Nasze polskie szczęście

Nasze polskie szczęście

Trudno jednoznacznie oddzielić wpływ genów od czynników zewnętrznych

Wśród praktyków – lekarzy psychiatrów, genetyków, a także psychologów – wyniki badań amerykańskich naukowców przyjmowane są sceptycznie.
– Co jakiś czas w środowisku badaczy pojawiają się takie stwierdzenia, jednak większość z nich nie jest udowodniona – twierdzi dr Sławomir Krogulski, psychiatra z Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi. Sam skłania się ku opinii, że więcej cech naszego charakteru jest skutkiem czynników zewnętrznych. – Zrąb osobowości może być dziedziczny, jednak to nabyte cechy w największej mierze decydują o naszym nastawieniu do życia. Oczywiście zdarzają się rodziny, gdzie w kolejnych pokoleniach pojawia się np. depresja czy alkoholizm, ale decyduje o tym cały zespół czynników. To skomplikowany temat i nie da się określić w procentach, jaka część naszej osobowości pochodzi z genów, a jaką zdobyliśmy przez doświadczenia.
– W ostatnich latach przeprowadzono wiele badań, zarówno w placówkach badawczych, jak i na wielu uniwersytetach różnych krajów, których celem było rozpoznanie źródeł ludzkiego szczęścia, określanego jako doświadczenie przyjemności i sensu życia, co pokrywa się z definicją prof. Władysława Tatarkiewicza zawartą w jego traktacie „O szczęściu”. Była tam mowa o „trwałym i uzasadnionym zadowoleniu z życia” – mówi Zuzanna Celmer, psychoterapeutka, przyjmując mniej więcej równy podział między szczęściem „wrodzonym” a „nabytym”. – Badania dotyczące tego fenomenu wykazały, że optymistyczne nastawienie do życia, a w związku z tym wyższa częstotliwość odczuwania szczęścia jest w połowie zależna od genetycznych skłonności, a w połowie od stanu zdrowia czy sytuacji rodzinnej.

Gen depresji?

Prof. Janusz Rybakowski, kierownik Kliniki Psychiatrii Dorosłych Akademii Medycznej w Poznaniu, skupia się na znaczeniu genu 5-HTTLPR, istotnego podobno dla odczuwania szczęścia, w leczeniu depresji. Przyznaje, że można zaobserwować wpływ tego czynnika na skłonności depresyjne i ich leczenie. – Osoby z pewnym wariantem tego genu są bardziej skłonne do popadania w depresję w sytuacjach stresowych. Wykazują skłonność do neuroz, psychoz, są nadmiernie emocjonalne. A kiedy już zachorują, słabiej reagują na inhibitory wychwytu serotoniny, czyli pewne rodzaje leków antydepresyjnych – stwierdza.
Nie chce jednak przekładać tych wyników na kwestie „szczęścia” czy „optymizmu”, o tych bowiem trudno mówić w kategoriach medycznych. W książce „Oblicza choroby maniakalno-depresyjnej” opisuje m.in. znaczenie szerokich badań nad ludzkim genomem w połączeniu z badaniem mapy ludzkiego mózgu, które wspólnie pozwalają na odnalezienie niektórych przyczyn zaburzeń psychicznych.
Istotne, że gen 5-HTTLPR nie jest jedynym, który ma wpływ na naszą osobowość. Już choćby właśnie depresja i stany maniakalno-depresyjne są warunkowane przez odpowiednią konfigurację genów predysponujących, które znajdują się na różnych chromosomach. Mówimy tu o dziedziczeniu poligenowym, czyli zależnym od mozaiki różnych genów. Każdy z nich oddzielnie ma znaczenie raczej niewielkie. To dopiero ich odpowiednie układy wpływają na nasz optymizm, pesymizm, odporność na stres i nastawienie do życia. Do tego dochodzą inne czynniki, jak choćby sytuacja rodzinna, majątkowa, zdrowie.
Psychologowie zwracają uwagę przede wszystkim na nasze wychowanie, postawy, których nauczyliśmy się w domu rodzinnym. Podkreślają, że nie da się oddzielić wpływu genów od wychowania.

Bodźce pozytywne

Zuzanna Celmer przypomina, że już życie płodowe może mieć ogromne znaczenie dla emocji, które odczuwamy jako dorośli. – Uznano, że na nasze poczucie szczęścia lub skłonność do depresji wpływają hormony wytwarzane przez matkę w okresie życia płodowego jej dziecka. Mówi się tu o tzw. hormonach szczęścia, czyli endorfinach, uwalniających się pod wpływem odczuwanej przyjemności. Potwierdza to tylko znaną prawdę, że szczęśliwa, spełniona matka wychowuje zazwyczaj szczęśliwe dziecko.
– Z kolei psychologia pozytywna, czyli nurt nauki zajmujący się badaniem optymalnego funkcjonowania człowieka, podkreśla możliwości kształtowania osobowości w kierunku dostrzegania i odbioru bodźców pozytywnych – dodaje psychoterapeutka. – Propaguje się tu wartość życia nastawionego na osiąganie realistycznych celów, angażowanie się w działania prospołeczne, podnoszące i gruntujące samoocenę i nadające sens własnej egzystencji, a także zasadność stałego uczenia się oraz rozwijania swoich zdolności w dowolnej dziedzinie dla pełnego ujawnienia tkwiącego w każdym z nas potencjału. Wtedy, niejako w rezultacie takiego nastawienia i działań, pojawia się opisane przez prof. Tatarkiewicza poczucie szczęścia, czyli trwałe i uzasadnione zadowolenie z życia.
Wynika z tego, że jednak nie do końca można stwierdzić na podstawie genów, że ktoś jest urodzonym optymistą i będzie szedł przez życie lekko i przyjemnie. Poza genomem wpływa na nas niezliczona ilość innych czynników. Szanse na to, że po zbadaniu potencjalnego partnera czy pracownika sprawdzimy poziom jego szczęścia i odporność na stres, są raczej niewielkie.

Wydanie: 2009, 24/2009

Kategorie: Nauka
Tagi: Agata Grabau

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy