Chińczycy znów zaskoczyli świat. Tym razem budową najszybszego komputera na ziemi. Jak w tym wyścigu wygląda Polska? Superkomputerom zawsze nadaje się jakieś dumne nazwy, np. Jaguar, Mgławica, Nieustraszony, Symulator Ziemi czy Kolos. Nie inaczej jest w wypadku chińskiego urządzenia, noszącego miano Tianhe, co znaczy Droga Mleczna. Choć dosłownie tłumaczy się to jako Niebiańską Rzekę, termin ten oznacza również naszą Galaktykę. Droga Mleczna mieści się w Narodowym Centrum Superkomputerowym w mieście Tianjin. 12-milionowa metropolia bezpośrednio granicząca z Pekinem nie jest może aż tak znana jak stolica Państwa Środka czy Szanghaj, warto jednak zapamiętać tę nazwę. Jest to bowiem jedno z pięciu „narodowych miast centralnych”, namaszczonych przez rząd na wiodące ośrodki miejskie. Tianhe nosi numer 1A i jest młodszą – i potężniejszą – siostrą Tianhe 1, ulokowanej w tym samym ośrodku, zajmującej siódme miejsce na liście najszybszych superkomputerów. Po aktualizacji listy starsza galaktyka spadnie pewnie na ósme miejsce. W ten sposób w pierwszej dziesiątce listy najszybszych komputerów, zwanej Top500, znajdą się trzy rodem z Chin. Drogi Mleczne przeznaczono przede wszystkim do rozwiązywania problemów dotyczących poszukiwania ropy naftowej i projektowania samolotów, a także modelowania nowych konstrukcji w przemyśle motoryzacyjnym i stoczniowym. Sektor finansowy ma symulować na superkomputerach zachowanie rynków. Niebiańska Rzeka kosztowała 88 mln dol., czyli mniej więcej 250 mln zł. W porównaniu z wielkimi inwestycjami infrastrukturalnymi, których dokonuje się także u nas, to niewiele. Gazoport kosztuje cztery razy więcej, podobnie kształtują się koszty oczyszczalni ścieków, nie wspominając o budowie autostrad czy modernizacji linii kolejowych. Czy zatem nie moglibyśmy się szarpnąć i zafundować sobie takiej zabawki? Czy polska nauka byłaby w stanie wykorzystać potencjał takiej maszyny i odniosłaby z niej konkretne korzyści? Jest moc i co dalej Choć ośrodków goszczących pod swoimi dachami superkomputery (zwane u nas KDM – Komputerami Dużej Mocy) mamy pięć, to zainstalowane w nich maszyny nie okupują najwyższych lokat na Top500. Stawkę otwiera superkomputer krakowskiego Akademickiego Centrum Komputerowego Cyfronet pod auspicjami Akademii Górniczo-Hutniczej (161. miejsce). Dalej jest sprzęt z Centrum Informatycznego Trójmiejskiej Akademickiej Sieci Komputerowej, w skrócie TASK, administrowanego przez Politechnikę Gdańską (181. miejsce). 245. pozycję zajmuje klaster Naszej Klasy, ale siłą rzeczy nie jest to sprzęt ogólnodostępny dla polskiej nauki. Na punktowanym miejscu jest jeszcze Poznańskie Centrum Superkomputerowo-Sieciowe (PCSS), zarządzane przez Instytut Chemii Bioorganicznej PAN (444. miejsce). Ostatnie dwa – w Interdyscyplinarnym Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego Uniwersytetu Warszawskiego (ICM) oraz we Wrocławskim Centrum Sieciowo-Superkomputerowym – nie zmieściły się na liście, na której sytuacja zmienia się jak w kalejdoskopie. Przypuśćmy więc, że rząd decyduje się wyasygnować dość znaczne środki na budowę naprawdę potężnej maszyny. Czy zrobilibyśmy z niej dobry użytek? – Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Gdyby taka moc obliczeniowa się pojawiła, po paru miesiącach z pewnością zostałaby spożytkowana – mówi szef gdańskiego TASK, Mścisław Nakonieczny. – Jesteśmy w stanie zagospodarować dowolne moce obliczeniowe – zapewnia dyrektor krakowskiego Cyfronetu, Kazimierz Wiatr. – Taki sprzęt musi mieć jednak głębokie osadzenie w całej infrastrukturze środowiska, także osobowej, bo o wykorzystaniu naszych mocy obliczeniowych decydują użytkownicy, czyli naukowcy. Drugą nogą takiej inwestycji jest konieczność przyłączenia internetu szerokopasmowego, który w przypadku małej miejscowości oznacza przepustowość rzędu 1 Mbit/s, a w przypadku superkomputera 100 Gbit/s. Mówimy więc o internecie 100 tysięcy razy szybszym niż domowy. Zakup superkomputera to również wydatki związane z adaptacją pomieszczeń. Jeden procesor wydziela mnóstwo ciepła (proszę przyłożyć dłoń do wylotu wentylacyjnego swojego komputera!), a ile muszą wydzielać tysiące! Pomieszczenia trzeba więc klimatyzować. Doprowadzone musi być też odpowiednie łącze energetyczne. Tianhe 1A potrzebuje do działania 4MW! Oprócz tego instalację należy zabezpieczyć na wypadek utraty zasilania; system baterii musi zapewnić prąd nie tylko komputerowi, lecz także układowi chłodzącemu. Doliczmy do tego koszty bieżącego utrzymania takiej instalacji, a także wyszkolenia i uposażenia personelu. Choć tak naprawdę ten ostatni wydatek zwróci się
Tagi:
Kuba Kapiszewski









