Nasz rozrachunek z przeszłością

Nasz rozrachunek z przeszłością

Nie wolno od ludzi oczekiwać lojalności wobec państwa, które nie jest lojalne wobec obywateli Rozmowa z Andrzejem Szczypiorskim – W pana najnowszej książce, ”Gra z ogniem”, oprawca – dobry kolega Westermann dziwi się swojej ofierze – Żydowi Joelowi Weissowi: ”Joelu, czego ty dzisiaj ode mnie chcesz? Rachunki zostały uregulowane w skali tak powszechnej, że niemal kosmicznej”. Logika tego myślenia dociera do Weissa: ”On ma rację – mówi o Westermannie. – Na tym właśnie polega ten błąd. Uczyniono z przeszłości spowiedź powszechną. Biorą w niej udział całe narody, państwa, ugrupowania. (…) W dzisiejszych czasach człowiek wychodzi na idiotę, kiedy pyta o indywidualne sumienie swoich bliźnich”. Ale zaraz potem dodaje: ”Jeśli zapomnimy, to wszystko się powtórzy. Otóż zapomnieliśmy”. Mamy więc pamiętać, czy mamy zapomnieć? – Oczywiście, że mamy pamiętać. Dlatego, że nasze sumienie jest kształtowane przez pamięć, doświadczenie. Trudno przecież mówić o sumieniu czteroletniego dziecka. Bo cóż ono mogło zapamiętać? Korzeniami mojego sumienia jest mój świat zapamiętany. Zarówno moje lekcje religii rzymskokatolickiej, jak i moje doświadczenia życiowe, wszystko to, co przeżyłem, czego się nauczyłem, naczytałem, zobaczyłem i nasłuchałem – to wszystko jest we mnie i jest moją pamięcią. I w tej pamięci tkwią korzenie mojej wrażliwości moralnej. Nie ma sumienia przy zapomnieniu. – W ”Grze z ogniem” mówi pan o dwóch rodzajach zła – tego wyrządzonego przez indywidualne osoby i zła wyrządzonego przez kolektywy. To drugie – mówi o tym z goryczą Weiss – rozliczyć jest szczególnie ciężko… – Powinniśmy pamiętać wszystkie krzywdy. Natomiast uważam za absurdalne kolektywne rozliczanie z win, dlatego, że nie ma kolektywnego sumienia. Nie istnieje kolektywne sumienie narodu niemieckiego w II wojnie światowej. Są sumienia milionów Niemców, którzy byli uwikłani w tę wojnę. Tak samo, jak są sumienia milionów poszczególnych komunistów, którzy byli uwikłani w system komunistyczny. System, który był raz bardziej okrutny, później mniej okrutny, rozmyty. A dlaczego był bardziej rozmyty? A dlatego, że było więcej ludzi, którzy kierowali się głosem sumienia. Krótko mówiąc, pamiętać trzeba, gdyż nie można budować świadomości historycznej, zapominając o tym, co było. Ale to nie znaczy, że do tego wszystkiego mamy przykładać moralne kryteria i wszystko osądzać kolektywnie. – Proponuje pan miliony indywidualnych rozliczeń? – Tak. Dlaczego mam pod tym samym mianownikiem umieszczać doktora Mengele i jakiegoś listonosza niemieckiego, który był członkiem NSDAP i roznosił listy, nawet takie, które były wezwaniami do gestapo? Jak mogę wrzucać do jednego worka Bermana, Bieruta i tego nieszczęsnego Jurczyka, bo teraz, po tej szaleńczej lustracji, jacyś polityczni barbarzyńcy tego sobie życzą? Oczywiście, Jurczyk jest dla mnie antypatyczny, ale z innego powodu, z innego paragrafu. A teraz, kiedy go niszczą, i to takimi metodami, mogę mu tylko współczuć. – Kolektywny rozrachunek z przeszłością jest bardziej powierzchowny. Indywidualny – sięga w głąb każdego sumienia. Podniósł pan bardzo wysoko poprzeczkę wymagań moralnych. To jest bardzo trudne. – Może dlatego trudne, że mamy za sobą doświadczenie tego potwornego stulecia totalitaryzmu, w którym wszystko było sprowadzane do wspólnego, kolektywnego mianownika? – Wiek XX był wiekiem największego cywilizacyjnego skoku w dziejach ludzkości, największej zmiany. W chwilach nowego, ludzie instynktownie szukają szansy w kolektywie. – Życie w zniewoleniu jest zawsze łatwiejsze. Niedawno rozmawiałem z pewnym człowiekiem, dumnym z posiadanej przez siebie wolności. Ale, z drugiej strony, obserwuje on z przerażeniem panoszący się wokół bandytyzm. Mówił: ”Panie, gdzie to kiedyś, za komuny, było możliwe? Że lali i szpiclowali? Ale człowiek mógł spokojnie chodzić nocą ulicą i żaden bandyta mu nie zagrażał. Wiem, że była tyrania i zniewolenie. Ale żyłem bezpiecznie. Obecna policja jest do niczego, cały ten rząd jest do niczego”. Była w nim, w gruncie rzeczy, jakaś tęsknota. – Za czym? – On to powiedział expressis verbis: ”Nasz naród nie może żyć bez dyscypliny, musi czuć bat nad głową. Jak nie ma bata – to sam pan widzi, co się dzieje”. Przemawiała w nim tęsknota, może nie za tyranią, ale na pewno za silną władzą. Bo on czuł się zagrożony. Po tej rozmowie pomyślałem sobie, że jednak my – ludzie pióra, jesteśmy trochę oderwani od świata. Wydaje się nam, że nasza wolność

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 02/2000, 2000

Kategorie: Wywiady