Można mieć czyste ręce

Można mieć czyste ręce

Mam swoje drogowskazy. Na pewno nie jest nim oportunizm. Jestem zawsze wierny sobie i staram się dochowywać przyjętych ustaleń Rozmowa z Markiem Balickim – Jak pan to sobie załatwił, że pan, osoba spoza układów, jest kandydatem SLD, UP, Olka K., na pewno i części sympatyków Unii Wolności, na prezydenta Warszawy? Jak pan to zrobił? – Otrzymałem propozycję… To zresztą nie była pierwsza taka propozycja. Wcześniej, ponad rok temu, Unia Pracy namówiła mnie, żebym kandydował w Warszawie w wyborach do Senatu. Byłem dyrektorem Szpitala Bielańskiego, społecznym doradcą prezydenta Kwaśniewskiego i właśnie wtedy otrzymałem propozycję od Unii Pracy. Musiałem podjąć decyzję, czy chcę wracać do polityki. I pewnie bym się na to nie zdecydował, bo kierowanie dużym szpitalem i współpraca z prezydentem Kwaśniewskim to dobre zajęcia, gdyby nie chodziło o godność senatora. Pociągało mnie ryzyko związane ze sposobem głosowania, bo kandydat na senatora zbiera tylko głosy oddane na siebie, w mniejszym stopniu liczy się lista partyjna. To jest wybór bezpośredni. Teraz jest podobnie. – Długo Pan się wahał? – Decyzję podejmuje się w pierwszej sekundzie, potem się ją racjonalizuje. Mam pozycję w parlamencie, jestem przewodniczącym komisji senackiej, mam duże uprawnienia. Ale nie miałem wątpliwości, że powinienem

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2002, 40/2002

Kategorie: Wywiady