Nie byłem sam

Nie byłem sam

Gen. Wojciech Jaruzelski wyjaśnia, dlaczego nie weźmie udziału w telewizyjnej debacie Dyrektor Programu I TVP SA Pan Wojciech Hoflik Szanowny Panie Dyrektorze, Pismem z 20 bm. poinformował mnie Pan, iż w dniu 1 lutego br. o godz. 20.20 w Programie 1 TVP zostanie wyemitowany film dokumentalny pt.: „Towarzysz Generał”. Po emisji filmu (tj. ok. godz. 21.35) planowana jest debata, którą poprowadzi red. Rafał Ziemkiewicz. Gazeta „Rzeczpospolita” z 22 bm. zamieszcza informację na ten temat. Do zaproszenia na ww. debatę została załączona płyta DVD z nagraniem filmu. Jest on skrajnie jednostronny. Wypowiadają się: Sławomir Cenckiewicz, Piotr Gontarczyk, Andrzej Paczkowski, Lech Kowalski, Marek Chodakiewicz, Bogdan Musiał, Władimir Bukowski. Mówi też prof. Wieczorkiewicz, co wydaje się dziwne, bowiem 21 maja 2001 r. w recenzji książki Lecha Kowalskiego pt.: „Generał ze skazą” (film w znacznej mierze jest z jej treścią zgodny) profesor pisze: „Książka nie odpowiada standardom naukowym, jest wadliwie skonstruowana, fatalnie poniżej dopuszczalnego poziomu napisana, a przy tym tendencyjna, do poziomu pamfletu”. I dalej: „Kowalski ma pretensje do generała o wszystko, co zrobił i czego nie zrobił”. Podobnie wypowiada się drugi recenzent, prezes Polskiego Towarzystwa Historycznego, prof. Wojciech Wrzesiński, m.in. stwierdzając: „Książka w obecnej formie stała się publicystycznym paszkwilem”. Pisze też: „Generalnie oceny są prowadzone tak, jakby autor nie chciał rozumieć istoty stosunków panujących w obozie sowieckim, nie rozumiał, na czym polega dominacja Związku Radzieckiego i na czym opierał się układ międzynarodowy w okresie powojennym”. Wreszcie: „Demonstrując stanowisko antykomunistyczne, autor krytykuje wszystko, na czym ciąży jakikolwiek cień związków z takimi ideałami”. W tym kontekście znamienny jest fakt, iż Lech Kowalski przez wiele lat był oficerem politycznym, od 1973 do 1990 r., członkiem PZPR, ukończył szkołę oficerską (pion polityczny), a także Wojskową Akademię Polityczną, awansował, był odznaczany. Po zmianach ustrojowych dokonał wolty z neoficką pasją. Tu dodam, iż prof. Andrzej Paczkowski, który również występuje w tym filmie, był adresatem listu z czerwca 2003 r. (wraz z załącznikami 407 stron maszynopisu), w którym w sposób konkretny, ewidentny obnażam brednie Kowalskiego. List ten otrzymało do wiadomości wiele innych osób, w tym z IPN. Polemiki nie było. Lech Kowalski w ogóle cierpi na jakąś przypadłość charakterologiczną. Dyrektor Wojskowego Instytutu Historycznego prof. Andrzej Ajnenkiel wystawia mu 15 grudnia 1997 r. wysoce krytyczną opinię. Pisze w niej m.in.: „Dotychczasowa postawa ppłk. dr. Lecha Kowalskiego charakteryzuje się brakiem rzetelności badawczej. W polemice z adwersarzami ucieka się do oszczerstw i pomówień, które godzą nie tylko w dobre imię przełożonych i kolegów, ale przede wszystkim zakłócają atmosferę pracy i służby w Instytucie… Nie mogę nie zauważyć, iż ppłk Kowalski nie przebierając w środkach, brnie w kłamstwie, w swoim irracjonalnym i groteskowym zachowaniu. Postawa etyczna ppłk. Kowalskiego jako pracownika naukowego i oficera daleko odbiega od kanonów szczerości, lojalności czy sprawiedliwości”. Jak się okazuje, ta opinia oraz recenzje jego książki-paszkwilu zamiast być przeszkodą – wręcz przeciwnie – stały się odskocznią do filmowej „kariery”. Chyba nieprzypadkowo, ponieważ poprzez ostrość i częstotliwość wypowiedzi staje się on swego rodzaju „liderem”, „konferansjerem” filmu. W tym, co mówi, aż się roi od półprawd i jaskrawych błędów, kłamstw i fałszywych interpretacji. Tupet i arogancję łączy z ignorancją oraz infantylizmem, nawet w materii wojskowej. Pojawiają się inwektywy (nie tylko zresztą pod moim adresem). Często też powiela niedorzeczności, na które wskazałem we wspomnianym już liście do prof. Andrzeja Paczkowskiego. Trudno więc gratulować reżyserom filmu, a także reżyserom reżyserów, wykreowania takiego właśnie „lidera”. W filmie występuje szereg znanych i mniej znanych osób. Wyrażane przez nich opinie, oceny na ogół unikają szerszego, obiektywnego spojrzenia na historyczne uwarunkowania zachodzących procesów i wydarzeń, podejmowanych decyzji. Rozumiem, że jest to zgodne z logiką, intencją, celem filmu, który ma być jednym wielkim oskarżeniem Jaruzelskiego oraz przy okazji bliskiej mi historycznie i współcześnie formacji, a co więcej, całej idei „okrągłostołowej”. Ażeby odnieść się do tego rzeczowo, konkretnie – a tylko to ma sens – trzeba by napisać nie krótki list, ale całą książkę. Z kolei ograniczony czas debaty, po trwającym ponad godzinę filmie, nie da mi szansy na przedstawienie merytorycznej argumentacji. Pozostaje więc albo wiele

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 05/2010, 2010

Kategorie: Od czytelników