Na przykład Mazowsze

Kiedy felieton ten trafi do rąk czytelników, będzie już po wyborach do Parlamentu Europejskiego. Okaże się więc także, czy Wasz pokorny felietonista został europosłem, czy też raczej osłem, który niepotrzebnie wdał się w tę zabawę. Pozostaną jednak sprawy i pytania, jakie z rzadka, ale pojawiły się w trakcie tej kampanii. Podstawowym z nich jest pytanie, co się zmieni u nas w trakcie coraz głębszej integracji z Europą. W cytowanej już przeze mnie dyskusji w szóstym numerze „Problemów Polityki Społecznej”, którą uważam za lekturę obowiązkową dla wszystkich, którzy kiedykolwiek rządzili, rządzą lub zamierzają rządzić Rzeczpospolitą, jeden z autorów pisze, że w kwestii europejskiej stworzyliśmy jedynie „nową nowomowę, skuteczniejszą niż poprzednia”, ale „do Unii Europejskiej wstępujemy, niestety, ze słomą i w butach, i w głowie”. Należy tu m.in. przekonanie, że naszym celem w Unii powinno być wyrwanie możliwie największej sumy rozmaitych europejskich funduszy strukturalnych, ale już nie skierowanie ich na przebudowę naszej skali wartości, naszego sposobu życia i gospodarowania. Można to poznać choćby na przykładzie Mazowsza, gdzie rywalizują ze sobą dwie koncepcje – jedna, aby powiązać je jak najsilniej z Warszawą, i druga, aby je od Warszawy wszelkimi sposobami oddzielić. Pierwsza wynika po prostu ze spojrzenia na mapę, według której Warszawa jest i była zawsze

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2004, 25/2004

Kategorie: Felietony