Miasto Jest Nasze wygrywa

Miasto Jest Nasze wygrywa

Po rozprawie Jan Śpiewak nie krył rozczarowania wyrokiem. – Jesteśmy zaskoczeni. Sąd nie uwzględnił dużej części naszej argumentacji, m.in. tego, że wszystkie podane przez nas informacje zostały upublicznione już wcześniej, a my tylko je zebraliśmy – wyjaśniał. – Sąd przyznał, że działaliśmy w interesie publicznym, ale z niezrozumiałych dla nas względów uznał, że pan Marcinkowski to zwykła osoba prywatna. Naszym zdaniem, tak nie jest, ponieważ jego powszechnie opisywana w mediach działalność ma wpływ na życie setek lub tysięcy warszawiaków, tak jak miało to miejsce w przypadku gimnazjum przy Twardej – przekonywał lider MJN, zapowiadając odwołanie od niekorzystnego wyroku.

Dobra nienaruszone

Musiało minąć ponad pół roku, aby warszawski sąd apelacyjny wydał orzeczenie w tej sprawie. Sędzia Przemysław Kurzawa uchylił wyrok sądu okręgowego, stwierdzając, że Jan Śpiewak nie naruszył dóbr osobistych Marcinkowskich. Co więcej, to biznesmeni będą musieli pokryć koszty procesu i wynagrodzenie adwokata Jana Śpiewaka.

Sąd argumentował, że reprywatyzacja warszawska to kwestia publiczna, która bezpośrednio dotyczy mieszkańców miasta, dlatego zainteresowanie organizacji społecznych działalnością panów Marcinkowskich jest zrozumiałe. Co więcej, sędzia stwierdził, że Marcinkowscy, w zakresie swojej aktywności biznesowej, są osobami publicznymi, dlatego krytyka ich posunięć może być szersza. – Skala działań powodów jest duża, dotyczy nieruchomości o znacznej wartości i, przede wszystkim, powodowie są skuteczni w tym, czym się zajmują – wyliczał sędzia.
Sąd odniósł się także do Warszawskiej Mapy Reprywatyzacji. Zauważył, że jej autorzy opierali się na artykułach opublikowanych w szanowanych tytułach prasowych, co do których treści panowie Marcinkowscy nigdy nie zgłaszali wątpliwości. – Pozwany mógł kierować się zaufaniem do rzetelności prasy – konkludował sędzia.

Sędzia Kurzawa skrytykował też orzeczenie sądu okręgowego: – Sąd (okręgowy – przyp. red.) zachował się tak, jakby miał prawo ingerować w debatę publiczną. To nie jest rolą sądu. Limitowanie debaty publicznej jest cechą systemów autorytarnych.

Co ciekawe, w uzasadnieniu sędzia zanalizował kilka wypowiedzi Jana Śpiewaka, które, zdaniem Marcinkowskich, naruszały ich dobra osobiste. Jedną z nich było określenie „tajemniczy handlarz roszczeniami”, odnoszące się do Macieja Marcinkowskiego. Sędzia stwierdził, że nie odbiega ono od prawdy: – Społeczeństwo mało wie o przysłowiowym „pierwszym milionie” powoda.
– To dobry dzień dla demokracji w Polsce – komentował wyrok lider MJN. – Nie mamy obsesji na punkcie pana Marcinkowskiego. Jego działalność budziła kontrowersje, a my – w interesie publicznym – ujawniliśmy jej zakres i skalę.

Marcinkowscy nie dają jednak za wygraną. – Prowadzimy działalność uczciwie i zgodnie z obowiązującym w Polsce prawem. Dzisiejszy wyrok sądu zachwiał niestety naszym poczuciem sprawiedliwości. Sąd dał zielone światło znieważaniu ludzi i manipulowaniu nieprawdziwymi informacjami, po to by promować się kosztem innych. Trudno zaakceptować taki pogląd – powiedział po wyroku Maciej Marcinkowski. Biznesmeni rozważają wniesienie skargi kasacyjnej do Sądu Najwyższego.

Znamienne, że wyrok w sprawie Warszawskiej Mapy Reprywatyzacji zapadł w przeddzień piątej rocznicy śmierci Jolanty Brzeskiej, liderki warszawskiego ruchu lokatorskiego. Kobieta toczyła zażartą walkę o swoje mieszkanie w zreprywatyzowanej kamienicy. W końcu została z niego uprowadzona. 1 marca 2011 r. odnaleziono jej zwłoki w Lesie Kabackim. Kobietę spalono żywcem, a jej mordercy do dziś nie zostali schwytani. Zdaniem działaczy lokatorskich los, który spotkał Jolantę Brzeską, to najlepszy dowód na to, że reprywatyzacja może zabić człowieka.

Niestety, decydenci polityczni nadal nic sobie z tego nie robią. Przed końcem kadencji prezydent Bronisław Komorowski zawetował projekt tzw. małej ustawy reprywatyzacyjnej, której celem było ucywilizowanie handlu roszczeniami w Warszawie. Obecnie Prawo i Sprawiedliwość, które ma samodzielną większość w Sejmie i Senacie oraz własnego prezydenta, również wydaje się niezainteresowane rozwiązaniem tego problemu.

Foto: Jakub Szymczuk

Strony: 1 2

Wydanie: 10/2016, 2016

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy