Polski pracownik jest trzy razy tańszy niż w strefie euro, a koszty życia są coraz bardziej zbliżone Andrzej Radzikowski – przewodniczący Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych Jak działa OPZZ w czasach pandemii, w czasach pracy online? – Ludzie w Polsce pracują! Na pracę zdalną przeszło kilkanaście procent pracowników, natomiast cała reszta jest na swoich stanowiskach – w sklepie, przy taśmie, pod ziemią w kopalni… To wszystko funkcjonuje. I dzięki nim nie mamy totalnej zapaści. A jak my funkcjonujemy? Przeszliśmy w większości na pracę za pomocą platform teleinformatycznych. Jesteśmy aktywni. Rozwijamy poradnictwo prawne. Nasz zespół prawny udzielił ponad 3 tys. porad telefonicznych. O co najczęściej pytano? – To zależało od etapu epidemii. W pierwszych miesiącach było bardzo dużo pytań, jak powinny się zachować związki zawodowe, jak pracownicy, jeśli chodzi o bezpieczeństwo codziennej pracy, co może pracodawca narzucić, a czego nie może, czego my możemy od pracodawcy wymagać. Drugi blok pytań wywołały zapowiedzi zwolnień grupowych. W tej sprawie cały czas są konsultacje. Są zwolnienia grupowe? – Oczywiście. Poczta Polska – ok. 8 tys., Orange – ok. 1 tys. Praktycznie nie ma miesiąca bez podobnych zapowiedzi. Na szczęście w wyniku rozmów, konsultacji, wsparcia tarczami antykryzysowymi część jest niwelowana. Ale nastroje się radykalizują, mimo pandemii mieliśmy już kilka protestów. Choćby w branży stoczniowej. Jest duże zdenerwowanie, bo obiecywano, że przemysł stoczniowy będzie odbudowywany, a stocznie są zamykane. Mamy też spory zbiorowe w energetyce. Mamy spory zbiorowe w górnictwie oraz w części zakładów przemysłu motoryzacyjnego. Mamy napiętą sytuację w ochronie zdrowia. Niedawno strajkowały pielęgniarki. Duże niezadowolenie jest w oświacie. Pandemia te wszystkie buzujące konflikty zamroziła. – Jest zakaz demonstrowania. Ludzie boją się zakażeń, boją się zgromadzeń. Skupili się na problemach życia codziennego. Ale tylko na czas pandemii. Gdy się skończy – możemy spodziewać się różnych rzeczy. Nie wykluczam wielkich protestów jesienią. Kilkusettysięcznej manifestacji w Warszawie. Jak opadnie kurz pandemiczny, może się dziać? – Wdrażanie polityki Nowego Ładu będzie wywoływało wiele konfliktów społecznych. To, że rząd wstępnie domówił się z organizacjami górniczymi co do zamykania kopalń, to dopiero pierwszy krok, bo warunkiem zgody środowisk było opracowanie programu tej zapowiadanej sprawiedliwej transformacji. Czyli odtworzenia miejsc pracy tam, gdzie są likwidowane. Szansą na to jest Krajowy Plan Odbudowy. A nie znamy jeszcze ostatecznej wersji tego planu. Dlatego, jak będzie, nie wiemy. A miejmy świadomość – to jest kilkaset tysięcy miejsc pracy, w samym górnictwie i zawodach okołogórniczych, które mają zostać zlikwidowane. Redukcje dotkną też energetykę – bo odejście od węgla, przestawienie się na gaz, ograniczy zatrudnienie w elektrowniach. Odkąd pamiętamy, sfera budżetowa jest w najtrudniejszym położeniu, bo nie ma instrumentów, żeby złapać rząd za gardło. – Budżetówka była zaniedbywana od lat. Promyk nadziei jest taki, że do tematów, co do których dogadaliśmy się w Radzie Dialogu Społecznego, w ramach tzw. umowy społecznej, udało nam się wprowadzić kwestię wynagrodzeń w sferze finansów publicznych. Chcemy wprowadzić uczciwe wskaźniki mnożnikowe, powiązane z obiektywnymi danymi, takimi jak wzrost PKB czy wzrost wynagrodzeń. Gdyby udało się to przeforsować, byłaby szansa na uspokojenie nastrojów – bo one w budżetówce nie są dobre. Tyle że rząd specjalnie tym się nie przejmuje. – Strajki, które są organizowane w budżetówce, m.in. duże strajki nauczycieli, są na rękę rządowi, bo w Polsce za czas strajku nie wypłaca się wynagrodzeń, więc im dłużej pracownicy strajkują, tym większe są oszczędności budżetowe. A czasy, kiedy jedna branża wspierała drugą, czasy strajków solidarnościowych, to zamierzchła przeszłość. – Do solidarnościowych akcji dochodziło już kilkakrotnie. Mieliśmy w Warszawie protesty, manifestacje, w których uczestniczyły wszystkie branże. Tylko prawda jest taka, że skala oddziaływań manifestacji jest stosunkowo niewielka. Największą siłę miałby strajk. Jednak ustawa o sporach zbiorowych skutecznie takie działania ogranicza. Po pierwsze, mówi, że nie można zorganizować strajku solidarnościowego. Po drugie, żeby zorganizować legalny strajk, trzeba przejść bardzo dużo procedur. Może on być tylko w jednym zakładzie pracy, nie może być w całej branży. Chyba że tak jak ZNP skoordynuje się dwadzieścia parę tysięcy strajków.









