Muzyka trwalsza od filmu

Muzyka trwalsza od filmu

Słynne melodie Wojciecha Kilara przyczyniły się do sukcesów polskiego kina Kompozytorzy muzyki klasycznej traktują zwykle swoje prace dla filmu jako coś mniej ważnego, marginalnego i użytkowego. Zresztą zgodnie z popularnym poglądem dobra muzyka filmowa to taka, której widz, przejęty tym, co się dzieje na ekranie, nie słyszy i nie zauważa. Ale nie zawsze tak jest. Niektórzy widzowie kupują płyty ze ścieżkami dźwiękowymi i słuchają ich niezależnie od pierwotnego przeznaczenia. Muzyka filmowa Wojciecha Kilara odbiega od wszystkich stereotypów, jest – nie ma w tym przesady – fenomenem. Choć ten wybitny artysta stworzył wiele klasycznych dzieł koncertowych o nieprzemijającej wartości, takich jak „Krzesany”, „Exodus”, „Missa pro pace”, to również jego utwory pisane dla kina żyją dziś samodzielnie i są grane przy różnych okazjach. Twórczość Kilara dla kina jest niespotykanym zjawiskiem w skali światowej, ponieważ skomponowane przez niego ścieżki dźwiękowe odznaczają się bardzo wysoką wartością artystyczną, niezależnie od ich roli użytkowej. Na tym polu kompozytor osiągnął coś, co się udało np. Piotrowi Czajkowskiemu w dziedzinie baletu. Muzyka do „Jeziora łabędziego”, „Dziadka do orzechów” czy „Śpiącej królewny” nadaje się po prostu do słuchania. PAN TADEUSZ Przykładem życia osobnego, poza ekranem, jest „Polonez” z „Pana Tadeusza” Andrzeja Wajdy. Utwór ten stał się nie tylko przebojem większości studniówek, wypierając wykonywanego dotychczas na tych balach poloneza „Pożegnanie ojczyzny” Michała Kleofasa Ogińskiego, ale też najpopularniejszym tańcem polskim w ogóle, konkurując z polonezami Moniuszki, a nawet Chopina. Polonez do tego filmu powstał podobno pod wpływem impulsu, olśnienia, które zwykle nazywa się natchnieniem. Wiadomo było, że w finale musi być scena, w której wszyscy bohaterowie tańczą poloneza, ale utwór wciąż nie był gotowy. Kompozytor usiadł więc do fortepianu i wspaniały taniec zagrał ot tak, z głowy. Potem trzeba było tylko zapisać go i zinstrumentować na orkiestrę symfoniczną. Dziś znamy go na pamięć. Pierwszy charakterystyczny i żywiołowy temat jest intonowany przez obój, potem przechodzi kolejno przez flet, trąbkę aż do tutti orkiestrowego. W części środkowej na pierwszy plan wychodzą waltornie. Co ciekawe, ten sam temat w tonacji molowej, bardzo wolno grany, wykorzystał kompozytor w scenie śmierci Jacka Soplicy. Cała muzyka do „Pana Tadeusza” jest zresztą świetnym przykładem dojrzałej symfoniki Kilara, w trakcie filmu pojawiają się te same tematy w rozmaitych odmianach, np. urocza melodia ze sceny „Kochajmy się” występuje w innej oprawie w scenie „Świątynia dumania”. Pomysłowo i żartobliwie skomponowana jest muzyka do epizodu walki Tadeusza z mrówkami, ilustracja do „Roku 1812” zaś to dziarski marsz wojskowy. Każdy może przeprowadzić mały eksperyment, wziąć do ręki wydanie „Pana Tadeusza” i czytając nawet przypadkowe strofy, odtwarzać muzykę Kilara do poszczególnych ksiąg – pasuje jak ulał. – Ja nie pisałem muzyki do poematu Mickiewicza, tylko do filmu Wajdy – tłumaczył kompozytor w jednym z wywiadów. – Ale w każdym Polaku „Pan Tadeusz” siedzi, więc i we mnie, choć przy łóżku go nie mam. Jednak wiele razy go czytałem i te wszystkie sceny tkwią we mnie. To część mojej polskości. Kiedy przyszło mi komponować, muzyka wydawała się oczywista. Niektóre motywy były łatwiejsze, niektóre trudniejsze. Pisałem z wielkim poczuciem odpowiedzialności. Bo wszyscy czekają, jaki będzie ten „Pan Tadeusz”, te mrówki, polonez, każdy to z czymś kojarzy, czasem też z jakąś naszą muzyką. Bo to jest polskość. A polskość od razu kojarzy się z Chopinem, z taką nutką smętną, kujawiaczkową troszeczkę, ale słusznie mi żona powiedziała: „Pamiętaj, że to się dzieje na Litwie!”. Powiedziałem to Wajdzie i on się ze mną zgodził, że nie będziemy sięgać do skarbnicy efektów łatwych, łechczących, sentymentalnych, narodowych. Z wyjątkiem poloneza, który oczywiście musi być polonezem, ta muzyka powinna być muzyką uniwersalną. REŻYSERZY Współpracował z większością wybitnych reżyserów polskich i kilkoma znakomitymi zagranicznymi. Najbogatsza jest jego muzyka do filmów Andrzeja Wajdy i Krzysztofa Zanussiego, bo ci twórcy dawali kompozytorowi największą swobodę i potrafili zachęcić go do pracy. O kontaktach z Wajdą Kilar mówił z największym zachwytem: – Chce mieć w swoich filmach muzykę spełniającą nie tylko funkcję tła, dodatku do obrazu, ale także mającą artystyczną wartość samą w sobie, żyjącą poza filmem. Wajda i Zanussi to zresztą chyba najbardziej

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 02/2014, 2014

Kategorie: Kultura