Między życiem a śmiercią

Między życiem a śmiercią

Brytyjski naukowiec znalazł biologiczne wyjaśnienie fenomenów z pogranicza śmierci Fenomeny z pogranicza śmierci od dawna fascynowały ludzi. Dziwne doznania z niesamowitej szarej strefy między życiem a zgonem stały się dla wielu najpewniejszym dowodem, że świadomość, czy też dusza, nie umiera wraz z ciałem. Od czasu kiedy w 1975 r. młody amerykański lekarz i filozof, Raymond Moody, opublikował słynną książkę „Życie po życiu” na temat „doznań z pogranicza śmierci” (ang. Near-Death Experiences, NDE), ukazały się setki książek i tysiące artykułów, jak również relacji osób reanimowanych czy ofiar wypadków. W październiku w Houston w Teksasie odbędzie się konferencja naukowa dotycząca problemów NDE, aczkolwiek wielu neurologów uważa, że zjawiska z pogranicza śmierci mają charakter tak kompleksowy, że ich analizowanie nie jest możliwe. Amerykański psycholog Kenneth Ring, który przebadał setki przypadków NDE, rozróżnia kilka ich faz: – W pierwszym stadium ludzie mają wrażenie unoszenia się ponad własnym ciałem oraz poczucia pokoju, szczęścia i pogody ducha. – W kolejnych fazach umierający docierają poprzez tunel bądź strefę ciemności do światła – w kierunku którego poruszają się z coraz większą prędkością. – Tylko nieliczni wstępują w światło, a tym samym osiągają ostatnią fazę NDE. Niektórzy docierają do rubieży między tym a tamtym światem, bramy lub rzeki, widzą zmarłych krewnych lub świetlistą istotę, ale w końcu wracają, gdyż dowiadują się, że ich czas jeszcze nie nadszedł. Wielu z tych, którzy doznali granicznych doświadczeń, nie odczuwa już lęku przed śmiercią, lecz nadaje swemu życiu nowy sens. Badania, prowadzone w wielu klinikach i szpitalach, wykazały, że przeżycia NDE mają dorośli i dzieci, nawet trzyletnie maluchy, oraz przedstawiciele wszystkich kręgów kulturowych. Nowojorczycy w swych wizjach jechali w zaświaty żółtą taksówką, a nomadowie z pustyń  na wielbłądach. Indianie natykali się po tamtej stronie na wigwamy, a muzycy słyszeli arie operowe. Także muzułmanie i wyznawcy buddyzmu mówili o świetlistej istocie, która oczekiwała na nich w krainie zmarłych, lecz, w przeciwieństwie do chrześcijan, nie identyfikowali jej z Jezusem. Reanimowani Hindusi zapewniali, że w zaświaty zostali zabrani przez „boskich posłańców śmierci”, znanych z mitologii hinduskiej. Ci sami posłańcy odesłali ich później z powrotem, „zagniewani, okazało się bowiem, że zaszła pomyłka i umrzeć powinien ktoś inny”. Nawet w Niemczech przeżycia z pogranicza śmierci są różne. Na terenie dawnej NRD, gdzie wierzących chrześcijan jest niewielu, „spotkania z zaświatami” mają bardziej ateistyczny, ale też bardziej pesymistyczny charakter niż np. w katolickiej Bawarii. Scenariusz wizji z pogranicza śmierci jest więc niewątpliwie tworzony przez kulturę, religię, wychowanie. Amerykanka Carol Zaleski, religioznawca, uważa, że przeżycia te są kształtowane w wyniku „wewnętrznego dialogu między doświadczającym wizji a jego kulturą”. Fenomeny NDE muszą mieć jednak także fizyczną przyczynę – przemiany w świadomości, biochemiczne procesy w mózgu człowieka, który znalazł się u kresu fizycznej egzystencji. Istnieją liczne udokumentowane przypadki wystąpienia tych zjawisk w chwili zagrożenia życia, a nie dopiero w momencie, gdy proces umierania mózgu już się rozpoczął. Niedotlenienie mózgu (hipoksja) jest jedną z najczęściej wymienianych przyczyn zjawisk NDE. Amerykański neurolog Ernst A. Rodnin kilkakrotnie sam wprowadzał się w stan niedotlenienia, w następstwie którego przeżywał „ekstatyczne chwile”. Według innej hipotezy, tajemnicze fenomeny pograniczne to po prostu halucynacje, wywołane przez pobudzanie centralnego układu nerwowego. Spowodować je mogą np. leki psychotropowe, środki anestezjologiczne, gorączka, wyczerpanie oraz ogromny wysiłek fizyczny i psychiczny, związany z procesem umierania. Niektórzy neurolodzy reprezentują pogląd, że w następstwie niedostatku tlenu tzw. limbiczny system mózgu również wytwarza halucynacje – spontaniczne wyładowania neuronów w regionie mózgu odpowiedzialnym za zmysł wzroku. Amerykański psychiatra Stanislav Grof wywołał doświadczenia z pogranicza śmierci u nieuleczalnie chorych pacjentów, którym podawał halucynogenne narkotyki, np. LSD. W kwietniu br. brytyjski neurofizjolog Kevin Nelson, pracujący wraz z zespołem na uniwersytecie stanu Kentucky w Lexington, wystąpił na łamach magazynu „Neurology” z hipotezą, która wywołała szerokie zainteresowanie. Oto zjawiska z pogranicza śmierci mają podłoże biologiczne, wywołane są zaburzeniami między fazą czuwania a fazą snu. U niektórych ludzi faza snu, zwana paradoksalną lub REM (podczas której występują szybkie ruchy gałek ocznych), niejako

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 19/2006, 2006

Kategorie: Nauka