Sądy coraz częściej proponują stronom, żeby zawarły ugodę, a nie procesowały się do upadłego Jestem gotów do poważnych rozmów z Jeronimo Martins Dystrybucja. Dotychczas jednak proponowano mi zwrot należności za towar, jeśli zrezygnuję z odszkodowania. Nie zgadzam się, bo moja firma upadła, pracę straciło 60 osób. Dlatego się procesujemy – mówi Edward Gollent, szef stowarzyszenia poszkodowanych przez JMD, któremu zapłacono o ponad milion złotych za mało za artykuły chemii gospodarczej dostarczane do sklepów Biedronki. Portugalski kontrahent potrącił mu prawie jedną trzecią należności z tytułu kosztu rzekomych promocji. Gollent odzyskał już połowę długu z odsetkami, walczy o resztę i o odszkodowanie za upadłą firmę, z JMD procesuje się też kilkunastu innych dostawców. W podobnej sytuacji są miliony ludzi w Polsce. Przed sądami cywilnymi toczy się prawie 6 mln najrozmaitszych spraw, większość o zapłatę należności. Ciągną się one w nieskończoność, średnie opóźnienie przekracza rok. Od 10 grudnia sądy cywilne będą mogły za zgodą stron kierować sprawy do mediacji. – To pozwoli na znaczne przyśpieszenie i uproszczenie postępowania. Strony będą musiały być aktywne, gotowe do argumentacji i obrony swego stanowiska. Osoby lepiej przygotowane, wyposażone w porządne pisma procesowe, z kompetentnymi pełnomocnikami, znajdą się w lepszej sytuacji – mówi prok. Julita Sobczyk z resortu sprawiedliwości. Bierni będą więc mieli gorzej, ale biedni – lepiej. Przeciętne koszty mediacji cywilnych będą, jak szacują specjaliści, około pięciokrotnie niższe niż wydatki związane z wysokością wpisu sądowego w procesie cywilnym i pomocą adwokatów. Szybkość rozstrzygnięcia, gwarantowana przez mediację, jest zagrożeniem dla stron grających na zwłokę, które mnożą świadków i biegłych, licząc na finansowe wyczerpanie przeciwnika. Wiadomo więc, że przewlekacze nie będą się godzić na mediacje, co może podważyć sens całego rozwiązania. Jedyną radą jest wpisywanie do wszelkich umów klauzul, że strony w razie sporu akceptują przeprowadzenie mediacji. Mediacyjni frustraci Na 10 grudnia z niecierpliwością czeka kilkutysięczna rzesza polskich mediatorów, sfrustrowana brakiem zajęcia i niskimi dochodami. Nie wiadomo dokładnie, jaki zasób wiedzy winien posiadać mediator (wymogi formalne to skończone 26 lat i niekaralność), więc parę lat temu, gdy w Polsce zapanowała moda na mediację, różne organizacje, ze Zrzeszeniem Prawników Polskich na czele, szkoliły ich powszechnie, ucząc rozwiązywania konfliktów i łatwego nawiązywania kontaktów. Na te usługi większego popytu jednak nie ma, a zarobki nie są atrakcyjne – w sprawach karnych, do których mediatorów już dopuszczono, dostaje się do 170 zł za jedną mediację. Teoretycznie można mediować i 20 razy miesięcznie (dąży się do tego, by osiągnąć rozstrzygnięcie w ciągu jednego dnia), w praktyce jednak nie da się z tego wyżyć. Natomiast za mediację w sprawie cywilnej można będzie zarobić do 1000 zł (a w przypadkach zawiłych nawet i 4 tys. zł). Pytanie tylko, czy nasi mediatorzy okażą się dobrze przygotowani do rozstrzygania nieraz bardzo skomplikowanych spraw gospodarczych. Dotychczasowe doświadczenia ze spraw karnych (mediacja jest możliwa w lżejszych przestępstwach zagrożonych karą do pięciu lat) są na razie i średnio zachęcające, i nader ograniczone. W ubiegłym roku w polskich sądach karnych toczyło się ok. 2 mln spraw. Do mediacji sądy skierowały ponad 3,5 tys. spraw, z czego ugodą zakończyło się jedynie ok. 2,1 tys. Ciemną liczbą jest natomiast to, w ilu przypadkach warunki ugody zostały złamane. Praktyka wykazuje, że najłatwiej osiągnąć zgodę, jeśli poszkodowany rezygnuje z procesu, bo chce mieć spokój, gdy winni skończą odbywanie kary, godzi się więc na minimalną satysfakcję oraz pozorne zobowiązania ze strony sprawców. Stąd biorą się dość dziwne mediacyjne rozstrzygnięcia, gdy na przykład właścicielowi auta zniszczonego przez dwóch łobuzów wystarczają tylko oficjalne przeprosiny, rezygnuje natomiast z odszkodowania. Bo wie, że i tak nie dostanie od nich ani grosza, może natomiast dostać w dziób w ciemnej ulicy. Dlatego tylko niespełna 15% mediacji kończy się przyznaniem jakiegokolwiek odszkodowania poszkodowanemu. W większości przypadków efektem jest zaś wyłącznie przeproszenie. Walka o kasę Inaczej bywa, gdy strony są równe, a spór idzie o pieniądze. Wtedy przedstawiciele sprawcy i poszkodowanego ostro się targują, a mediacje rzadko przynoszą sukces. Niepowodzeniem zakończyły się na przykład dotychczasowe
Tagi:
Andrzej Dryszel









