W poniedziałek, 13 listopada, w kioskach 46. numer tygodnika PRZEGLĄD. Polecamy w nim: TEMAT Z OKŁADKI Historia według Wiatrowycza Strona ukraińska konsekwentnie zaprzecza ludobójczemu charakterowi zbrodni na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej w latach 1943-1944, neguje odpowiedzialność OUN-UPA za zbrodnie na ludności polskiej i lansuje tezę o rzekomej „wojnie polsko-ukraińskiej”, którą miała rozpocząć Polska w 1942 r. Tezę tę powielała najpierw nacjonalistyczna historiografia ukraińska w Kanadzie, a współcześnie jej orędownikiem stał się m.in. Wołodymyr Wiatrowycz, od marca 2014 r. przewodniczący Ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej. Dotychczas ukraińska historiografia nacjonalistyczna przedstawiała UPA jako „ruch narodowowyzwoleńczy”. Wiatrowycz poszedł dalej i zainaugurował „kampanię informacyjną”, która przedstawiła UPA jako główną siłę oporu wobec okupacji niemieckiej. Walkę tę miała zainicjować w lutym 1943 r. sotnia Perehijniaka, która rzeczywiście wtedy zainicjowała, ale ludobójstwo na ludności polskiej na Wołyniu. Polityka historyczna uprawiana przez pomajdanową Ukrainę jest najlepszym dowodem, że nie warto stać po stronie takiego partnera. Polska uległość wobec Ukrainy od początku była błędem postsolidarnościowych elit politycznych zaślepionych rusofobią. Elity te opierały się i niestety nadal opierają na własnych wyobrażeniach o Ukrainie, lekceważąc jednoznaczną wymowę faktów. A to niebezpieczne. KRAJ Żona Wolfganga Mariusz Muszyński z Berlina wrócił w 2002 r. w trybie pilnym, na „stanowczą prośbę” strony niemieckiej. Oficerowie służb mówią, że to skutek wpadki. Ciekawy jest ciąg dalszy tej sprawy – stracił pracę w wywiadzie i w MSZ. Do MSZ wrócił za czasów Anny Fotygi, ale na krótko. Potem pełnił funkcję przewodniczącego Fundacji Polsko-Niemieckie Pojednanie. Tam też zatrudnił Julię Przyłębską, którą według „Gazety Wyborczej” „prowadzi” od połowy lat 90. A teraz widzimy ich razem w Trybunale. Ona jest przewodniczącą, on jej zastępcą. Choć, jak piszą media, to on sprawia wrażenie osoby kierującej pracami TK. Czy dalej utrzymywany jest między nimi układ oficer prowadzący-podwładna, czy też szefuje jej niejako z przyzwyczajenia? Muszyński, prezentując się w Sejmie, zaprzeczył, by był w przeszłości funkcjonariuszem służb specjalnych. Jeżeli był – okłamał posłów. Dla sędziego to dyskwalifikujące. A jeżeli boi się ujawnienia sytuacji z przeszłości, jest to całkowicie sprzeczne z zasadą niezależności sędziowskiej, bo czyni go nieodpornym na ewentualny szantaż czy naciski. Na doniesienia mediów Przyłębska zareagowała groźbami. Skierowaniem sprawy – nie, nie do sądu, lecz do prokuratury, gdzie postępowanie może się ciągnąć dowolnie długo, a PiS ma nad nim pełną kontrolę. Łódź nie oddaje W 2012 r. prezydent Hanna Zdanowska powołała Oddział ds. Ochrony Praw Własności do Nieruchomości – pierwsze i do dziś jedyne w Polsce samorządowe biuro zapobiegające wyłudzeniom kamienic oraz walczące o odzyskanie bezprawnie przejętych. W jego skład weszli prawnicy, administratywiści, historycy i archiwiści. Docierają do archiwalnych dokumentów, wertują listy więźniów obozów, rekonstruują drzewa genealogiczne i biografie, kontaktują się z krewnymi spadkobierców i najstarszymi mieszkańcami kamienic, a nawet przyglądają papierowi, na którym sporządzono rzekomo kilkudziesięcioletnie testamenty. Oddział rozpoznaje skalę ryzyka utraty tytułu własności, zanim ktoś go zakwestionuje. – Jeśli będzie pan grzebał w aktach dotyczących nieruchomości należącej do miasta, będziemy o tym wiedzieli, jeszcze zanim opuści pan mury archiwum – wyjaśnia mec. Marcin Górski, dyrektor Wydziału Prawnego Urzędu Miasta Łodzi. Kazimierskie Termopile – Od kiedy pamiętam, w szkole na lekcjach historii wiele czasu poświęcano miejscom pochówku znajdującym się na terenie naszej gminy. Dlatego mogę powiedzieć, że m.in. cmentarz żołnierzy radzieckich jest przez naszą młodzież traktowany z należytym szacunkiem – zapewnia najmłodsza radna Kazimierza Dolnego, Magdalena Grabczak. – Wielokrotnie byłem na tym cmentarzu i widać, że kwatery żołnierzy radzieckich są odwiedzane przez rodziny – mówi Henryk Kozak, prezes Stowarzyszenia „Wołyński Rajd Motocyklowy”. – Cmentarz będący pod stałą opieką burmistrza i ambasady rosyjskiej jest dobrze zachowany i nie znam przypadków drastycznego wandalizmu. Przecież tu są pochowani w zdecydowanej większości bardzo młodzi ludzie, którzy na pewno chcieli żyć, a nie walczyć i ginąć na obcej ziemi. Dla nas, tutaj mieszkających, to oczywiste – tak jak wymagamy szacunku dla miejsc naszej pamięci narodowej znajdujących się poza granicami Polski, mamy również powinność dbania o kazimierski cmentarz żołnierzy Armii Radzieckiej.