Nasza Legia ukochana, nasza Legia rujnowana

Nasza Legia ukochana, nasza Legia rujnowana

Sezon 2016/2017
Przyszli: Dominik Nagy (Ferencváros, 1 mln euro), Jakub Czerwiński (Pogoń Szczecin, 500 tys.), Steeven Langil (Beveren, 500 tys.), Thibault Moulin (Beveren, 500 tys.), Maciej Dąbrowski (Zagłębie Lubin, 300 tys.), Miroslav Radović (Partizan, 100 tys.).
Odeszli: Ondrej Duda (Hertha Berlin, 4,2 mln), Ariel Borysiuk (Queen Park Rangers, 1,8 mln), Igor Lewczuk (Girondins Bordeaux, 1 mln), Jakub Kosecki (SV Sandhausen, 100 tys.), Tomasz Brzyski (Cracovia, bez odstępnego).

Sezon 2015/2016
Przyszli: Michał Pazdan (Jagiellonia, 700 tys.), Ariel Borysiuk (Lechia Gdańsk, 500 tys.), Adam Hloušek (Stuttgart, 500 tys.), Aleksandar Prijović (Boluspor, 320 tys.), Stojan Vranjes (Lechia Gdańsk, 300 tys.), Jarosław Niezgoda (Wisła Puławy, 150 tys.), Michaił Aleksandrow (Łudogorec, 100 tys.), Nemanja Nikolić (Videoton, bez odstępnego).
Odeszli: Orlando Sá (Reading, 1,5 mln), Michał Żyro (Wolverhampton, 500 tys.), Dossa Júnior (Konyaspor, 400 tys.), Dušan Kuciak (Hull City, 300 tys.), Inaki Astiz (Apoel Nikozja, bez odstępnego).

Sezon 2014/15
Przyszli: Michał Masłowski (Zawisza, 800 tys.), Arkadiusz Piech (Zagłębie Lubin, 250 tys.), Guilherme (Olé Brasil, 220 tys.), Igor Lewczuk (Zawisza, 200 tys.), Arkadiusz Malarz (GKS Bełchatów, 125 tys.).
Odeszli: Krystian Bielik (Arsenal, 2,25 mln), Miroslav Radović (HB Zhongji, 2 mln), Daniel Łukasik (Lechia Gdańsk, 800 tys.), Łukasz Budziłek (Lechia Gdańsk, 100 tys.).

Sezon 2013/2014
Przyszli: Dossa Júnior (AEL Limassol, 500 tys.), Orlando Sá (AEL Limassol, 450 tys.), Henrik Ojamaa (Motherwell, 360 tys.), Ondrej Duda (Koszyce, 300 tys.), Hélio Pinto (Apoel Nikozja, bez odstępnego).
Odeszli: Dominik Furman (Tou­louse, 2,75 mln), Artur Jędrzejczyk (Krasnodar, 2,2 mln), Janusz Gol (Amkar Perm, 300 tys.), Jakub Wawrzyniak (Amkar Perm, 100 tys.).

W sumie w sezonie 2013/2014 przyszło 20 zawodników za 1,64 mln euro – odeszło 23 za 5,43 mln. W sezonie 2014/2015 kupiono 15 za 1,61 mln – sprzedano 21 za 5,15 mln euro. W sezonie 2015/2016 powitano 22 za 2,57 mln – pożegnano 25 za 2,75 mln. W sezonie 2016/2017 przyszło 16 za 2,95 mln – odeszło 17 za 7,1 mln. Na czysto zarobiono 11,66 mln euro. Jest więc czym płacić za wyczyny „sympatyków”.

Panuje znana kupiecka zasada „jest interes do zrobienia” – jak najtaniej kupić, a jak najdrożej sprzedać. Sztandarowym przykładem może być słowacki gracz Ondrej Duda. Przyszedł 28 lutego 2014 r. z Koszyc za 300 tys. euro, a odszedł 10 lipca 2016 r. do Herthy Berlin za 4,2 mln euro!

Panie Leśnodorski, panu już dziękujemy!

Niedawny mecz z Borussią był kwintesencją królujących na Łazienkowskiej chaosu, niekompetencji i bezradności. Przede wszystkim brakuje wizji, jaki to ma być klub, jaka drużyna. Czy o tym wszystkim ma decydować nieznający się na piłce Leśnodorski, czy wreszcie jakiś fachowiec z prawdziwego zdarzenia? W środowy wieczór 14 września byliśmy świadkami czegoś niebywałego. W barwach mistrza Polski wystąpiło 11 przypadkowo dobranych facetów. Dowodem – niespotykane kłopoty debiutanta Waleriego Kazaiszwilego, o czym świadczą fragmenty dwóch wypowiedzi albańskiego trenera. Pierwsza, z 16 września: „Kazaiszwili wołał do kolegów po ich numerach? Jeżeli nie zna jeszcze imion kolegów, to jest jego problem. Musi się nauczyć ich jak najszybciej”. Potem 18 września: „Dlaczego nie zagrał Kazaiszwili? Przecież ustaliliśmy, że musi najpierw nauczyć się imion swoich kolegów…”. Litości! A kiedy w przerwie kontuzjowany Michał Pazdan stwierdził: „Nie jesteśmy przyzwyczajeni do takiego tempa gry. Piłkarze Borussii stwarzają mnóstwo sytuacji”, opadły ręce i szczęki. Ta zbieranina (a kiedyś recytowało się skład zespołu Legii z pamięci) naraziła nie tylko klub, ale i całą polską piłkę na pośmiewisko.

Najwyższa pora spojrzeć prawdzie w oczy – dopóki Bogusław Leśnodorski i jego ekipa panoszą się na Łazienkowskiej, nic z tego nie będzie! Dlatego mam osobistą prośbę: panie Leśnodorski, nie mam do pana nic jako do człowieka, ale niech pan zostawi Legię w spokoju i zajmie się czymś, na czym pan się zna, bo kierowania dużym klubem już się pan nie nauczy. Kiedy pan się urodził, miałem za sobą trzy lata etatowej pracy w „Przeglądzie Sportowym”, od 10. roku życia spędzałem większość wolnych chwil na Łazienkowskiej i dlatego nie zgadzam się – i mam prawo sądzić, że nie jestem odosobniony – na niszczenie klubu mojej młodości oraz z pierwszych kilkunastu lat dziennikarskiej pracy. Wyobrażam sobie, jak kraje się serce mojemu zacnemu przyjacielowi Lucjanowi Brychczemu. Moim nauczycielem zawodu był wybitny dziennikarz, sędzia i działacz Grzegorz Aleksandrowicz. On także za swoją ukochaną Legię dałby się pokroić na kawałki. Teraz przewraca się w grobie. Zamiast radosnego świętowania 100-lecia mamy ruinę: sportową, organizacyjną, wizerunkową. Niegdyś najpopularniejszą kibicowską przyśpiewką było: „Legia to jest potęga…”. Nic z tego nie zostało.

Strony: 1 2 3

Wydanie: 2016, 39/2016

Kategorie: Sport

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy