Niderlandy Krzaklewskiego
Polacy spodziewali się weta do ustawy uwłaszczeniowej. Czuli, że za hasłem mieszkań za darmokryje się wyborcza rozgrywka Pamiętacie Onufrego Zagłobę! W nieśmiertelnym Sienkiewiczowskim “Potopie” zaoferował rozmówcy w rewanżu… Niderlandy, kiedy ten obiecywał mu to, co nie jego. Kiedy przez minione miesiące w Polsce przetaczała się publiczna debata nad ustawą uwłaszczeniową, uczestnicy politycznego sporu o uwłaszczenie w wersji AWS często odwoływali się do tamtego przykładu. Powtarzały się także określenia “uwłaszczeniowe Inflanty”, “obiecywanie gruszek na wierzbie”, “iluzja bez podstaw”. W radiowej audycji Tok-FM jeden ze słuchaczy – nawiązując do tego ostatniego epitetu – zapytał nawet wprost: “Czy mamiący ludzi darmowym dobrem dla każdego Marian Krzaklewski to poważny polityk, czy iluzjonista-wydrwigrosz?”. Wielu z nas przeżywało polityczny spór o zasadność uwłaszczeniowej ustawy w sposób bardzo osobisty. Wystarczy prześledzić gazety z ostatnich tygodni, by zauważyć, jak wiele emocji budziła perspektywa rozdania ogródków działkowych wśród działkowców, jak zderzały się opinie tych, którzy wykupili swoje mieszkania z nadziejami innych, którzy zobaczyli gdzieś na politycznym niebie gwiazdkę w postaci wejścia w posiadanie komunalnego M-3 albo M-4. Konflikty szły w poprzek rodzin i grup towarzyskich. Z analiz socjologów wynika, że także w poprzek politycznych sympatii. Niemała liczba wiernych wyborców SLD miała (po cichu, a czasem i głośno) pretensje do posłów lewicy, że bez wahań odrzucali pomysł, by ci, których nie było dotąd na to stać, weszli w posiadanie swoich lokali czy działek. W gronie tradycyjnych zwolenników prawicy znalazło się wielu takich, którzy otwarcie mówili, że ustawa uwłaszczeniowa nie ma ani ekonomicznego, ani społecznego sensu. Trudno przejść obojętnie nad marzeniami tych, którzy w uwłaszczeniowe rozdawnictwo choć przez chwilę wierzyli. Historia ostatnich 11 lat to przecież kolejne rozczarowania, przeżywane przez ludzi (zbyt) mocno przywiązanych do haseł dobrobytu dla wszystkich, które “Solidarność” wypisała na swoich sztandarach w 1989 roku. Tyleż żartobliwe, co gorzkie stwierdzenia, że robotnicy wywalczyli kapitalizm dla prywatnych właścicieli swoich zakładów, powtarzały się także przy okazji hucznie świętowanej niedawno 20. rocznicy Porozumień Sierpniowych. Nie spełniły się obietnice “100 milionów dla każdego” formułowane przez Lecha Wałęsę, w zapomnienie poszły – głośno reklamowane kiedyś jako sposób na powszechne uwłaszczenie Polaków – Narodowe Fundusze Inwestycyjne. Obecna Polska, choć bez wątpienia bardziej racjonalna ekonomicznie niż czasy PRL-u, nie wprowadziła całego narodu do gospodarczego raju. Czy rzeczywiście aż tyle było jednak nadziei związanych z uwłaszczeniem przygotowanym przez kucharzy z populistycznej części AWS? Znamienne, że w sondażach opinii publicznej dostrzegalna jest wyraźna rezerwa większości Polaków wobec tego pomysłu. Z badań OBOP wynika, że respondenci w większości nie oczekiwali dla siebie niczego specjalnego. 37% Polaków zakładało, że nic im się – w ramach uwłaszczeniowego rozdawnictwa – nie będzie należało, 25% nawet się nie zainteresowało tą perspektywą, a kolejne 17% przewidywało, że otrzyma po prostu (wart niewielkie pieniądze) bon uwłaszczeniowy. 52% Polaków nie wykazało większego zainteresowania forsowanymi przez AWS zasadami uwłaszczenia. Ciekawe, że właśnie w tej grupie było znacznie więcej zwolenników ustawy niż wśród tych, którzy zapoznali się z uwłaszczeniowymi pomysłami. Spośród wszystkich Polaków 58% uznało, że uwłaszczenie to element politycznej gry Krzaklewskiego w okresie kampanii prezydenckiej. W grupie deklarującej wiedzę na temat uwłaszczenia myślało tak już 82%! Konflikty społeczne po ewentualnym wejściu ustawy w życie przewidywało 54% całego społeczeństwa i 77% tych, którzy zainteresowali się jej postanowieniami. O groźbie pogłębienia się kryzysu gospodarczego mówiło 33% wszystkich obywateli i połowa wtajemniczonych. Eksperci i znawcy uwłaszczeniowego problemu komentują takie wyniki sondaży stwierdzeniem, że Polacy nie kupują dziś plew zamiast owsa. W 11 lat po zmianie systemu niemal nie działa już w naszym kraju tzw. syndrom Tymińskiego, czyli miraż obietnic bez racjonalnego pokrycia. Uczymy się nieufności wobec polityków, uważnego spoglądania im na ręce. Wciąż zapewne częściej intuicyjnie niż rozumowo, ale coraz lepiej wyczuwamy w politycznych inicjatywach szalbierstwo (jeśli się ono tam rzeczywiście znajduje) i manipulację. Tak właśnie odczytywane było uchwalenie ustawy uwłaszczeniowej w trakcie kampanii wyborczej i tak jest postrzegany przez większość z nas (także przez licznych przeciwników lewicy) spektakl odgrywany przez AWS









