Nadchodzi rewolucja

Nadchodzi rewolucja

Jaroslaw Kaczynski, center, twin brother of the late president Lech Kaczynski, and leader of the now-ruling Law and Justice party, looks up as he prays during a monthly tribute to the victims of the 2010 presidential plane crash, in front of the Presidential Palace, in Warsaw, Poland, Thursday, Aug. 10, 2017. Protesters say that the remembrance observances are being used for political purposes by Jaroslaw. (AP Photo/Alik Keplicz)

Demokracja więdnie na naszych oczach Prof. Marcin Król – filozof polityki, historyk idei, publicysta. Współpracował z Polskim Porozumieniem Niepodległościowym, publikował w paryskiej „Kulturze”. Był członkiem Komitetu Obywatelskiego i uczestnikiem obrad Okrągłego Stołu. W III RP, poza pracą naukową, redaktor naczelny pisma „Res Publica Nowa” oraz członek redakcji „Tygodnika Powszechnego”. Panie profesorze, wielki z pana pesymista. W najnowszej książce „Jaka demokracja?” pogrzebał pan demokrację, jaką znamy w Europie z czasów powojennych. To już jest passé? – W zasadzie tak. Nie umiem przewidzieć, jak długo będzie trwało jej umieranie. Ten proces może być szybki albo bardzo powolny, może trwać jeszcze ze dwie dekady. Spokojnie. Ale finał jest nieunikniony. Dlaczego? Coś zepsuliśmy? – Nie! Pewne formy rządów są doskonałe w pewnych okolicznościach. Okoliczności, w których zatriumfowała znana nam demokracja, ta europejska, to był okres powojenny. Po pierwsze zatem, wielu krajom ją narzucono. Po drugie, przyjęto ją, mając w pamięci niedawne krwawe doświadczenia, czyli przyjmowano ją, żeby nie powtórzyła się sytuacja, która doprowadziła do II wojny światowej. Po trzecie, uwierzono w nią – że ta utopia zostanie zrealizowana. A została? – Przecież jak czytam najwybitniejszych ówczesnych (mówię o latach 70. i 80.) teoretyków demokracji, to dziś niewiele się zgadza. Robert Dahl sformułował pięć warunków demokracji i dziś żaden poza jednym – w miarę regularnych i uczciwych wyborów – nie jest spełniony. A pozostałe: różniące się partie, media, które obiektywnie naświetlają sytuację obywatelom, oświeceni obywatele, reprezentanci czujący odpowiedzialność w stosunku do wyborców – tego nie ma! I co? W gruncie rzeczy nic strasznego się nie stało… Jakoś żyjemy. – A system demokracji proceduralnej, jak go nazywa wiele osób i ja za nimi, więdnie na naszych oczach. Co więcej, dochodzi do sytuacji, o której wiedzieli wszyscy myślący o demokracji, ale nie zdawali sobie sprawy, że będzie tak drastyczna. Mianowicie, że fikcją staje się Monteskiuszowski trójpodział władz. Partia wygrywa wybory – i bierze wszystko. Owszem, czasami się hamuje. Ale nie w Polsce. Znużenie kontra czyste idee Czy w takim razie to, co dzieje się teraz w Polsce, jest pewną tendencją europejską, czy może czymś bardziej szczególnym? – To na pewno tendencja europejska. Ale z dodatkiem Kaczyńskiego. I PiS. Mamy tyranię większości. Przecież nie zdarzyło się w ciągu tych dwóch lat, żeby kiedykolwiek przeszedł wniosek opozycji. A za PO jak było? – Za Tuska i PO było podobnie. Tylko, trzeba przyznać, oni nie robili rzeczy horrendalnych z punktu widzenia prawa itd. To była istotna różnica. A dlaczego tak udaje się Kaczyńskiemu? Wziął władzę, w zasadzie robi, co chce. I tak mało osób broni demokracji. – To już właściwie wiemy. Zbiegło się kilka okoliczności. Przede wszystkim nastąpiło znużenie tamtą władzą. Nie chcę nazywać tego nudą, wolę mówić o znużeniu – i w ogóle jest to w polityce niesłychanie istotny czynnik, bardzo niedoceniany. Znużenie spowodowało bunt młodzieży w 1968 r. w Europie Zachodniej. Znużenie było jednym z czynników, które doprowadziły do I wojny światowej. A gdy się czyta dzieła wybitnych intelektualistów z okresu międzywojennego, obserwuje ich fascynację nazizmem czy komunizmem, też widać w tle znużenie ówczesną demokracją, bałaganem, który tworzy, chaosem. A tu proszę – pojawia się świat zdyscyplinowany, energiczny, skuteczny. – Nagle są czyste, jasne idee. Bardzo lubię i Tuska, i Komorowskiego. Zwłaszcza Tuska, którego uważam za wybitnego polityka, ale on całkowicie uległ wpływowi polityków zachodnich, Angeli Merkel, Davida Camerona. Był jednym z nich! Uważał, że demokracja będzie funkcjonowała najlepiej, kiedy rząd specjalnie nie będzie się do niej wtrącał. Ta cała idea ciepłej wody w kranie… Jeszcze mocniej wyraził ją Bronisław Komorowski. W wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” pytany, jaką ma wizję, odpowiedział, że w Niemczech, jak ktoś ma wizję, biorą go do lekarza psychiatry. To niesłychanie charakterystyczne. Pokazuje, że ci ludzie byli przekonani, że demokracja, taka jak w latach 50., 60. na Zachodzie, będzie dalej funkcjonowała. Że dalej wszystko będzie nieźle szło. Ale przestało iść. – Czasy się zmieniły! Po prostu. Kaczyński miał społeczną doktrynę 500+, miał za sobą znużenie poprzednimi rządami – znużenie, bo oni nic złego nie zrobili, utrzymali Polskę

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2017, 38/2017

Kategorie: Wywiady