Media publiczne – co dalej?

Media publiczne – co dalej?

Przyszłość to nie istnienie nadawców publicznych, lecz wykonywanie zadań publicznych przez różnego rodzaju nadawców Ustawa medialna w obecnym kształcie zapewne przepadnie, ponieważ większości sejmowej nie uda się odrzucić prezydenckiego weta. Wybrane przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji rady nadzorcze, mimo różnych kruczków prawnych stosowanych przez odchodzące ekipy kierownicze, wybiorą lepsze czy gorsze zarządy mediów publicznych, zajdą mniejsze czy większe zmiany na ważniejszych stanowiskach w Polskim Radiu, TVP etc. To wszystko jednak nie zmieni ani na jotę sytuacji mediów publicznych w żadnym z kluczowych wymiarów ich funkcjonowania: prawno-organizacyjnym, technologicznym, a przede wszystkim finansowym. Obecna sytuacja nadawców publicznych jest pochodną dokonanego w latach 70. wyraźnego zwrotu neoliberalnego, kiedy to w Wielkiej Brytanii i USA (thatcheryzm, reaganomika) zapoczątkowano wprowadzanie zmian pod hasłem liberalizacji i deregulacji. Powstający wówczas dualny system mediów sprawił, że nadawcy publiczni musieli dostosować się do reguł rynkowych, a to znaczyło często komercjalizację ich oferty i sposobu działania. Oznaczało również, że upodobnianie się obydwu typów mediów, publicznego i komercyjnego, stawało się faktem, nawet jeżeli stosowano odmienne mechanizmy adaptacyjne. Wejście na rynek w latach 90. telewizji cyfrowej (satelitarnej i ostatnio naziemnej) oraz ogromne zwiększenie się liczby radiowych i telewizyjnych kanałów programowych spowodowało przekroczenie masy krytycznej, czego skutkiem jest wyraźne osłabienie atrakcyjności programowej nadawców publicznych, zmniejszenie się ich audytoriów, a co najważniejsze, powolna utrata ich tożsamości. Obecnie więc, gdy istnieje tak ogromna i zróżnicowana oferta programowa mediów elektronicznych, niejednokrotnie na bardzo niskim poziomie artystycznym i intelektualnym, i trudno jest często odróżnić program nadawców komercyjnych od publicznych, stawia się na nowo pytania o prawomocność istnienia tych ostatnich, o wyjątkowość ich oferty programowej, kierunki rozwoju, sposób finansowania, sposoby wyłaniania kierownictw, publiczną reprezentatywność. Takie pytania stawia się również w Polsce, ale poważną debatę zastępują albo polityczne przepychanki, albo pełne inwektyw wzajemne napaści i gra różnych interesów ekonomicznych i politycznych. W Polsce bowiem i krajach postkomunistycznych na to wszystko nakłada się ostra, nieustanna bitwa o media publiczne, ponieważ traktuje się je ciągle jako łup wyborczy, co w rezultacie podaje w wątpliwość sens istnienia mediów służby publicznej. Nadawca publiczny czy zadania publiczne mediów To wszystko owocuje przeświadczeniem, że wyczerpał swoje możliwości dotychczasowy ład mediów publicznych i należy przystąpić do tworzenia nowego, pełniej zaspokajającego potrzeby społeczne, lepiej dostosowanego do wymagań technologicznych, a zarazem sprawniejszego ekonomicznie, odpowiednio do możliwości społeczeństwa i państwa. Problem w tym, że nie ma teorii mediów publicznych. Są, co najwyżej, lokalne wydania i pewna logika ich funkcjonowania w różnych krajach. Skoro tak, to o regulacjach w tej dziedzinie powinna decydować praktyka i specyficzne doświadczenia historyczne, ale przede wszystkim interes publiczny. Tak czy inaczej potrzebna jest dzisiaj ustawa regulująca nie tyle funkcjonowanie nadawców, ile wykonywanie zadań publicznych w mediach, i to w zupełnie odmiennym aniżeli kilkanaście lat temu otoczeniu cywilizacyjnym. Głównym celem ustawy powinno być zapewnienie różnorodności opinii w mediach audiowizualnych, zwiększenie obecności wartościowych audycji radiowych i telewizyjnych w systemie komunikowania społecznego. Polegałoby to z jednej strony na nowym określeniu zadań dla funkcjonujących jeszcze dzisiaj nadawców publicznych, z drugiej strony na otwarciu możliwości powierzania realizacji niektórych zadań publicznych nadawcom niepublicznym, rozszerzając w ten sposób zakres obywatelskiego wyboru treści i form programowych. Uwzględniać powinno się przy tym fakt, że odchodzi w przeszłość to, co zwykliśmy nazywać służbą publiczną radia i telewizji, przychodzi zaś służba publiczna mediów, a więc również tych dostępnych w sieci. Rację mają ci, którzy uważają, że nadawcy publiczni powinni mieć zapewnioną niezależność ekonomiczną oraz utrzymywać względną równowagę zależności pozaekonomicznych, tyle że jest to racja historyczna. Wyraźnie przecież, nie tylko w Polsce, wątpliwe staje się założenie otwartego dostępu do programu jako „dobra wspólnego”. Systemy kablowe i satelitarne telewizji i radia wprowadziły możliwość emisji kanałów płatnych, różnicując dostęp do nich. Jednocześnie w związku z rozwojem technologii open source mamy do czynienia z sytuacją, w której koncerny medialne tracą kontrolę informacyjną, zanika podział na elitarne grono autorów i masę odbiorców, zamazuje się też sztywny podział na nadawców (wydawców)

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2009, 36/2009

Kategorie: Opinie