Myślę, więc jestem feministką

Myślę, więc jestem feministką

Robienie z feministek babochłopów to najlepsza metoda na odwrócenie uwagi od ich prawdziwej działalności – mówią w Ośce Domagały się już prawa kobiet do świadomego macierzyństwa, aborcji, nowoczesnej antykoncepcji, wprowadzenia edukacji seksualnej. Co roku przypominają, o co walczą i na czym polega feminizm. W tym roku manifa wypadła 7 marca, bo Światowy Dzień Kobiet przypada w poniedziałek, a to dzień kobiety pracującej. Na tapecie cenzura i coraz bardziej niepokojąca ingerencja Kościoła katolickiego w życie społeczne i polityczne. „Gdy decydowały się losy Polski o przystąpieniu do Unii Europejskiej, rząd w zamian za poparcie Kościoła dusił w zarodku wszelką dyskusję o decydowaniu kobiet o własnym ciele. Był gotów umrzeć nie tylko za liczbę nicejskich głosów, ale także za odwołanie do Boga i chrześcijańskich korzeni w preambule konstytucji unijnej. Domagamy się rozdzielenia państwa od Kościoła, wiary od polityki. W debacie publicznej nie ma rzeczy nieprzyzwoitych ani niemoralnych. Nie chcemy „jedynie słusznej ideologii”, nie chcemy „jedynie słusznej religii””, napisały w swojej odezwie feministki. O tym, co robią organizacje feministyczne, niewiele się mówi. Częściej można usłyszeć: te feministki! Potrafią tylko krzyczeć na manifach, a jest tyle nieszczęśliwych kobiet, którymi trzeba się zająć. Tymczasem Centrum Praw Kobiet i jego oddziały, krakowska eFKa (Fundacja Kobieca), Towarzystwo Interwencji Kryzysowej, Stowarzyszenie Sieć Współpracy Kobiet NEWW Polska z Gdańska, PSF w Warszawie, Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny i fundacja OŚKa (Ośrodek Informacji Środowisk Kobiecych) to organizacje stworzone przez feministki. Ale o tym nikt nie pisze. Mówi się: to dzieło organizacji kobiecej. Kto jest kim Siedziba OŚKi, jednej z największych polskich organizacji feministycznych, mieści się w Warszawie, na ostatnim piętrze starej kamienicy przy ulicy Pięknej. Kilka pomieszczeń na poddaszu. Tylko parę komputerów, drukarka i stosy papierów sugerują, że to coś więcej niż mieszkanie z solidnie wyposażoną biblioteką. Sporo ulotek, plakatów, zdjęć z manif. To miejsce ma klimat i może dlatego na spotkania do OŚKi przychodzą tłumy, krzeseł nie starcza i trzeba zadowalać się miejscami na lśniącej drewnianej podłodze. OŚKę tworzy grono fantastycznych kobiet. Na przykład Beata Mońka, drobna blondynka w butach na niebotycznych obcasach. Ma ciepły głos, emanuje z niej serdeczność. Małgorzata Kotowska, która na wstępie powiedziała, że odchowała już wspaniałego syna i chce mieć więcej dzieci. A Małgorzata Dymowska jest kwintesencją opanowania i spokoju. – Negatywny stereotyp feministki funkcjonuje od początku ruchu feministycznego. Pojawił się, bo najskuteczniejszym sposobem na zlikwidowanie przeciwnika jest jego obśmianie. Jeżeli odwołasz się do stereotypowego wizerunku, którego nie akceptują ani mężczyźni, ani kobiety, to załatwisz problem. Bo z dziwadłami nikt nie chce mieć nic wspólnego – mówi Joanna Piotrowska, koordynatorka projektu Internet w Ośce. Proponuje zrobić badania, czy taki stereotyp ma odzwierciedlenie w rzeczywistości. Obdzwonić organizacje feministyczne. Spytać, ile pracuje tam kobiet, czy mają dzieci, czy używają kosmetyków, golą nogi i noszą biustonosze. W Ośce na umowę o pracę zatrudnionych jest siedem osób. Obowiązuje ośmiogodzinny dzień pracy, ale rzadko kto wychodzi z biura przed 8 wieczorem. Każdy ma swoje obowiązki. Beata Mońka jest administratorką biura, zrobiła kurs księgowości. Pracuje tu ponad rok. Odpowiada za sprawy organizacyjne. – Z wykształcenia jestem polonistką. Pracowałam w liceum, potem w technikum. Po pięciu latach zrezygnowałam i bardzo się cieszę z tej decyzji. Bo dzięki temu trafiłam do OŚKi – opowiada. – Na początku nie byłam feministką. Ale gdy zaczęłam tu pracować, poznałam inny sposób patrzenia na sprawy kobiet. Nie lubię etykietek. Nie krzyczę o sobie: patrzcie, jestem feministką. Po co? Każdy ma prawo być, kim chce, żyć, jak chce, wierzyć, w co chce, i robić, co chce, dopóki nie robi krzywdy drugiemu człowiekowi. Chodzi o prawo do decydowania o sobie. Małgorzata Kotowska jest specjalistką ds. informacji, zajmuje się zbieraniem i redagowaniem informacji do „Kalendarium Wydarzeń”. Prowadzi też archiwum wycinków prasowych. Jest w Ośce od roku. – Po studiach nie pracowałam. Opiekowałam się małym dzieckiem. Po pewnym czasie zainteresowałam się gender studies na Uniwersytecie Warszawskim, w ramach których trzeba odbyć staż w jakiejś organizacji kobiecej. Któregoś dnia przyszłam tu i zostałam. Chcę mieć poczucie, że robię coś, co ma sens i co pomaga innym, nie tylko mojej rodzinie. Wcześniej tego mi w życiu brakowało – tłumaczy.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 11/2004, 2004

Kategorie: Kraj