Nabici w magistra

Nabici w magistra

W gronostaje ubierają się złodzieje. Nawet szacowne uczelnie próbują oszukać młodych ludzi – Będę wyklęty – mówi Arek K., członek studenckiego samorządu w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Krośnie – ale powiem, że z początkiem drugiego roku studiów czuję się jak nieboszczyk, któremu podłączono kroplówkę. Schyleni nade mną lekarze (nasi patroni, opiekunowie i wykładowcy) próbują elektrowstrząsami pobudzić akcję serca. Tymczasem pacjent ledwo dycha… Studia trwają trzy lata i kończą się uzyskaniem tytułu licencjata lub inżyniera. Arek wie, że musi dotrwać do końca, choć szkółką, jak nazywa swą Alma Mater, jest bardzo rozczarowany. Ma nadzieję, że prawdziwy smak studiowania pozna, gdy zdecyduje się na studia magisterskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Póki co i tak uważa się za szczęściarza. Przecież mogli mu uczelnię zlikwidować – nagle, bez uprzedzenia. Tak, jak np. we Włocławku. Tam nie było, jak na inauguracji roku akademickiego w Krośnie, parady gronostajowych peleryn na profesorskich ramionach. – Oszukaliście nas! Oddajcie, złodzieje, pieniądze! – krzyczeli studenci do dyrektora Instytutu Kształcenia Menedżerów. Szkoła, szumnie i grubo na wyrost nazwana instytutem, jest filią Zachodniopomorskiej Szkoły Biznesu w Szczecinie. O tym, że ma być zlikwidowana, studenci we Włocławku dowiedzieli się w przeddzień

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2000, 46/2000

Kategorie: Kraj