Muzyka z pawilonu

Muzyka z pawilonu

U nas nie filharmonia i kiksy nie mogą się zdarzyć – mówią szefowie prywatnych orkiestr Dla bywalca abonamentowych koncertów filharmonicznych zetknięcie z orkiestrą prywatną bywa czasem sporym zaskoczeniem. Po prostu nie spodziewa się, że zespół może grać tak dobrze, choć muzycy nie mają etatów, stałej dotacji ani opieki władzy centralnej czy lokalnej. Dyrektor Warszawskiej Orkiestry Sonata, Jacek Łepecki, proponuje posłuchać roboczego nagrania któregoś z koncertów fortepianowych Chopina. Wybieram finał koncertu f-moll, gdzie w zakończeniu jest solo waltorni, podczas wykonania którego nawet dobrzy muzycy zwykle kiksują, bo to trudne miejsce. – U nas nie filharmonia i coś takiego nie może się zdarzyć – zapewnia dyrektor. Sonata ma swoją siedzibę w niewielkim pawilonie wykupionym przez dyrektora od spółdzielni mieszkaniowej na warszawskim Gocławiu. Można tu organizować próby, ale miejsca do koncertowania nie ma. Występy odbywają się więc w różnych wynajętych pomieszczeniach, najczęściej w kościołach. Przeglądając listę zagranych koncertów, można zresztą pomyśleć, że Sonata to zespół przykościelny. Prestiż kontra pieniądz W Polsce mamy kilkanaście państwowych orkiestr filharmonicznych, które dysponują własnymi gmachami i dużymi salami koncertowymi, co być może jest dla zatrudnionych tam muzyków znakiem prestiżu, ale także źródłem kłopotów z powodu nie najwyższych zarobków (vide ostatnie wydarzenia w Filharmonii Krakowskiej). Działa również kilkanaście orkiestr prywatnych, utrzymujących się nie z państwowych dotacji, ale ze sprzedaży swych usług muzycznych. Zespoły te są „konkurencyjnym” miejscem zatrudnienia dla muzyków. Nie mają może, poza najlepszą i najstarszą z nich Sinfonią Varsovia, tak wysokiego prestiżu, ale sytuacja na rynku muzyki symfonicznej sprawia, że zawodowo muszą przedstawiać wyższy poziom od orkiestr państwowych. I tak jak żaden ze stołecznych zespołów symfonicznych nie dorównuje Sinfonii Varsovia, tak też mało która prowincjonalna orkiestra filharmoniczna może się mierzyć zawodową precyzją i muzycznym mistrzostwem np. z takimi zespołami jak Warszawska Orkiestra Symfoniczna Sonata im. Bogumiła Łepeckiego czy orkiestra kameralna Academia ze Szczecina, założona i kierowana przez Bohdana Boguszewskiego. Sonaty i Academii nic nie łączy, działają w innych miastach, mają różne programy i założenia, są jednak w wielu punktach do siebie podobne. Skład każdej z orkiestr to najczęściej młodzi muzycy zawodowi, absolwenci lub studenci szkół artystycznych, którzy funkcjonują na tzw. wolnym rynku, a więc nie pracują w państwowych zespołach orkiestrowych, ale zajmują się np. pedagogiką lub po prostu polują na okazję zarobienia graniem. Orkiestry Sonata i Academia są samodzielnymi, choć w zasadzie bezdomnymi instytucjami muzycznymi, które stawiają sobie różne szczytne cele, np. edukacyjne, reprezentacyjne, promujące kulturę polską w kraju i za granicą. Ale występują też różnice, wynikające choćby z samego usytuowania na mapie kraju. Uroki stolicy Orkiestra Sonata mająca w nazwie słowo warszawska jest z pozoru w lepszej sytuacji. Stolica zapewnia dostęp do większej liczby potencjalnych klientów. Tutaj działa większość instytucji centralnych, obchodzi się więcej różnych rocznic, jest też bliższy dostęp do mediów, w tym ogólnopolskiej telewizji publicznej, sal koncertowych, lukratywnych okazji, które wymagają oprawy muzycznej. Ale też konkurencja jest dużo większa. Orkiestra grała np. na zamówienie Ordynariatu Polowego Wojska Polskiego koncert w kościele ewangelickim w związku z ogłoszonym przez Senat RP rokiem Generała Władysława Andersa czy nadzwyczajny koncert w kościele św. Anny w Warszawie w hołdzie zmarłemu papieżowi Polakowi, zarejestrowany przez TVP. Rejestracji i emisji telewizyjnej doczekały się też koncerty fortepianowe Fryderyka Chopina podczas Gali Laurów Umiejętności i Kompetencji w Domu Muzyki i Tańca w Zabrzu. Szczecińska orkiestra Academia, choć występowała tylko w regionalnej TVP, ma jednak ten atut, że jej szef i założyciel, prof. Bohdan Boguszewski, jest jedynym w Polsce dyrektorem muzycznym na uniwersytecie. To stanowisko zapewnia orkiestrze cztery koncerty dla społeczności uczelnianej, związane z czterema porami roku. Jest więc koncert jesienny na inaugurację roku akademickiego, koncert zimowy w okolicach świąt Bożego Narodzenia, koncert wiosenny przed Wielkanocą i koncert letni. Do tego dochodzą występy okazjonalne, np. jubileusze uczelniane, promocje doktorskie itd. Jednak liczba tych występów nie byłaby wystarczająca do utrzymania zespołu, który musi przecież w miarę regularnie odbywać próby, utrzymywać się w stanie sprawności, i co wcale nie mniej ważne, dostarczać muzykom przynajmniej takich dochodów, które sprawią, że granie w orkiestrze będzie miało dla nich

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2008, 42/2008

Kategorie: Kultura