Narkokierowcy atakują

Narkokierowcy atakują

Przypadki, w których stwierdzono prowadzenie samochodu pod wpływem substancji odurzających, to wierzchołek góry lodowej Czy kierowcy samochodów ciężarowych coraz częściej prowadzą pod wpływem narkotyków? Nie ma niestety miarodajnych badań, pozwalających na jednoznaczne potwierdzenie lub odrzucenie tej tezy. Nawet Komenda Główna Policji, dysponująca statystykami, które dokładnie analizują chyba wszystkie możliwe rodzaje czynów zakazanych przez prawo, zagrożeń oraz działań mających im zapobiegać, liczy tylko przebadanych kierowców i wypadki, jakie spowodowali pod wpływem substancji odurzających. Bez wyszczególniania, czy chodzi tu o kierowców ciężarówek, samochodów osobowych czy jednośladów. Wskazówką, że prawdopodobnie sprawcami tych wypadków są coraz częściej właśnie prowadzący auta ciężarowe, jest rosnąca liczba ofiar śmiertelnych. W latach 2007-2008 w 44 wypadkach spowodowanych przez kierowców, u których stwierdzono obecność środków odurzających, zginęło 10 osób. W latach 2010-2011 takich wypadków było 43, ale śmierć poniosło w nich aż 31 osób. A kolizja z udziałem samochodu ciężarowego pochłania zwykle więcej ofiar niż wtedy, gdy uczestniczą w niej tylko auta osobowe. – Ciężarówka to potężna masa, nawet przy niewielkiej prędkości skutki wypadku mogą być bardzo poważne – mówi podkom. Jacek Giszczak z Komendy Głównej Policji. Jak mają, czasem sprawdzają Podane przez KGP liczby wypadków z udziałem ofiar w ludziach są wprawdzie znikome, ale badanie urządzeniem wykrywającym spożycie substancji odurzającej jest wciąż egzotyką na naszych drogach. To, czy nawet w przypadku poważnej kraksy takie badanie zostanie przeprowadzone, zależy od tego, czy patrole jadące na miejsce tragedii mają akurat narkotester. – Gdy dojdzie do wypadku, rutynowo sprawdza się stan trzeźwości kierowcy. Jeśli patrole obecne na miejscu zdarzenia mają narkotestery badające ślinę i pozwalające wykryć, czy prowadzący jest pod wpływem środka odurzającego, oczywiście także z nich korzystają. Narkotestery nie są jednak powszechnym wyposażeniem – aczkolwiek kilka lat temu policja została zaopatrzona w dużą partię tych urządzeń i wtedy były dość powszechnie używane. Gdy patrol nie dysponuje narkotesterem, a istnieje podejrzenie, że kierowca może być pod wpływem środków odurzających innych niż alkohol, policja kieruje go na badanie krwi. Można wtedy dokładnie określić rodzaj środka i jego stężenie. Badania na obecność narkotyków są jednak bardzo kosztowne. Nie jest to tak łatwe i szybkie jak w przypadku alkosensora pokazującego zawartość alkoholu w wydychanym powietrzu. Jeżeli więc zbadano już trzeźwość, a stan kontrolowanej osoby nie wskazuje na to, że może ona być pod wpływem środka odurzającego, policjanci poprzestają na ocenie innych przesłanek i nie kierują jej na badanie krwi – wyjaśnia st. asp. sztab. Robert Kania z KGP. Te inne przesłanki to np. zbytnie pobudzenie i nadmierna wesołość albo przeciwnie, nadmierna apatia. A także stan źrenic – zbytnio rozszerzone i niereagujące na światło budzą podejrzenia stróżów prawa. Nie jest to wprawdzie badanie tak skuteczne jak analiza w narkotesterze odrobiny śliny pobranej szpatułką z jamy ustnej, ale to już sprawa finansów. Okres, gdy, jak mówi Robert Kania, narkotestery były dość powszechnie stosowane, skończył się w roku 2008. Przeprowadzono wtedy ponad 43 tys. kontroli na obecność środków odurzających (tabelka). Nieco wcześniej bowiem nasza policja dostała pieniądze z Unii Europejskiej, z przeznaczeniem właśnie na zakup tych urządzeń. Narkotestery szybko jednak się zużyły – wykorzystywano je zresztą w maksymalny sposób – a na kolejne zakupy nie było już unijnych pieniędzy. Liczba kontroli spadła więc aż 13-krotnie – i dopiero w ubiegłym roku zaczęło ich być nieco więcej. Ale kierowcy, którzy coś wzięli lub zapalili, musieliby mieć sporego pecha, by trafić akurat w ręce patrolu z narkotesterem. Od stycznia do końca października tego roku kontrole policyjne ujawniły 587 przypadków prowadzenia pojazdu pod wpływem narkotyków – i jest to z pewnością wierzchołek góry lodowej. Kierowców po kielichu było w tym czasie aż 115.627 – ale też stanowią oni tylko ułamek tych, którym się upiekło. Niech auto odpocznie O ile kierowcy samochodów osobowych zwykle prowadzą pod wpływem środków odurzających dlatego, że jadą na imprezę, wracają z niej, są w jej trakcie lub właśnie mają ciąg narkotykowy, o tyle wydaje się, że u kierowców ciężarówek motywacją jest przezwyciężenie zmęczenia. Prowadzenie aut to ich zawód, a szefowie firm transportowych,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2012, 49/2012

Kategorie: Kraj