Moja prawdziwa twarz

Moja prawdziwa twarz

Mogę pokazać inną twarz. Nie tylko tego, który odpowiada za kasę i w związku z tym jest zmuszony ciągle mówić nie Marek Belka, premier rządu RP – Jak to było, zanim został pan premierem? Prezydent zadzwonił i powiedział: Marek bierz to, liczę na ciebie? – Najpierw zadzwonił Janik. I to parę dni wcześniej. Wtedy w zasadzie nie musiałem się decydować. Odpowiedziałem więc coś zdawkowo. I zacząłem ciężko myśleć. Popsuł mi, krótko mówiąc, ostatnie dni pobytu w Bagdadzie… Później spotkałem się z prezydentem, to było podczas jego wizyty na Bliskim Wschodzie. Też była rozmowa, też nie była ona konkluzywna. Prezydent nie przedstawił mi propozycji bezpośredniej, żebym został premierem, tylko kazał mi o tym myśleć. A potem zadzwonił. Akurat byłem w samochodzie, stałem w korku… – …w Bagdadzie? – Nie, korek był w Sanie, w Jemenie. Więc prezydent pytał: gdzie ty jesteś, bo słyszę hałasy, klaksony. A potem padło to najważniejsze pytanie. Byłem na nie przygotowany, miałem to wszystko przemyślane, od tygodnia z tym się woziłem. Rozmowa była krótka. – I pomyślał pan sobie, że tego ministra finansów to pan wreszcie złapie za gardło? I nie będzie panu mówił, że budżet jest krótki i że nie ma pieniędzy? – Ministra Raczkę będę ściskał nie tyle

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 20/2004, 2004

Kategorie: Wywiady