Nadejdź, gniewie

Nadejdź, gniewie

Polska literatura potrzebuje głosu wściekłego, w rodzaju tego, jakim w Austrii mówi Elfriede Jelinek Obejrzałam niedawno w katolickiej Telewizji Puls (przez przypadek, tyle powiem tytułem usprawiedliwienia) francuski film o Gombrowiczu, z 1989 r. Oglądając twarze Giedroycia, Miłosza, Jeleńskiego, poczułam, że oto patrzę na ludzi z innej epoki, ze świata, który definitywnie odpłynął. Świata pewnej – elitarnej, lecz wyraźnej – łączności między tym, co polskie, a tym, co europejskie. Ludzi wywodzących się z Rzeczypospolitej wielonarodowej. A zatem wyposażonych w pewną kulturową samoświadomość, w pewien dystans wobec polskich mitów i stereotypów na własny i cudzy temat. A przy tym jeszcze uderzyła mnie pewna stosunkowa niewinność tej Polski, która tak bolała i wściekała Gombrowicza! Tej Polski głupszej, nieokrzesanej, bezrefleksyjnej, bezforemnej. W filmie pojawia się ten fragment „Dziennika”, gdzie Gombrowicz powiada, że Polska to kraj między Wschodem i Zachodem, w którym formy zachodnie tracą swoją wyrazistość, ale i wschodnie są rozmyte. To, co odczuwał Gombrowicz, to ciasnota umysłowa, stadność, konieczność bronienia swojej indywidualności w kraju przeciwnym indywidualizmowi – ale niewykluczająca obcość tej kultury. Jakaż to była optymistyczna w sumie, choć straszna sytuacja! Jakiś ciekawy ferment zaczynał się w polskiej kulturze XX-lecia międzywojennego, w kulturze żywej i oryginalnej jak chyba nigdy do tamtego czasu. Kto dziś pożałuje tej kultury, którą licznie współtworzyli asymilowani Żydzi – co dawało kolejny dystans, a bez niego nie ma kultury – w sumie bogatej ideologicznie i artystycznie, zdolnej do zyskiwania nowych perspektyw. Buk, Horror, Obczyzna To mi uzmysłowiło, jakie przesunięcie Polski się dokonało – nie na wschód i nie na zachód. Polska leży dziś na skraju Europy, wysunięta w stronę krajów fundamentalizmu islamskiego. „A płyńże ty do narodu swojego, chyba przeklętego, co zdycha i zdechnąć nie może!” – jak powiada narrator w „Transatlantyku”. A mnie się zdaje, jakoby żył w śpiączce, poza historią. I jakoś prowadzi życie po życiu. Przyklejony do Unii Europejskiej – żyje w USA, lecz nie dziś, tylko w latach 50., lizusi Amerykanom, dla ich siły i konserwatyzmu w duchu Busha. Ma konstytucję państwa świeckiego, ale jest w praktyce wyznaniowy. Od 1945 r. nie jest Rzecząpospolitą Wielu Narodów i żadnego narodu swego niepolskiego nie żałuje, bo nie ma wyobraźni ani wiedzy. Mnoży tylko w swoim umyśle antysemickim Żydów i nie zdziwi mnie, gdy w jakimś kolejnym sondażu, po kolejnych kilku latach wpływu Radia Maryja, respondenci powiedzą, że w Polsce jest np. około 38 mln Żydów i 1 mln uciśnionej mniejszości polskiej. Polscy antysemici nigdy nie pozwolą na to, by zmniejszyło się pogłowie Żydów w Polsce, gdyż ktoś musi na sobie dźwigać odpowiedzialność za polski sen, za głupotę polityczną i społeczną, za tradycyjne polskie pomiatanie człowiekiem. „Buk, horror, obczyzna” jak głosił napis na transparencie podczas jednej z manif, jednego z marszów czy wieców w sprawie resztki tlenu do oddychania. Polska alpejska Polska literatura potrzebuje głosu wściekłego, w rodzaju tego, jakim w Austrii mówi Elfriede Jelinek. Tu już nie da nic groteska czy ironia, nie ta epoka. Kto zna swój obłęd, doceni cudzy, zwłaszcza gdy podobny, i Jelinek ma w Polsce całkiem dobre wzięcie. Cóż, niby w „Amatorkach” opisuje się prowincję austriacką z lat 70., ale przecież, jak widzimy ponad wszelką wątpliwość, jest to Polska! Polskie wsie i miasta, wczoraj i dziś. Kobieta, która jest tylko ciałem, korpusem, musi zdobyć sobie szybko chłopa. W niego się inwestuje, nie mieć takiej inwestycji to wstyd. Chłop został tak wychowany, żeby był jako ta kaleka ludzka, wrażliwy tylko na swoim punkcie. Wychowano go tak, żeby miał poczucie, że mu się należy, a ponieważ nigdy nie dostaje aż tyle, ile mu odebrano jako człowiekowi, jest zawsze sfrustrowany i musi się napić. Dziewczyna powinna chłopa złapać, najlepiej na dziecko, bo to pewna sprawa, będzie nacisk rodziny, a potem już może być gospodynią domu, w którym nikt nikogo nie lubi, nie kocha, nie szanuje. Piękne życie! Upiory zrodzone z przemilczeń Lub znów sprawa rozliczeń historycznych: Austria miała własne silne faszystowskie ruchy przed wojną i miliony Austriaków było zwolennikami zjednoczenia z Rzeszą. W czasie wojny ponad 50% oficerów SS pochodziło z Austrii, ale po wojnie Austria nabrała raczej statusu ofiary Anschlussu niż współsprawczyni. I jako ofiara nadal po 1945 r. hodowała swoich nazistów, swój antysemityzm, ksenofobię,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 02/2006, 2006

Kategorie: Opinie