Moja Polska jest śródziemnomorska

Moja Polska jest śródziemnomorska

Supermarkety, kolorowe gazety i amerykańskie seriale nie zagrażają naszej kulturze duchowej. Nie sądzę, żeby Amerykanie, czy ktokolwiek inny, chcieli zmienić naszą mentalność. Rozmowa z Zygmuntem Kubiakiem – Od kilku lat nasza kultura znajduje się w dziwnej zapaści. Mimo odzyskania wolności i upadku cenzury z szuflad artystów nie wysypały się arcydzieła. W literaturze, teatrze, kinie, muzyce przeważa komercyjny kicz. Środowiska twórcze są skłócone i rozbite. Krytycy mówią o kryzysie kultury. Tymczasem pan twierdzi, że kultura zawsze jest w stanie kryzysu… – Dla człowieka, który żyje w historii ludzkości liczącej tysiąclecia, dziesięć lat to jest chwilka. Ja niczego nie oczekuję po tak krótkim okresie. Moim zdaniem, obecna zapaść kultury polskiej nie jest związana z tym, że żyjemy w czasie posttotalitarnym. Nie spodziewałem się tego, że szuflady okażą się wypełnione arcydziełami, ponieważ arcydzieła powstają swoim własnym rytmem, są niezależne od szybkich przemian historycznych. Nie sądzę, żeby kryzys dotyczył kultury wyłącznie polskiej, lecz światowej, a to nie jest zjawisko nowe. Przez kryzys uważam stan niepewności, chodzenia po omacku, zmagania się ze sobą. To dotyczy każdego żywego organizmu, kultury, języka. Uważam, że kultura jest zawsze w stanie kryzysu, podobnie jak człowiek. Problemy z tym związane – filozoficzne, moralne, polityczne nawet – można rozwikłać tylko poprzez wewnętrzną walkę, zmaganie z samym sobą. Poczucie kryzysu kultury skłania do poszukiwania jej wyższego poziomu. – Nie razi pana komercyjna degrengolada kultury, zalew tandetnej kultury masowej? Kultura wysoka została zepchnięta na margines. – To prawda, jednak kultura zawsze była rozwarstwiona – na szczycie elitarna, na nizinach popularna. Trudno się przeciwko temu stanowi rzeczy buntować, nie wynika on z przynależności społecznej czy klasowej, lecz jest rezultatem wolnego, demokratycznego wyboru. Kultura wysoka nigdy nie była masowa. Weźmy na przykład czasy jej rozkwitu – renesansu. Przecież w XVI wieku wielkie dzieła, które wpłynęły na rozwój myśli ludzkiej i kształt świata, były wydawane w nakładzie około 500 egzemplarzy – na całą Europę! Czytała je ówczesna elita – władcy i ludzie wokół nich zgromadzeni – a jednak siła oddziaływania tej elity na resztę społeczeństwa była ogromna. ­- Czy zawsze było tak, że władcy interesowali się kulturą wysoką? – Nie wszyscy, ale ci mądrzejsi władcy się interesowali. W Polsce np. Zygmunt August dużo czytał. Pamiętamy, ile zachodu włożyli polscy arystokraci, aby ściągnąć z Padwy Jana Kochanowskiego, który się tam nieszczęśliwie zakochał i być może nie chciał wrócić. Prawie siłą ściągnęli go do kraju, bali się utracić „polskiego Ronsarda”, doceniali jego znaczenie. W czasach oświecenia mieliśmy już sporą część inteligencji zainteresowanej kulturą. Potem też nie było źle, podobno Piłsudski znał Słowackiego na pamięć. – Powiedział pan, że dawniej przykład zainteresowania kulturą szedł z góry, od rządzącej elity w dół. Czy ma pan wrażenie, że dzisiaj jest podobnie? – Nie znam dzisiejszych polityków, nie wiem, co oni czytają i jakie mają zainteresowania kulturalne. Nie jestem zwolennikiem mecenatu państwa nad całą kulturą. Sądzę, że dzisiaj przykład może iść z góry tylko poprzez wspieranie oświaty przez państwo. Np. uważam, że moja książka „Literatura Greków i Rzymian” powinna być otoczona opieką Ministerstwa Edukacji, bo to ważna książka ze społecznego punktu widzenia. Natomiast mecenat, który polega na tym, że ktoś premiuje moje prace dlatego, że mu się to podoba, może zaprowadzić na manowce. Mecenat często pozbawia kulturę obiektywności, wpycha ją w służalstwo. – Czy podoba się panu stan naszej kultury? To, co się z nią stało przez ostatnie lata? – Zmienił się system społeczny, żyjemy w kraju zmierzającym do kapitalizmu. Kultura zależy niewątpliwie od sytuacji materialnej społeczeństwa. Istnieje przeciwieństwo między kulturą kierowaną, jakiej doświadczyliśmy w XX wieku zarówno ze strony lewicy, jak i prawicy, a kulturą demokratyczną. Pamiętamy tendencje państw skrajnie prawicowych, aby tworzyć własną, odrębną kulturę narodową, pasującą do koncepcji państwa. My bardziej odczuliśmy próby kierowania kulturą ze strony lewicy. Innym zjawiskiem jest kultura społeczeństwa kapitalistyczno-demokratycznego, tu wzorem jest społeczeństwo amerykańskie. Ja całym sercem opowiadam się za tą drugą koncepcją. Najlepiej czuję się w kulturze amerykańskiej i sądzę, że do takiej zmierzamy.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 08/2000, 2000

Kategorie: Wywiady