Mogherini usadza koguty

Mogherini usadza koguty

Dziś polityk chadecji jest jednym z jej najgorliwszych kibiców, a także obrońcą, kiedy Mogherini znajduje się pod medialnym ostrzałem. – Ministrowie spraw zagranicznych Francji i Niemiec powinni zaufać jej kompetencjom – zaznacza.

Nowa epoka

Głównym kłopotem Mogherini jest fakt, że realna władza dyplomatyczna nadal pozostaje w rękach ministrów państw członkowskich. Włoszka przekonuje się o tym podczas każdej podróży, również w Polsce, gdzie tematem rozmów z Andrzejem Dudą i Witoldem Waszczykowskim było Partnerstwo Wschodnie i współpraca między UE i NATO w perspektywie zbliżającego się szczytu w Warszawie.

W kwietniu spotkała się z szefem irańskiej dyplomacji, Mohammadem Zarifem, a na konferencji prasowej ogłosiła: „Dziś zaczyna się nowa epoka w stosunkach europejsko-irańskich”. Pierwsze reakcje irańskich dziennikarzy szybko jednak sprowadziły ją na ziemię. Na pytanie, kiedy Iran odczuje wreszcie skutki utęsknionego zniesienia sankcji gospodarczych, Mogherini nie mogła nic odpowiedzieć, jako że banki czekają głównie na sygnały z USA, a nie z unijnej centrali. Nie chodzi tu jednak nawet o Stany Zjednoczone, lecz o samą Unię, której państwa członkowskie nie chcą jej oddać swoich dyplomatycznych wpływów.

Ostatnim tego przykładem były obrady ministrów spraw zagranicznych w Luksemburgu, gdzie zastanawiano się, czy stacjonujące w pobliżu Libii statki mają też się skoncentrować na terrorystach Państwa Islamskiego. Dyskutowali wówczas niemal wyłącznie ministrowie Francji i Wielkiej Brytanii i to tak zaciekle, że pozostali ministrowie poczuli się jak statyści, łącznie z prowadzącą obrady Mogherini: – Panowie, to ja tu jestem przewodniczącą. Zresztą poza mną i wami siedzi przy stole jeszcze 26 osób. Nie sprowadzajmy sprawy do rozmów bilateralnych.

Mogherini zresztą nie znosi egoistycznych walk narodowych kogutów. – Mamy tyle do roboty, powinniśmy szukać porozumienia – powtarza. Zarazem ma świadomość, że jej postulaty są nieziszczalne. W obliczu kryzysu migracyjnego renacjonalizacja państw członkowskich stała się przedmiotem ożywionej debaty, nawet w rządzonych przez socjalistów Włoszech i Francji. Piętrzą się także inne problemy: Grecja nadal zmaga się z nadwątloną gospodarką i kryzysem migracyjnym, Wielka Brytania chce wystąpić ze wspólnoty, a w czasach francuskiego Front National, austriackiej FPÖ i niemieckiej AfD nadzieje na zwartą i długotrwałą dyplomację europejską okazują się płonne. Niemniej Mogherini robi swoje, próbując przeciwstawić aktualnym trendom własną wizję, nawet jeśli jej apele o „europejską solidarność” nie padają na podatny grunt. Za sukces Włoszka uważałaby już wynegocjowanie układu pozwalającego zachować status quo. Utrzymać konstrukcję, którą przez lata budowali tacy politycy jak Brok. – Eurosceptycyzm stał się niestety powszechną modą – ubolewa Mogherini.

Kobieta lewicy

Dwa lata temu po raz pierwszy zdobyto się na eksperyment, w którym każda partia w PE, która wystawi swojego kandydata, ma w przypadku wyborczej wiktorii prawo do objęcia stanowiska szefa Komisji Europejskiej. – Wielu lewicowych polityków widzi Mogherini w roli następczyni Junckera – potwierdza jej rodak Gianni Pitella, szef klubu S&D w europarlamencie. W każdym razie była minister spraw zagranicznych ma legitymację, która ją do tego predestynuje. Już jako nastolatka była kobietą lewicy i walczyła z rasizmem w swojej ojczyźnie. Zna się na problemach współczesnej Europy. W pracy magisterskiej podjęła temat terroryzmu islamskiego, a w kierowniczych gremiach Partito Democratico odpowiadała za sprawy Bliskiego Wschodu.

No i potrafi radzić sobie z mediami. Kiedy we wrześniu zeszłego roku odwiedziła główną kwaterę Komisji Marynarki, z dumą ogłosiła, że jej inicjatywa u wybrzeży Libii uratowała życie 2,2 tys. ludziom. Po zamachach w Brukseli, kiedy popłakała się przed kamerami, odsłoniła swoją wrażliwą, kobiecą stronę. – Nie podoba mi się nazwa misji EU NAVFOR Med., brzmi dziwnie, nie znoszę militarnych skrótów – mówiła w przypływie szczerości. Przypomniała sobie wtedy o niemowlęciu z Somalii, które kilka godzin wcześniej urodziło się na jednym z europejskich statków z imigrantami. Odtąd zainspirowana przez włoską dyplomatkę operacja nazywa się jak owa mała Somalijka: „Sophia”

Strony: 1 2

Wydanie: 2016, 24/2016

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy