Dwaj inwestorzy walczą o ostatnią wielką hutę w Polsce Kto kupi Hutę Częstochowa – największy, niesprywatyzowany jeszcze zakład hutnictwa stali? Hinduski koncern Mittala czy ukraiński Związek Przemysłowy Donbasu? Z końcem kwietnia skończyła się uzyskana przez Lakshmiego Mittala wyłączność na negocjacje w sprawie zakupu tej huty. Czy zarazem skończy się dziwne uprzywilejowanie inwestora z Indii przez naszych decydentów i obie strony zaczną być traktowane równo? W jednym ręku O tym, że dotychczas brakowało obiektywnego, bezstronnego spojrzenia na oferty obu kandydatów, przekonuje cała, niemal dwuletnia historia prywatyzacji Huty Częstochowa. W pierwszym ubiegłorocznym przetargu przyznano wyłączność Mittalowi, naruszając przy okazji prawie wszystkie procedury. Komisja przetargowa wyraźnie zaniżała oceny punktowe poszczególnych fragmentów oferty Donbasu. Ostatecznie, po stwierdzeniu nieprawidłowości, przetarg został unieważniony. W lutym komisja przetargowa ponownie przyznała jednak Mittalowi wyłączność na negocjacje, tłumacząc, że inwestor z Indii zaproponował wyższą sumę, a „cena stanowiła jedyne kryterium przetargu”. To ostatnie stwierdzenie było nieprawdziwe, bo oprócz oferty cenowej konkurenci musieli też złożyć tzw. oferty techniczne, uwzględniające m.in. zamierzenia modernizacyjne. Z niewiadomych przyczyn komisja nie wzięła ich pod uwagę. Nie oceniano też pakietów socjalnych dla załogi, pominięto kwestię bezpieczeństwa dostaw surowca dla huty (tu Donbas jest wyraźnie lepszy, bo ma własne złoża rud żelaza). Przede wszystkim zaś komisja nie wzięła pod uwagę niemal pełnej monopolizacji naszego rynku hutniczego przez jednego producenta, co nastąpi, gdy Mittal kupi Częstochowę. Już dziś inwestor z Indii, który dotychczas nabył cztery wielkie huty (Sendzimira, Cedler, Florian i Katowice), wytwarza blisko 80% polskiej stali i dyktuje warunki, co dotkliwie zaczynają odczuwać krajowi odbiorcy, bo nie ma już mowy o konkurencji cenowej. – Może się okazać, że Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów będzie mieć wątpliwości co do ewentualnej monopolizacji polskiego rynku stali, gdyby Hutę Częstochowa przejął Mittal – uważa minister gospodarki, Jacek Piechota. A to nie wszystko, bo Mittal kontroluje już połowę polskiej produkcji koksowniczej, dzięki czemu ma znaczący wpływ na dużą część polskiego przemysłu ciężkiego. Spieszą się powoli Komisja przetargowa pominęła też dotychczasowe poczynania hinduskiego potentata w Polsce. Mittal, kupując huty, obiecywał zainwestować ponad 1,5 mld zł do końca 2006 r. i kolejny miliard w latach 2007-2009. Na to konto Hindusi otrzymali od polskiego rządu pomoc publiczną wynoszącą właśnie 2,5 mld zł. Tymczasem dotychczas Mittal nie dokonał praktycznie żadnych inwestycji. Redukcje zatrudnienia następują natomiast szybciej, niż przewidywały umowy prywatyzacyjne. Te zaś zakładały, że pod koniec 2004 r. w hutach przejętych przez Mittala pracować będzie „nie mniej niż 15.350 osób”. W rzeczywistości było ich o tysiąc mniej. Wiceprezes koncernu Mittala, Jerzy Podsiadło, przyznał, że są opóźnienia, ale uspokajał, że do końca 2006 r. upora się z obiecanymi inwestycjami. Pytanie, jak będzie to możliwe, skoro renomowany audytor PricewaterhouseCoopers stwierdził w lutym, iż do końca ubiegłego roku Mittal nie poczynił jakichkolwiek znaczących nakładów inwestycyjnych. Przywileje dla Mittala były również sprzeczne z interesem strategicznym kraju, co w tym wypadku wiąże się z prywatyzacją Huty Częstochowa. Nie jest tajemnicą, że ofertę Donbasu poparła nowa ekipa ukraińska, z którą nasz kraj słusznie pragnie mieć dobre stosunki; trwają rozmowy o rurociągu Odessa-Brody pozwalającym uniezależnić nas paliwowo od Rosji. I akurat tuż przed wizytą na Ukrainie polskiej delegacji z premierem Markiem Belką ogłoszono zaskakującą dla znawców zarówno branży stalowej, jak i spraw międzynarodowych decyzję o przyznaniu Mittalowi wyłączności na negocjacje w sprawie sprzedaży Częstochowy. Postawiło to polską delegację w niezręcznym położeniu, a premier musiał publicznie odciąć się od ustaleń komisji przetargowej, stwierdzając, że decyzja ta osobiście go zaskoczyła, do sfinalizowania sprzedaży huty jeszcze daleko, cena zaś nie może być jedynym kryterium. W obliczu upadku Akurat pod względem ceny nieco korzystniejsza była oferta hinduska. Mittal zaproponował 1,25 mld zł, Donbas 1,11 mld zł. To jedyny element, w którym inwestor z Indii okazał się lepszy. W kwestii zamierzeń modernizacyjnych wskazywał na stare zobowiązania o wartości 2,5 mld zł, jakie ma realizować w kupionych już czterech hutach (i których nie realizuje).
Tagi:
Andrzej Dryszel









