Wszystkie znaki i omamy dzisiejszej władzy traktuję z pogardliwym uśmiechem Marek Kondrat (ur. w 1950 r.) – aktor i reżyser. Syn aktora Tadeusza Kondrata, bratanek aktora Józefa Kondrata. Po raz pierwszy wystąpił w filmie w wieku 11 lat – w „Historii żółtej ciżemki” Sylwestra Chęcińskiego, rok później zagrał w obrazie Witolda Lesiewicza „Między brzegami”; wystąpił również w serialu „Wojna domowa” Jerzego Gruzy. W 1972 r. ukończył warszawską szkołę teatralną. Po studiach trafił do Teatru Śląskiego w Katowicach, potem związał się z warszawskim Teatrem Dramatycznym. Krótko był w zespole Teatru Nowego, do 1999 r. występował na deskach Ateneum, związany także z Teatrem Telewizji. Popularność dało mu kino, wśród filmów, w których zagrał, wymienić trzeba „Zaklęte rewiry”, „Sprawę Gorgonowej”, „Lekcję martwego języka” i „C.K. Dezerterów” Janusza Majewskiego, „Smugę cienia”, „Człowieka z żelaza”, „Dantona” i „Pana Tadeusza” Andrzeja Wajdy, „Dreszcze” Wojciecha Marczewskiego, serię filmów Marka Koterskiego: „Dom wariatów”, „Dzień świra” i „Wszyscy jesteśmy Chrystusami”, „Psy” Władysława Pasikowskiego i „Pułkownika Kwiatkowskiego” Kazimierza Kutza. Pamiętamy go również z seriali „W labiryncie” i „Ekstradycja”. Znawca i miłośnik win. – Oddycha pan pełną piersią? – Tak, choć pełnię tego oddechu traktuję raczej z ograniczeniami wiekowymi niż jakimikolwiek innymi. Staram się ze spokojem obserwować rzeczywistość, ponieważ wiem, że niepokój nic mi nie da. Rzeczy, na które nie mam wpływu, interesują mnie mniej. – A nie odczuwa pan tej polskiej duszności, o jakiej czasem się mówi? Tej frustracji tkwiącej w ludziach, słabego nastroju, wszechobecności polityki? Ostatnio, po ujawnieniu politycznej korupcji Prawa i Sprawiedliwości, zrobiło się jeszcze bardziej duszno. – Skłamałbym, gdybym powiedział, że na to nie reaguję i że znalazłem sobie przestrzeń, w której tej politycznej agresji nie odczuwam. Oglądam telewizję, czytam gazety, jakoś uczestniczę w tym wszystkim na bieżąco. Jednak wydaje mi się, że to nie jest czas wyjątkowy. W swoim życiu miałem już lepsze chwile oczekiwań, a niekiedy zaskoczeń, chwile, powiedziałbym, podniosłe, jak choćby w 1989 r., kiedy stało się coś, w co nie wierzyłem, że może się stać. Pierwsza wizyta papieża w Polsce też była pełna wzniosłości, ale już następne interesowały mnie mniej. Myślę, że czas pomoże nam w wielu sprawach. Polacy są łatwo adaptującym się narodem, choć wciąż odczuwają chaos spowodowany przez ludzi, którzy próbują nadać im charakter, i przez media, które idą za potrzebą określenia tego charakteru. Są to działania sztuczne, rozumiem ich technikę, treść mniej mnie interesuje. – Innymi słowy, tkwi w panu nadzieja. Tymczasem mnie się wydaje, że czas czasem, ale po 17 latach wolności można by oczekiwać więcej otwartości, spokoju, dojrzałości. A tego wciąż nie ma. – Chce pan wiedzieć, skąd ta nadzieja się bierze? – Skąd? – Ze sceptycyzmu, z przekonania, że to, co się dookoła dzieje, jest pozorne, ale także z wiary, że to smutne doświadczenie być może pomoże nam coś zrozumieć. Przed akcesem europejskim z Wojtkiem Mannem i Krzysiem Materną staraliśmy się zrobić komediowy film, który opowiadałby o tym, czym Polacy różnią się od innych narodów, i to nie od Francuzów, Anglików czy Hiszpanów, ale na przykład od Czechów. Chcieliśmy upuścić trochę krwi. Nie udało nam się dokończyć tego projektu, ale utwierdziliśmy się w przekonaniu, że żyjemy w ogromnym niedokształceniu, że historię wykorzystuje się do doraźnych celów politycznych, eksponując te cechy, które wcale nie powinny być źródłem dumy. Ale żyjemy w oparach przymusu, że właśnie one nas wyróżniają. – Nigdy nie miał pan poczucia, że jest lepszy od innych, że się czymś wyróżnia? – Wie pan, od dziecka mam odruch przeciwny do wszelkich wyróżnień. Wychowałem się w biednej epoce, bez pieniędzy, a ponieważ należałem do zadbanej rodziny, z nazwiskiem, walczyłem raczej o unifikację niż o podkreślanie odmienności. Dziś rozczytuję się w prof. Tazbirze, między innymi w książce „W pogoni za Europą”. To bardzo pouczająca lektura, wiele mówiąca o naszym ściganiu Zachodu. – Tenże prof. Janusz Tazbir pisał, że Polsce zawsze coś przeszkadzało w korzystaniu z europejskiego postępu. Na przykład idee oświeceniowe nie dotarły do nas we właściwym czasie, bo mieliśmy rozbiory. – To prawda, ale jeśli już o tym mowa, to przyznam, że mam swój pogląd na temat rozbiorów. Otóż uważam, że zostały one
Udostępnij:
- Kliknij, aby udostępnić na Facebooku (Otwiera się w nowym oknie) Facebook
- Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X
- Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X
- Kliknij, aby udostępnić na Telegramie (Otwiera się w nowym oknie) Telegram
- Kliknij, aby udostępnić na WhatsApp (Otwiera się w nowym oknie) WhatsApp
- Kliknij, aby wysłać odnośnik e-mailem do znajomego (Otwiera się w nowym oknie) E-mail
- Kliknij by wydrukować (Otwiera się w nowym oknie) Drukuj
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety









