Nic, tylko pisać

Nic, tylko pisać

02.07.2015 Krakow . Lukasz Orbitowski - polski pisarz . Fot. Łukasz Krajewski / Agencja Gazeta

W czasie epidemii pisarze się nie nudzą, inspiracji jest dość Oto historia o tym, jak w Wielki Piątek, będący jednocześnie 10. rocznicą katastrofy smoleńskiej, podczas największej od 100 lat pandemii prowadzącej do krachu gospodarczego, miesiąc przed wyborami prezydenckimi, dochodzi do radioaktywnego pożaru w Czarnobylu. Brzmi nieźle? Jak pomysł na bestseller? Być może ktoś się zainspiruje, bo autor tej internetowej anegdoty, Jakub Sieczko, jest lekarzem i chyba nie ma czasu chwytać za pióro. Bo żyjemy w ciekawych czasach. Rzeczywistość dostarcza tematów, których nie wymyśliliby najlepsi autorzy. Nic, tylko pisać. Toteż literaci, zarówno ci uznani, jak i początkujący, lepiej lub gorzej, ale piszą. Do łask wróciło prowadzenie diariusza. „Dziennik z czasów zarazy” – to popularna fraza w mediach społecznościowych, bo właśnie w tej przestrzeni publikowane są zapiski. Profesjonaliści wybierają różne strategie: są narracje zażarcie polityczne, opisy stanu wewnętrznego, a także recenzje filmów, seriali i książek. Kaczyński bohaterem literackim Manuela Gretkowska, pisarka, scenarzystka i działaczka społeczna, w swoim dzienniku zarazy ostro krytykuje rządzących. Dostaje się Dudzie, Kaczyńskiemu, Morawieckiemu i pomniejszym politykom PiS. O absurdzie wyborów prezydenckich w trakcie epidemii pisze bez ogródek: „My jesteśmy bydłem wyborczym, które chcą zagnać do ubojni politycznej. Nigdy »urna« nie miała tak dwuznacznej wymowy. Wmówi się seniorom, że są bohaterami głosującymi za pisowską Polską. PiS doszedł do władzy po trupach smoleńskich i dorwie się do niej po zmarłych na zarazę. Dwie – zdrowotna i polityczna – zarazy naraz, Polska to przeżyje?”. Nad prezesem pastwi się z taką swobodą, że łezka w oku się kręci: „Kaczyński nie mógł sobie odmówić w 10. rocznicę Smoleńska przyjemności paradowania z wieńcem w licznej asyście. Tak zachowuje się narodowa relikwia, trup narodowy. Może chodzić bez maski, rękawiczek, trzymania odległości. On już niczym się nie zarazi (wszystkim z Nowogrodzkiej zrobiono testy), bo nie ma w nim żadnego życia, ludzkich odruchów po śmierci brata”. W podobnym tonie, choć bez takiego pazura, swoje obserwacje na Facebooku publikuje Andrzej Saramonowicz – dramaturg i scenarzysta, autor powieści „Pokraj”. Wpisy, które są analizą medialnych doniesień, opatruje tytułem ZMAŁPYCHWSTANIE. „Jak to jest, że w 2021 r. będzie można zorganizować igrzyska olimpijskie w Tokio i mistrzostwa Europy w piłce nożnej w 20 miastach europejskich, po których będą śmigać setki tysięcy kibiców, ale nie da się zorganizować bezpiecznie wyborów w Polsce? A może to rząd Polski ma jakieś lepsze dane, ale z niewiadomych powodów nie chce się nimi podzielić z MKOl i UEFA, narażając tylu niedoinformowanych ludzi na niebezpieczeństwo? Jak długo można pozwalać politykom na bajdurzenie głupot i odnoszenie się do nich z powagą, która nie przystoi ludziom myślącym?”, pyta autor. Eufemistycznie mówiąc, Saramonowicz nie darzy rządu szczególną miłością. Kaczyńskiego i jego polityczne podnóżki krytykuje od dawna, jednak nieudolność władzy z ostatnich tygodni dostarcza świeżych inspiracji. Abyśmy też nie zapomnieli, w jakim kraju przyszło nam żyć, chorować i tracić pracę, Saramonowicz wrócił do publikowania wiersza Wiktora Woroszylskiego o prostym, ale wymownym tytule „Państwa faszystowskie”. Swego czasu robił to codziennie. Dalej od polityki jest Bartosz Żurawiecki, krytyk filmowy, autor powieści „Trzech panów w łóżku, nie licząc kota”. U Żurawieckiego rządzą absurd, groteska i gejowskie impresje: „Wprowadzili przepis, że członkowie rodziny muszą zachować do ciebie dystans co najmniej dwóch metrów. Boże! Czekałem na to całe życie! Poza tym w sklepach ustalili specjalne godziny tylko dla gejów, żeby mogli swobodnie kupować towary. Niezwłocznie pobiegłem do Biedry. Jedyny wymóg jest taki, że trzeba najpierw rozebrać się do naga i zdezynfekować całe ciało. Drobiazg! Personel bił mi brawo, gdy schylałem się po mydło. Z godzinę chodziłem po sklepie i nie mogłem się zdecydować – kupić Grześka czy Pawełka? W końcu wziąłem obu. Osłodzą mi życie eremity”. W innym miejscu można przeczytać: „W Biedronce przecenili tulipany z 7,99 na 2,99 zł za bukiet. Nie wiem, co o tym myśleć. Kupiłem 50 bukietów. Będę miał co jeść, jak się skończy tofu bezglutenowe”. Izolacja po angielsku O ile Saramonowiczowi czy Żurawieckiemu bliżej do królów jednego tweeta, o tyle dziennik Wioletty Grzegorzewskiej, autorki „Stancji” i „Guguł”, to całkiem udana literacka korespondencja z Wysp o trudach, złudzeniach i marzeniach czasu epidemii. „– Pobawmy się

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 20/2020, 2020

Kategorie: Kultura