Mieszkanie dwa razy sprzedane

Mieszkanie dwa razy sprzedane

"Fot. archiwum prywatne"

Wojskowa psycholożka wybrała sobie jedno mieszkanie, ale sprzedać jej chciano drugie. Przez rok walczyła o rozwiązanie umowy z deweloperem Internetowe ogłoszenie było na tyle zachęcające, że wczesnym latem 2018 r. Dorota Stanisławska umówiła się na rozmowę w sprawie kupna mieszkania w powstającym w Łodzi apartamentowcu. – Świetna lokalizacja, przyzwoite ceny, więc po spotkaniu z agentem nieruchomości zdecydowałam, że to będzie moje miejsce na ziemi – wspomina. Razem pojechali do biura sprzedaży firmy Murapol Projekt, jednego z największych deweloperów w Polsce, gdzie z miłym, bardzo młodym człowiekiem podpisała umowę rezerwacyjną. Jedynym problemem wydawał się wówczas wylot do Afganistanu, gdzie mieszkanka Sieradza miała pracować jako wojskowy psycholog. Uspokojono ją, że jeśli nie zdąży podpisać umowy deweloperskiej w formie aktu notarialnego, będzie mogła to za nią zrobić upoważniona osoba. – Ostatecznie okazało się, że lot mam 11 czerwca, a dokumenty będą gotowe dwa dni później. Pojechałam więc z mamą do kancelarii notarialnej, gdzie na podstawie numeru rezerwacyjnego sporządzono dla niej stosowne upoważnienie. Gdy dostałam od mamy informację, że „wszystko podpisane”, bardzo się ucieszyłam. Wpłaciłam pierwszą ratę, 55 tys. zł, i byłam pewna, że wszystko jest na dobrej drodze. Zaczęłam nawet przeglądać katalogi z meblami – opowiada. Koniec marzeń o pokoju Radość nie trwała długo. „W umowie rezerwacyjnej i w umowie deweloperskiej jest mowa o dwóch różnych mieszkaniach” – usłyszała od ojca 14 czerwca, gdy zadzwoniła z bazy do domu. – Powiedziałam mu, że to niemożliwe, ale kiedy przesłał mi zeskanowaną umowę, okazało się, że ma rację. Od razu zadzwoniłam do człowieka, który uścisnął mi rękę i powiedział: to mieszkanie będzie pani – relacjonuje Dorota Stanisławska. Wyjaśnił on, że na podstawie informacji przekazanych mu przez agenta nieruchomości zrozumiał, że ostatecznie zdecydowała się ona na inne mieszkanie. Dodał też, że to wymienione w umowie rezerwacyjnej… sprzedał już komuś innemu. – To prawda, że mejlowałam do agenta nieruchomości w sprawie teoretycznej możliwości zmian w umowie rezerwacyjnej, ponieważ decyzję podjęłam szybko i chciałam w domu jeszcze raz przejrzeć plany. To była luźna korespondencja, nie wiedziałam nawet, że pracownik biura sprzedaży Murapolu jest o niej informowany – wyjaśnia. Wspomniany pracownik mógł źle zrozumieć wiadomość od agenta, w której pani Dorota potwierdziła swój pierwotny wybór, ale jej zdaniem nie jest to żadne usprawiedliwienie. Podkreśla, że nie zgłaszała chęci zmiany żadnemu przedstawicielowi dewelopera, a jedynie pośrednikowi, że nikt z firmy nie skontaktował się z nią, by potwierdzić rzekomą decyzję, oraz że numer mieszkania, na które się zdecydowała, znalazł się w tytule przelewu i w pełnomocnictwie dla mamy. – Poza tym, zgodnie z umową, wszelkie zmiany musiałyby zostać wprowadzone w formie pisemnej, w związku z czym Murapol obowiązywała ta jej wersja, którą podpisałam w ich biurze w Łodzi – tłumaczy pani Dorota. Lokal, którego dotyczyła umowa deweloperska, jej nie satysfakcjonował, m.in. ze względu na inny rozkład pomieszczeń. – Zaproponowałam, żeby w związku z tym sprzedali mi identyczne mieszkanie w bloku budowanym obok. Dowiedziałam się, że wymagałoby to mojego stawiennictwa w biurze w Łodzi, co z oczywistych powodów nie wchodziło w grę. A rezerwację jakoś mogli zmienić bez mojej obecności – irytuje się. Twierdzi, że pracownik biura sprzedaży nie zaproponował jej żadnego wyjścia z sytuacji. – Choć umowa deweloperska zawarta poza zakresem uprawnień mojego pełnomocnika była nieważna, a zarezerwowane przeze mnie mieszkanie sprzedał innej osobie, oświadczył, że moje protesty go nie obchodzą i że mam wpłacać kolejne raty. Z bazy wojskowej w Afganistanie trudno znaleźć prawnika w Polsce, ale pani Dorota była przekonana, że to ona ma rację. – Moim zdaniem akt notarialny został podpisany z przekroczeniem uprawnień. Wojskowy radca prawny nie znał się na nieruchomościach, ale powiedział mi, że nie wpłacałby Murapolowi kolejnych rat, bo będzie to jakiś rodzaj potwierdzenia, że akceptuję zawartą umowę na mniej atrakcyjne mieszkanie. Tym bardziej że może ona się okazać nieważna, a wtedy nie będę miała ani pieniędzy, ani prawa do mieszkania, które jest w niej wymienione. Wojna pozycyjna Według pani Doroty biuro sprzedaży uparcie podtrzymywało swoją wersję: nie widzą żadnego problemu poza tym, że nie wpływają kolejne raty. Psycholożka zarzeka się, że centrala firmy w Bielsku-Białej nie odpisała na żadną z jej wiadomości, nie można też było tam

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2019, 29/2019

Kategorie: Kraj