazał pierwsze nazwiska, wśród których wymieniony został ks. Zygmunt Kaczyński. „Ks. Kaczyński – tłumaczył Krasnowolski – był związany z polską masonerią, ponieważ w okresie okupacji był ministrem oświaty w rządzie londyńskim, którego skład oparty był po większej części na masonach”. Lista podejrzanych duchownych stopniowo się rozrastała. Obok ks. Kaczyńskiego znaleźli się na niej m.in. ks. Aleksander Kisiel, ks. Zygmunt Wądołowski (redaktor „Tygodnika Warszawskiego”), ks. Feliks de Ville, ks. Czesław Mytkowski oraz bp Zygmunt Choromański (od 1946 r. sekretarz generalny Konferencji Episkopatu Polski). Według notatki sporządzonej przez oficera Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego „Wyszyński zgodził się, że Kaczyński jest indywidualnością silniejszą niż Choromański. Kaczyński jest masonem, a Choromański z nim współpracuje. Wyszyński polecił Pielewskiemu [pseudonim Krasnowolskiego], by dał mu jakieś materiały przeciwko Kaczyńskiemu i Choromańskiemu”. „Jak ten człowiek tak nieprzejrzysty wykorzysta swoją znajomość z prymasem i łatwiejszy do niego dostęp? W czyim interesie się tym posłuży?”, zastanawiał się w swoim dzienniku Janusz Zabłocki, komentując bliskie relacje Krasnowolskiego z abp. Wyszyńskim, od 1948 r. prymasem Polski. Metoda fałszywych nawróceń Z upływem czasu misja Krasnowolskiego nabierała rozmachu. Otrzymywał on na działalność specjalne fundusze. „Na spotkaniach w Lublinie jeden raz albo dwa razy w kopercie przekazał mi Wyszyński Stefan około 20 tys. zł. Natomiast na spotkaniach w Warszawie otrzymywałem trzykrotnie w granicach 10-20 tys. zł za każdym razem”, zeznawał. W tym czasie, tj. pod koniec lat 40., 20 tys. zł to była dość wysoka miesięczna pensja. Wkrótce do Krasnowolskiego dołączyli następni tropiciele masonów, w tym Stefan Świeżawski, pracownik naukowy KUL i współpracownik „Tygodnika Powszechnego” oraz Znaku. Na osobiste polecenie abp. Wyszyńskiego rozpracowywał on organizację Legion Maryi, która zdaniem przyszłego prymasa „miała charakter mistyczno-sekciarski”. Podczas jednego ze spotkań abp Wyszyński miał oświadczyć Świeżawskiemu, że „posiada informacje, że w stosunkach między rządem a masonerią zaszły jakieś poważne zmiany, i kazał to zagadnienie rozpracować”.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 08/2017, 2017

Kategorie: Historia