Dreptał, dreptał, aż wydreptał. Tak w dużym skrócie tygodnik „Nie” opisuje relacje Eryka Mistewicza z dojną zmianą. Mistewicz robi za specjalistę od wizerunku. Bez sukcesów. Konkurenci żartują, że ciągle jest na etapie budowy własnego wizerunku. A że jeść trzeba, założył fundację Instytut Nowych Mediów (INM). I ruszyło. Gdy w 2018 r. miał przychód w wysokości 225 tys. zł, to już rok później 7,5 mln zł. Wszystko za sprawą dość banalnej akcji „Opowiadamy Polskę światu”. Mistewicza wsparły MSZ, IPN, PAP i NBP. Kasiorkę, całe 5,8 mln zł, dorzuciła Polska Fundacja Narodowa. I najedzony Mistewicz zaczął opowiadać Polskę w 22 językach. Nie napracował się zbytnio, bo jego fundacja INM wysyła głównie teksty do trzeciorzędnych mediów. Na przykład referat prezesa NBP Glapińskiego trafił do filipińskiego „The Philippine Business and News”, do Luksemburga, Australii, a nawet na stronę polskiej ambasady w Szwecji. Takie jaja za TAKĄ KASĘ. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint