Szalony amerykański marynarz w każdym porcie zabijał dziewczynę „Ten facet siał terror na całym globie. John Armstrong to seryjny morderca. To chory człowiek”, powiedział wstrząśnięty szef policji w Detroit, Benny Napoleon. John Eric Armstrong przez siedem lat pływał na amerykańskim lotniskowcu atomowym „Nimitz”, jednym z największych okrętów wojennych świata. W ramach wyznaczonych przez Pentagon zadań strategicznych USS “Nimitz” krążył od Pacyfiku po Zatokę Perską, zawijając do portów na wszystkich kontynentach. John Armstrong wychodził na ląd, odłączał się od kolegów, by znaleźć sobie sprzedajną dziewczynę. Nie chodziło mu jednak tylko o seksualną rozkosz. „Powiedział nam, że zabił lub usiłował zabić każdą prostytutkę, z którą uprawiał seks” – powiedział rzecznik policji w Detroit. Marvin Winkler. Marynarz zazwyczaj dusił swe ofiary i bił je metalową rurką, krzycząc: ”Nienawidzę wszystkich dziwek!” Ciała ukrywał w odludnych miejscach. Jak pisze dziennik „Detroit News”, niekiedy powracał po kilku godzinach, by zbezcześcić zwłoki. „Był on nie tylko zabójcą, ale także nekrofilem”, powiedział pewien funkcjonariusz policji z hrabstwa Wayne. Przez długi czas Armstrong pozostawał bezkarny, bowiem lotniskowiec znów wypływał w morze. W ten sposób sprawca opuszczał miejsce zbrodni. Lokalne organy ścigania umarzały śledztwo. 26-letni obecnie John Armstrong przyznał się do zgładzenia l7 kobiet i jednego transwestyty. Mordował w Hongkongu, w Singapurze i w Tajlandii, w Izraelu i w Japonii, w Honolulu, na Hawajach, w Detroit, w Norfolk i w Seattle. Policja przypuszcza że marynarz z “Nimitza” może mieć na sumieniu życie 30 osób. Jeżeli jego zeznania zostaną potwierdzone, John Armstrong z Dearborn Heights pod Detroit w stanie Michigan, szczęśliwy mąż i ojciec l4-miesięcznego dziecka, trafi do dziejów kryminalistyki jako pierwszy ”globalny seryjny morderca”. Na razie intensywne dochodzenie prowadzi policja hrabstwa Wayne i służba bezpieczeństwa marynarki wojennej USA. Do śledztwa przyłączyły się również organy ścigania z Tel Awiwu, Singapuru oraz innych miast, do których zawijał “Nimitz”. Funkcjonariusze badają wszystkie przypadki nie wyjaśnionych morderstw, popełnionych w czasie, kiedy lotniskowiec stał w porcie. John Eric Armstrong urodził się w New Bern w Północnej Karolinie. Jego domem była mieszkalna przyczepa na końcu wąskiej, piaszczystej drogi, wytyczonej przez porośnięte zielskiem, zardzewiałe wraki ciężarówek. Ojciec, John Armstrong, bił matkę i zamiast zarabiać na życie, wolał przesiadywać w barach z kolesiami. Kiedy chłopiec miał 5 lat, przeżył rodzinną tragedię. Jego brat Mikey zmarł nagle w wieku zaledwie 2 miesięcy. W kilka tygodni później ojciec odszedł zimą kobieta, nie zostawiwszy nawet pieniędzy na nagrobek dla dziecka. Linda Pringle, matka marynarza, opowiada: “To był dla mojego wielki szok. Zawsze powtarzał, że chce być ze swoim braciszkiem. Zaczął też nienawidzić ojca, odrzucił mię “John”. Mówił, że nazywa się Eric”. W szkole Eric Armstrong był niezłym uczniem. Jak przeciętny amerykański chłopiec grał w koszykówkę, łowił ryby, uwielbiał elektroniczne zabawki i marzył o karierze policjanta. Nie przejawiał żadnych objawów agresji. ”Był bardzo spokojny i nie miał wielu przyjaciół. Był raczej introwertykiem”, opowiada jego były kolega z New Bern High School, Sami Marsh. Jako nastolatek Eric zakochał się w dziewczynie imieniem Kelly. Związek ten nie trwał długo, gdyż Kelly wolała chodzić z innym kolegą, który obsypał ją prezentami. Po latach Armstrong zezna podczas przesłuchania w Detroit: „Uznałem, że ta dziewczyna nie jest lepsza od zwykłej dziwki. Dała się skusić kilkoma błyskotkami. Od tej pory zacząłem nienawidzić prostytutek”. Po ukończeniu szkoły w 1992 r. Armstrong zaskoczył rodzinę, wstępując do marynarki wojennej. Po przeszkoleniu w Orlando został skierowany do służby na pokładzie USS „Nimitz”. Ten lotniskowiec to prawdziwe pływające miasto o wyporności 90tys. ton i długości prawie 333 m, z załogą liczącą 6290 marynarzy i członków personelu lotniczego. Armstronga jednak szybko poznali prawie wszyscy. Eric bowiem nie tylko tankował samoloty, lecz był też okrętowym fryzjerem. Przełożeni chwalili jego pilność i zdyscyplinowanie. Chłopak z New Bem został dwukrotnie wyróżniony medalem za wzorową służbę, awansował na podoficera. Pilnie uczestniczył w kursach dotyczących bezpieczeństwa, podczas których marynarzy z naciskiem ostrzegano: „Nie popełniajcie żadnych aktów przemocy wobec prostytutek, a najlepiej nie zadawajcie się z nimi”. Fryzjer
Tagi:
Marek Karolkiewicz









