Mim szuka opowieści

Mim szuka opowieści

Teatr ciała cierpi na samouwielbienie, a to wielkie ryzyko

Serce mimu znowu zabiło w Warszawie, jak powiada Gregg Goldston, który po raz kolejny prowadził ekscytujące warsztaty teatru pantomimy podczas 7. Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Mimu w stołecznym Teatrze na Woli. Zabiło jednak, co tu kryć, nieco słabiej niż w latach poprzednich, a to z powodu, jak się wydaje, pewnych rozterek physical theatre, który błąka się między metaforą a opowiadaniem. Podstawowy problem, jaki staje przed teatrem mimu, to stworzenie konstrukcji nośnej spektaklu. Większość produkcji prezentowanych podczas warszawskiego festiwalu nie potrafiła sprostać temu wyzwaniu. Były to raczej wirtuozerskie (z reguły) popisy warsztatowe, zbiory sekwencji scen, skeczów, fragmenty dość słabo wiążące się w dramaturgiczną całość. W sposób niebudzący wątpliwości – co do narracyjnej jedności, stanowiącej istotę spektaklu – zaprezentowały się jedynie przedstawienia grupy Derevo (Rosja) i Wrocławskiego Teatru Pantomimy. Pozostałe dały świadectwo wysokich umiejętności, ale nie potrafiły stworzyć wrażenia, że mamy do czynienia

z czymś więcej niż tylko popisem.

Nawet brawurowy spektakl Teatru Shkidy Clown (Rosja), pełen dobrych, szlachetnych uczuć, wprowadzający widzów w trans przeżycia wspólnoty, to jednak przede wszystkim zbiór scenek, prowadzących do przekonania, że ludzie ludziom są braćmi (w tym Rosjanie i Polacy, co dzisiaj wcale nie jest czymś błahym). Trzeba oddać rosyjskim artystom, że nie brakowało im odwagi podjęcia gry z publicznością. Pod koniec tego spektaklu aktorzy wychodzą do widzów, budując autentyczną więź. To rzadkie w teatrze zwycięstwo, gdy publiczność reaguje jak dzieci, to znaczy spontanicznie. Piękne przeżycie.
Tak czy owak mamy do czynienia z pewnym kryzysem formy. Nadużywanie „chwytów” – dymy, balony, zaciemnienia, pobłyski – nie zasłoni pewnych niedomagań języka. Stąd szukanie potwierdzenia poza mimem – w muzyce, w tekście (mim już dawno temu przemówił, a teraz nawet śpiewa!), w przekraczaniu granic. Ale nawet i to nie gwarantuje spójności dramaturgicznej. Teatr ciała cierpi na samouwielbienie, a to wielkie ryzyko.
Nie dotyczy to z pewnością Teatru Derevo (po raz kolejny w Polsce), który poszukuje z dobrym skutkiem wielkiej metafory, oddając stan zagubienia współczesnego człowieka. Powiodło się to w przedstawieniu „Islands in the stream”, wielkiej opowieści

o nieuchronnym przemijaniu,

o śmierci, o daremnym wyrywaniu się człowieka ku nowym horyzontom. Sceny, kiedy publiczność (dzięki sugestywnemu połączeniu gry światła, muzyki i pantomimy) pogrąża się w odmętach głębin, należą do przejmujących obrazów tego widowiska, w którym widz ma do odegrania niepoślednią rolę. On również przeżywa intensywnie iluminację przemijania.
Innym kluczem trafia do widza Wrocławski Teatr Pantominy, wierny tradycji Henryka Tomaszewskiego, który zawsze tworzył zwarte opowieści, osnute albo na wielkich motywach literackich, takich jak dzieje Hamleta, albo na oryginalnych pomysłach twórcy teatru. W widowisku „Science fiction”, jak sama nazwa wskazuje, Aleksander Sobiszewski (reżyser i współautor scenariusza) posłużył się kostiumem futurologicznym, ale to oczywista maska. To wcale nie jest opowieść o Konstruktorze (w tej roli fenomenalny Jerzy Kozłowski) i upadku cywilizacji, jak czytamy w programie festiwalu, lecz opowieść
o teatralizacji życia religijnego,

którego szczególnym, bolesnym i dekonspirującym przykładem były ceremonie poprzedzające śmierć papieża. Z niemałą odwagą teatr mierzy się z mitem niemal sakralnym, odzierając go z fałszu i pozoru. Publiczność zaś ze zgrozą ogląda siebie, niekiedy nie wiedząc, jak reagować na kierowane pod jej adresem najcięższe zarzuty. To nieprzyjemny, ale bardzo ważny spektakl o naszej mentalności, przesyconej zbiorowymi wmówieniami i udawaniem – deklarowana wiara jest bowiem zasłoną dymną duchowej pustki i wyjałowienia. Nikt jeszcze (poza Genetem) nie odważył się mówić o tym tak otwarcie.

Wydanie: 2007, 38/2007

Kategorie: Kultura

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy